Wyprzedaż polskiej ziemi. Nie uwierzycie, ile jej przejęli cudzoziemcy za rządów PiS-u
Nie, żebym miała systemowo coś przeciwko sprzedaży nieruchomości obcokrajowcom i żeby robiło mi różnicę, czy to Amerykanin jest kupcem, Francuz czy akurat Niemiec. Ale to zabawne, że to właśnie Zjednoczona Prawica zaraz po objęciu władzy krzyczała, że nie da wyprzedawać naszej ojcowizny obcym, a ostatecznie sprzedał jej więcej niż poprzedni rząd. 14-krotnie więcej – jak twierdzą niektórzy? Uważajcie, to też manipulacja. Sprawdziliśmy.
1 maja 2016 r. minął okres ochronny w swobodnym obrocie ziemią rolną w Polsce. Trwał 12 lat. Wszyscy się tego bali. Czego dokładnie? Że przyjdą Niemcy i wykupią nam ojczyznę. Ówczesny eurodeputowany PiS Janusz Wojciechowski, dziś Komisarz UE ds. rolnictwa, jeszcze w 2013 r. straszył, że zaraz następnego dnia po upływie okresu ochronnego nastąpi gwałtowny wykup polskiej ziemi przez cudzoziemców. Bo nasza ziemia jest tańsza niż w większości krajów UE. I jest lepsza. A nasi rolnicy są biedniejsi i nie dadzą rady bogatszej konkurencji z Zachodu.
To dlatego PiS wziął na sztandary ochronę polskiej ziemi i obiecał, że nie da jej wykupić. Dlaczego do tego wracam? Bo właśnie wszyscy próbują was zmanipulować.
Niemcy wykupują polską ziemię, a PiS się cieszy? Ależ to bzdura
Na początku grudnia do tematu wrócił Jarosław Kaczyński po Zgromadzeniu Polskiej Wsi. Prezes ogłosił, że jego partia odniosła wielki sukces i „ochroniła własność polskiej ziemi”.
Zrobiła się polityczna awantura, bo natychmiast zareagował PSL, pokazując dane, z których wynika, że jest dokładnie odwrotnie i to właśnie za rządów PiS sprzedaliśmy obcokrajowcom znacznie więcej ziemi niż wcześniej. O ile w 2015 r. sprzedaliśmy obcokrajowcom 575 ha polskiej ziemi, o tyle w 2021 r. już 1519 ha - ponad 2,5-krotnie więcej.
Do awantury włączył się wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk, który pokazał zupełnie inne dane. Udowadniał w nich, że PiS właśnie zahamował sprzedaż, bo w 2015 r. wydano w Polsce zgodę na sprzedaż obcokrajowcom 412 ha, a w 2021 r. zaledwie 20,5 ha. A przecież prawie dwudziestokrotnie mniej!!!
Skołowani? To jeszcze nie koniec, bo zaledwie kilka dni temu temat ten odżył na Twitterze, bo oto wpadam na tweeta, który mówi, że sprzedaż polskiej ziemi cudzoziemcom między 2015 a 2021 r. wzrosła i to 14-krotnie!!!
Najbardziej bawi mnie, że to Niemcom sprzedaliśmy najwięcej – sąsiadowi, którego PiS bardzo stara się obrzydzić Polakom i to przed nim właśnie ostrzegał najmocniej w kontekście wykupu polskiej ziemi.
Na czym polega sztuczka wicepremiera?
Ale do rzeczy, kto tu ma rację? Wersje różnią się przecież dramatycznie. Okazuje się, że w tej dyskusji każdy manipuluje liczbami i próbuje Polakom zrobić wodę z mózgu. Najpierw rozbroję wersję wicepremiera Kowalczyka, który tak zmanipulował opowieść, że aż miło. Minister mówił w grudniu coś o zgodach wydawanych na sprzedaż ziemi przez organy administracyjne. Nie powiedział tylko, że tym, co radykalnie wpłynęło na statystyki, była zmiana definicji cudzoziemcy, która nastąpiła właśnie w 2016 r.
Wyrażenie zgody przez odpowiedni urząd na sprzedaż ziemi cudzoziemcom wymagane było zawsze. Rzecz w tym, że do 2016 r. cudzoziemcem był każdy nie-Polak. Po 2016 r. za cudzoziemca w tym kontekście nie uważa się obywateli z Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Konfederacji Szwajcarskiej, czyli państw Unii Europejskiej, Islandii, Liechtensteinu, Norwegii i Szwajcarii. Mówiąc dokładniej, obywatele tych państw po 2016 r. nie muszą starać się o zgodę na zakup ziemi w Polsce.
Co zatem zrobił minister Kowalczyk? Porównał nieporównywalne. Jeśli ktoś nie wie, że nagle radykalnie zmieniła się lista nacji, które zgodę na zakup ziemi muszą uzyskać, zostaje wprowadzony w błąd. A jak wie? Niczego się z tych danych nie dowiaduje. Genialne.
Ale idźmy dalej. Czy zatem prawdą jest, że zamiast ograniczyć zakupy polskiej ziemi przez obcych PiS sprzedał jej 14-krotnie więcej? To też bzdury.
Z tego wpisu wynika, że w 2015 r. cudzoziemcom sprzedano 460 ha ziemi, a w 2021 roku aż 6 487 ha. Tylko to też porównywanie gruszek z jabłkami. Owszem, w 2015 r. sprzedano 460 ha ziemi cudzoziemcom, ale to powierzchnia nieruchomości gruntowych, na zakup których wydano zezwolenia, a nie sprzedanych ogółem - z zezwoleniami i bez nich. Natomiast 6487 ha to powierzchnia gruntów, które sprzedano ogółem.
Ile tej ziemi w końcu sprzedano? Nie uwierzycie
Zostawmy pozwolenia na sprzedaż, bo te dane są mylące. Jeśli porównamy ogólną powierzchnię gruntów nabytych przez cudzoziemców w 2015 r. i w 2021 r. okaże się, że owszem, to PiS sprzedał więcej polskiej ziemi, ale nie 14-krotnie, ale tylko dwukrotnie więcej. W 2015 r. sprzedano 3877 ha, a w 2021 r. 6487 ha.
No to jeszcze ziemi rolna i leśna, a nie grunty ogółem, bo przecież o ziemię rolników tak naprawdę chodziło w tym straszeniu przed 2016 r. Otóż w 2015 r. w ręce cudzoziemców przeszło 412 ha, a w 2021 r. – 1519 ha - ponad 3,5-krotnie więcej.
Żeby być uczciwym, należy dodać, że akurat 2015 r. był rzeczywiście bardzo słaby, a w 2014 r. sprzedano w zagraniczne ręce znacznie więcej, bo 766 ha gruntów rolnych i leśnych, co w stosunku do 2021 r. oznaczałoby już tylko dwukrotny wzrost.
Tak czy inaczej, czas na schłodzenie głów zanim ochoczo zaczniecie krzyczeć, że PiS wyprzedaje naszą ojczyznę. To straszenie sprzedażą polskiej ziemi to tylko próba zawładnięcia zbiorową wyobraźnią. Tymczasem wiecie, jaki to odsetek polskich gruntów w ogóle? W całym 2021 roku sprzedano cudzoziemcom 0,01 proc. areału ziemi uprawnej.