Nawet 10 razy drożej niż na świecie. Taką cenę Polska płaci za węgiel
W trakcie XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego zorganizowanego tradycyjnie w Katowicach dyskutowano o kondycji polskiego górnictwa. Usłyszeliśmy w trakcie tych rozmów sugestie, że harmonogram zamykania kopalni - jako podstawowy element umowy społecznej - może ulec jeszcze modyfikacji. I nikt nie ma też wątpliwości, że trzeba zając się jeszcze jednym: przerostem zatrudnienia, bo przez to mamy najdroższe wydobycie węgla na świecie.
Na dzisiaj stan gry w polskim górnictwie wygląda tak: cały czas obowiązuje podpisana w maju 2021 r. między rządem a górnikami umowa społeczna, która - na co zgodzili się wszyscy jej sygnatariusze - musi być notyfikowana przez Komisję Europejską. Dokument zakłada m.in. gwarancje zatrudnienia, zasady dotyczące indeksacji górniczych uposażeń i jednorazowych odpraw, a także (a może przede wszystkim) harmonogram zamykania kopalni, który w pierwotnej wersji kończy się na dacie 2049 r., czyli na rok przed planowaną przez Unię Europejską neutralnością klimatyczną w 2050 r. Do tej pory Ministerstwo Przemysłu nawijało makaron na uszy górników i przekonywało ich, że owa umowa społeczna jest nie do ruszenia. Ale w trakcie XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego z ust przedstawicieli resortu pierwszy raz usłyszeliśmy nieco inne sugestie.
Harmonogram zamykania kopalń, zapisany w umowie społecznej, obowiązuje, natomiast nie możemy traktować go z nadmierną sztywnością, bo warunki górniczo-geologiczne potrafią zaskakiwać, nie wolno też pozwolić, aby wydobycie węgla odbywało się za wszelką cenę z narażeniem życia pracowników, tzn. w wyjątkowo niebezpiecznych warunkach - stwierdziła Marta Jarno, dyrektor Departamentu Analiz Ministerstwa Przemysłu.
Umowa społeczna do renegocjacji?
Do tej pory dla przedstawicieli Ministerstwa Przemysłu harmonogram zamykania kopalni w Polsce był po prostu nietykalny. Ale tak nie jest, co zresztą usłyszeliśmy też od nowego prezesa Polskiej Grupy Górniczej Leszka Pietraszaka.
Umowa społeczna wymusza na przedsiębiorcy objętym systemem wsparcia obowiązek degresywności, czyli obowiązek zmniejszania mocy produkcyjnych. Problem, przed którym stoimy, to w jaki sposób, z jakim harmonogramem, w jakim tempie będziemy to robić - stwierdził szef PGG jednoznacznie wskazując, że rok 2049 wcale nie jest ustalony na stałe.
Więcej o umowie społecznej przeczytasz na Spider’s Web:
Czy to oznacza, że umowa społeczna z górnikami będzie jednak renegocjowana? Trudno to z całą pewnością stwierdzić. Z pewnością przeszkodą polityczną są wybory do Parlamentu Europejskiego, zaplanowane na początek czerwca. Ale jak będą wyglądały rozmowy z bracią górniczą już po tym terminie? Bardzo możliwe, że już aż tak przyjemnie, jak do tej pory, nie będzie. Janusz Steinhoff, były wicepremier i były minister gospodarki w latach 1997–2001, uważa, że umowa społeczna w obecnej wersji jest nie do obrony. I przekonuje, że w trakcie jej podpisywania sygnatariusze musieli mieć zasłonięte oczy.
Parametry, które powinny spadać – rosły, a te, które miały rosnąć – spadały. Nie respektowano jakichkolwiek zasad ekonomii. Pomimo tego, że ceny węgla kształtowały się dość korzystnie dla producentów, to branża pogrążała się w marazmie ekonomicznym - uważa Steinhoff.
Zatrudnienie puchnie, a wydobycie maleje
Co miał na myśli był wiceszef rządu? Od czasu podpisania umowy społecznej, w Polsce wydobycie węgla leci na łeb, na szyję, ale zatrudnienie za to puchnie w najlepsze. Na koniec 2023 r. w polskich kopalniach pracowało 76123 osób, czyli o 653 etaty więc rok do roku. Podobnie jest w pierwszych miesiącach 2024 r.: w styczniu w naszym górnictwie węgla kamiennego było 76506 etatów (wzrost rok do roku o 844), a w lutym - 76052 (+704 r/r). Porównując ten poziom zatrudnienia do produkcji węgla, wychodzi na to, że w Polsce wydobycie jest zdecydowanie najdroższe. U nas koszt jednej tony wychodzi na ok. 50 dol. Dla porównania: w Australii to ok. 10 dol. za tonę, w USA - ok. 6 dol. za tonę, a w RPA - 4 dol. za tonę.
Jak to ma się do poszczególnych spółek wydobywczych? W PGG na koniec 2023 r. pracowało 37146 pracowników, czyli mówimy o wzroście rok do roku o 346 etaty. W Grupie JSW zatrudnionych było z kolei 32174 osób, czyli o 1435 więcej niż rok wcześniej (30739 pracowników). Większym zatrudnieniem pochwalić może się też spółka Lubelski Węgiel Bogdanka, która pod koniec ub.r. zatrudniała 5246 pracowników (wzrost w ciągu roku o 317 etatów). Najmniej, na przestrzeni tych 12 miesięcy, przybyło pracowników w Południowym Koncernie Węglowym: z 6297 do 6300.
Mamy świadomość naszej swoistej i ważnej odpowiedzialności za pracowników, ich rodziny, ale też całą rzeszę ludzi, którzy w pozytywnym znaczeniu tego słowa żyją z górnictwa w jego otoczeniu - twierdzi Leszek Pietraszek.