Wisła będzie rzeką tylko w zimie? Ekspert tłumaczy, co się stało
W Warszawie poziom Wisły spadł do 9 cm, to jeszcze mniej niż poprzedni rekord 10 cm i najniższy poziom w historii pomiarów IMGW. Eksperci wskazują, że skutecznym rozwiązaniem jest długofalowe, racjonalne gospodarowanie wodą, inwestowanie w technologie oszczędzające wodę oraz retencję.

Dla wielu osób intensywne opady oznaczają koniec problemów z wodą. Rzeczywistość wygląda inaczej. Dane IMGW-PIB pokazują, że w lipcu 2025 roku obszarowo uśredniona suma opadów wyniosła 114,8 mm, to o 27,1 mm więcej niż norma z lat 1991-2020. Statystycznie oznacza to miesiąc bardzo wilgotny.
Wisła z rekordowo niskim poziomem wody
Krótkotrwałe, intensywne deszcze spływają po powierzchni terenu, zasilając rzeki i kanalizację, ale nie wsiąkają głęboko w glebę. W efekcie nie odbudowują wód gruntowych, które decydują o długoterminowym bilansie wodnym kraju.
Symbolicznym dowodem na to jest obecna sytuacja Wisły – w Warszawie wodowskaz przy bulwarach pokazał zaledwie 9 cm, czyli najniższy poziom w historii pomiarów IMGW. Tak niechlubny rekord udowadnia, że susza nie jest zjawiskiem zero-jedynkowym, które znika wraz z kilkoma dniami opadów. To proces rozciągnięty w czasie, wymagający wielu tygodni, a często nawet miesięcy równomiernych i rozłożonych w przestrzeni opadów.
Nawet jeśli przez kilka tygodni intensywnie pada, skutki wcześniejszych okresów bezdeszczowych pozostają odczuwalne. Szczególnie widoczne jest to w sieciach wodociągowych i w dostępności wody pitnej, gdzie kluczowe znaczenie ma nie tylko ilość deszczu, ale to, czy trafi on do głębszych warstw gleby i wód gruntowych. Dlatego lokalne zakazy podlewania ogrodów, napełniania basenów czy mycia samochodów mogą obowiązywać nawet w pozornie mokre lato.
Paradoksy polskiego lata, czyli susza w cieniu ulewy
Gwałtowne, nawalne deszcze latem potrafią dać chwilowe wytchnienie od upałów. Ale jeśli zaraz po ulewie następuje fala wysokich temperatur, efekty opadu mogą zostać zniwelowane w ciągu jednego dnia. Woda odparowuje szybciej, niż ma szansę wniknąć w glebę. Takie przerywane cykle pogodowe – susza, ulewa, upał – to dziś coraz częstszy schemat polskiego lata. Zamiast poprawy bilansu wodnego, obserwujemy dalsze straty.
To właśnie ten deficyt, a nie sama obecność opadów, decyduje o sytuacji hydrologicznej. Dlatego mieszkańcy często z niedowierzaniem przyjmują fakt, że po intensywnych deszczach nadal obowiązują zakazy podlewania ogrodów, napełniania basenów czy mycia samochodów. Nie chodzi jednak o opieszałość urzędników, lecz o konieczność zabezpieczenia podstawowych potrzeb – wody pitnej w domowych kranach, szpitalach czy zakładach pracy.
Deszcz to nie zawsze rozwiązanie problemu suszy. Jeśli stan wód gruntowych jest obniżony ze względu na długotrwałe okresy bez opadów, nawet kilka dni ulew niewiele zmienia. Kluczowe jest racjonalne gospodarowanie wodą, inwestowanie w retencję i wysokiej jakości instalacje wodno–kanalizacyjne - zauważa Piotr Serafin, ekspert ds. systemów instalacyjnych z firmy Uponor (będącej częścią GF).
Więcej wiadomości o środowisku można przeczytać poniżej:
Jak efektywnie zarządzać wodą
Zdaniem Piotra Serafina rozwiązaniem nie jest cierpliwość wobec wprowadzanych ograniczeń, ale przede wszystkim inwestycje w retencję i technologie, które ograniczają codzienne marnowanie wody. Konieczna jest współpraca, począwszy od władz lokalnych i centralnych, po zarządców budynków i mieszkańców. Szczególnie duże znaczenie mają nowoczesne systemy instalacyjne, które pozwalają wykorzystywać wodę bardziej efektywnie.
Choć deszcz przynosi ulgę w upale, sam w sobie nie rozwiązuje problemu suszy - wskazuje Serafin.
Jego zdaniem odbudowa wód gruntowych i retencji to proces powolny, dlatego konieczna jest rozwaga w codziennym gospodarowaniu wodą. Świadome wybory, inwestycje w technologie na poziomie centralnym i lokalnym oraz odpowiedzialne działania obywateli sprawiają, że każda kropla naprawdę może mieć znaczenie.