Rząd Georgii Meloni postanowił zablokować liniom lotniczym możliwość nieskrępowanego podnoszenia cen biletów na włoskie wyspy w szczycie okresu urlopowym. Zgodnie z tym planem przewoźnicy nie mogliby stosować dynamicznych cen biletów na loty na te wyspy w przypadku lotów z kontynentalnej części Włoch, a maksymalna opłata miałaby wynosić dwukrotność średniej ceny biletu na tej trasie. Protestują linie lotnicze i organizacje branżowe. Fot. Mariohagen/Pixabay
Czy państwo ma prawo interweniować w ceny usług, gdy w okresie zwiększonego popytu firmy – występując z pozycji siły – podnoszą je do poziomu, który dla wielu klientów jest nieosiągalny? A może taka ingerencja w rynek jest niedopuszczalna i sprzeczna z unijnym prawem? Na tym polega spór, który właśnie wybuchł we Włoszech po ogłoszeniu rządowych planów dotyczących działających lokalnie linii lotniczych.
Rząd Georgii Meloni uznał, że w okresie wakacyjnym ceny biletów lotniczych na słynne włoskie wyspy: Sycylię i Sardynię, ale także na te mniejsze: Elbę, Lampedusę i Pantellerię, są zbyt wysokie i wynika to z wykorzystywania przez przewoźników swojej dominującej pozycji. Zgodnie ze zgłoszoną ustawą linie lotnicze miałyby ograniczenia w podnoszeniu cen biletów w określonych warunkach: w szczycie sezonu urlopowego czy w stanie wyjątkowym, gdy popyt na loty jest nadzwyczajnie wysoki.
Limit cen biletów lotniczych
Trzeba zaznaczyć, że włoski rząd nie chce ingerować w cały rynek lotniczy, a jedynie w jego lokalny wycinek. Ograniczenia mają objąć wyłącznie loty z kontynentalnej części Włoch na należące do tego kraju wyspy. Rząd nie chce narzucać przewoźnikom cen, ale chce, by w czasie wakacji czy ogólnokrajowego stanu wyjątkowego bilety nie mogły być droższe, niż wynosi dwukrotność średniej ceny biletu na danej trasie.
To jeszcze nie wszystko. Ustawa ma zdelegalizować profilowanie podróżnych w taki sposób, by cenę biletu różnicować na podstawie danych o aktywności danej osoby w sieci czy posiadanym przez niego urządzeniu. W praktyce chodzi na przykład o taką sytuację, że posiadacz iPhone'a zostanie zakwalifikowany przez system jako osoba zamożna, której można podyktować wyższą cenę niż w przypadku urządzenia z Androidem.
Unijna dyrektywa gwarantuje swobodę
Forsowany przez Rzym plan oczywiście spotkał się z dość gwałtownym sprzeciwem linii lotniczych, a właściwie reprezentujących ich organizacji branżowych. To typowa sytuacja, że firmy prowadzą działania, które mogą być odebrane jako będące w sprzeczności z interesami ich klientów, za pośrednictwem takiej organizacji, by nie psuć własnej reputacji. Z podobną sytuacją często mamy do czynienia na przykład w branży bankowej.
Organizacje IBAR (Italian Board of Airlines Representatives) i Assaereo we wspólnym komunikacie skytykowały rządową ustawę jako sprzeczną z unijną dyrektywą o przewozach lotniczych w Unii Europejskiej, która gwarantuje liniom lotniczym swobodne ustalanie cen biletów za przewóz osób czy towarów. Przewoźnicy za pośrednictwem tych organizacji żalą się, że proponowane rozwiązania nie były z nimi konsultowane, a poza tym, sezon wakacyjny i tak się powoli kończy.