Cel szczytny, ale konsekwencje dla sklepów i klientów słabe. Jakby tego było mało, to nie placówki handlowe marnują najwięcej jedzenia, a my, Polacy. I może z tym należałoby coś wreszcie zrobić.
Fot. Bruno/Flickr.com/CC BY-SA 2.0
Rozumiem intencje, jakie przyświecają autorom nowych przepisów, ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Tkwi i szaleńczo w nich chichocze. Bo przepisy w obecnym brzmieniu mogą się okazać gwoździem do trumny dla polskiego handlu. Nic dziwnego, że małe sklepy się zbuntowały, zwłaszcza że senatorowie znowu zasugerowali - podobnie jak w przypadku podatku handlowego - by kluczowym kryterium, które zdecyduje o objęciu zapisami nowej ustawy, była powierzchnia placówki, a nie na przykład obroty.
Zobacz także
Duży może być też mały
Izba przekonuje, że mali i średni przedsiębiorcy często prowadzą sklepy o powierzchni przekraczającej 400 mkw., a nadal według wielu metodologii są to małe placówki.
W opinii Izby dla małych i średnich firm handlowych dysponujących sklepami wielkości rzędu do 400 – 500 mkw. wprowadzenie rozwiązań proponowanych w projekcie ustawy, czyli dodatkowych opłat i obowiązków administracyjnych, stanowić będzie obciążenie duże obciążenie i kosztowe, i organizacyjne. Obniży to rentowność, która już jest niska i oscyluje koło 1%.
PIH zwraca uwagę, że zgodnie z większością metodologii renomowanych instytutów badawczych powierzchnia graniczna małego sklepu przebiega znacznie powyżej 250 mkw. i dlatego nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, aby obciążać tak małe podmioty dodatkowymi obowiązkami i kosztami.
A może zostawmy sklepy w spokoju?
Projekt ustawy o marnowaniu żywności złożyli wpłynął do Sejmu w marcu ubiegłego roku. Senatorowie, którzy wymyślili nowe przepisy, wskazują, że koszty związane z marnowaniem żywności w UE oszacowano na około 143 mld euro w 2012 r., z czego - tylko! - 10 mld euro dotyczy etapu dystrybucji.
Na dodatek dla Polski brak jest szczegółowych i bieżących danych o skali zjawiska. Z danych Eurostatu za 2006 r., wynika, że rocznie w naszym kraju marnuje się ok. 9 mln ton żywności . W przeliczeniu na statystycznego mieszkańca, Polska zajmowała piąte miejsce w UE (235 kg).
"Większość żywności (42%) marnowana jest na etapie gospodarstw domowych, obszar dystrybucji wciąż odpowiada za ok. 5% marnowanej żywności: - zauważają w uzasadnieniu złożenia projektu sami jego autorzy.
Może więc, panowie senatorowie, warto coś zrobić z tym problemem, a sklepy zostawić w spokoju?