REKLAMA

Dzisiaj politycy okradną Polaków z gigawatów energii. Nie jesteście w stanie sobie wyobrazić, ile stracimy

Na rozpoczynającym się dzisiaj posiedzeniu Sejmu najprawdopodobniej zdecydują się dalsze losy zasady 10H, która od 2016 r. wyjątkowo skutecznie blokuje rozwój energetyki wiatrowej na lądzie. Niestety zdaniem ekspertów nowelizacja to fikcja i bubel prawny. Przez wydłużenie odległości turbin od budynków mieszkalnych do 700 metrów do kosza trafi większość planów farm wiatrowych. Fot. Albrecht Fietz from Pixabay.

Dzisiaj politycy okradną Polaków z gigawatów energii. Nie jesteście w stanie sobie wyobrazić, ile stracimy
REKLAMA

Zasada 10H trafi do lamusa, ale wielkiej fety nie będzie. Nie trzeba będzie ogłaszać referendów lokalnych za każdym razem, kiedy inwestor będzie chciał budować farmę wiatrową. Ale za to odległość turbin zwiększono z 500 do 700 metrów od budynków mieszkalnych. Przedstawiciele opozycji jeszcze zapowiadają walkę o te 200 metrów, ale pewnie skończy się jak zwykle. Większość sejmowa odrzuci jakiekolwiek propozycje i będzie po sprawie. W sumie chyba i tak wypada się cieszyć, że cokolwiek się w ogóle z zasadą 10H ruszyło. Przecież gdyby odblokowanie lądowej energetyki lądowej nie było jednym z kamieni milowych, których realizacja uwolni środki z KPO - nic by się pewnie w tym względzie nie zmieniło.

REKLAMA

Politycy wielokrotnie obiecywali modyfikację zasady 10H, z czego za każdym razem nic nie wychodziło. Teraz pożegnanie restrykcyjnych regulacji jest prawie przesądzone. Jednak eksperci na nowelizacji nie zostawiają suchej nitki. Dokładnie wyliczają, ile na tych dodatkowych 200 m stracimy. Wychodzi na to, że całkiem sporo.

Zasada 10H zastąpiona przez bubel prawny?

Można dziwić się skąd ten raban o te dodatkowe 200 m. Przecież chyba nie ma aż takie różnicy między odległością wiatraków 500-metrową, a 700-metrową. Znawcy tematu twierdzą. że właśnie jest. I to ogromna. Z analizy Ember wynika, że utrzymanie odległości 700 m spowoduje, że do 2030 r. powstaną co najwyżej 4 GW nowych mocy wiatrowych. Z kolei utrzymanie pierwotnie proponowanej przez rząd odległości 500 m oznaczałoby szansę na budowę w tym czasie ponad 10 GW nowych wiatraków na lądzie. Czyli dodatkowe 200 metrów to strata nawet 6 GW do końca tej dekady. 

Czy 6 GW to dużo? Bardzo dużo. Taką moc miały w 2021 r. wszystkie farmy wiatrowe działające w Polsce, i tyle energii będą produkowały rocznie wszystkie polskie elektrownie jądrowe, kiedy już powstaną (6-9 GW).

Tym samym zdaniem ekspertów proponowane zmiany tylko fikcyjnie odblokują lądową energetykę wiatrową. A ustawa bez 500 metrów to nic innego jak bubel prawny. 

Większość projektów wiatrowych trafi do kosza

Z analizy Urban Consulting wynika że zwiększenie odległości wiatraków z 500 do 700 m oznacza naturalną śmierć dla zdecydowanej większości miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.

REKLAMA

W przypadku czterech województw te dodatkowe 200 m wyrzuci do kosza wszystkie, do tej pory przygotowane plany wiatrowe. Dotyczy to kujawsko-pomorskiego, mazowieckiego, śląskiego i małopolskiego. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA