Cały Sejm za obniżeniem wieku emerytalnego. Teraz przejdziesz na garnuszek ZUS-u w wieku 53 lat
Według projektu Solidarności świadczenie emerytalne przysługiwałoby kobietom mającym łącznie 35 lat okresów składkowego i nieskładkowego, a mężczyznom – 40 lat. To oznacza, że kobieta, która rozpoczęła pracę w wieku 18 lat, mogłaby przejść na emeryturę już po osiągnięciu 53. roku życia, a mężczyzna – 58. W praktyce emerytura stażowa oznacza więc skrócenie wieku emerytalnego Polaków nawet o kolejne siedem lat – pisze w najnowszym felietonie Agata Kołodziej.
Ponadpartyjny sojusz na rzecz wcześniejszych emerytur tak naprawdę oznacza, że politycy boleśnie uderzą w seniorów. I wszyscy to doskonale rozumieją, że tylko pogorszą sytuację emerytów, ale każdemu brakuje odwagi, żeby to przyznać. I w ten oto sposób wszystkie kluby parlamentarne solidarnie grają w grę pod tytułem: chociaż udawajmy, że chcemy dać ludziom emerytury stażowe, czyli obniżyć wiek emerytalny jeszcze o kolejne siedem lat. Tylko Konfederacja ma odwagę powiedzieć, co o tym myśli.
Kurczy nam się baza pracujących, powiększa baza emerytów. W wiek emerytalny wchodzą roczniki najbardziej liczne. […] To jest wielka, gigantyczna dziura w środku naszego budżetu, a wy rozmawiacie tutaj o jej powiększeniu. Uchwalanie takiej ustawy to działanie na pograniczu zdrady stanu. Jedna trzecia wydatków sektora publicznego już w tej chwili to są emerytury
— powiedział Dobromir Sośnierz z Konfederacji.
I ciężko przyznać mi rację komuś z tej strony sceny politycznej, a jednak - nawet „słowo zdrada stanu” wcale jakoś mi tu nie zgrzyta.
Dlaczego?
Od początku chodzi o projekt emerytur stażowych, nad którym we wtorek posłowie rozpoczęli prace w Sejmie. To obywatelski projekt, za którym stoi NSZZ Solidarność. Ta straciła cierpliwość do obietnic prezydenta Andrzeja Dudy, że załatwi pracownikom emerytury stażowe i wzięła sprawy w swoje ręce.
Według projektu Solidarności świadczenie emerytalne przysługiwałoby kobietom mającym łącznie 35 lat okresów składkowego i nieskładkowego, a mężczyznom – 40 lat. To oznacza, że kobieta, która rozpoczęła pracę w wieku 18 lat, mogłaby przejść na emeryturę już po osiągnięciu 53. roku życia, a mężczyzna – 58. W praktyce emerytura stażowa oznacza więc skrócenie wieku emerytalnego Polaków nawet o kolejne siedem lat.
Obniżmy wiek emerytalny i zróbmy sobie raj na ziemi
Ostatnio wpadły mi w ręce dane UNICEF, które pokazują, że większość dzieci urodzonych w Polsce w 2021 r. ma szansę dożyć ponad 100 lat. To wyraźnie pokazuje, jak wydłuża się nasze życie. Jaka zatem jest logika w tym, żeby przy wydłużającym się życiu, czas aktywności zawodowej skracać?
Idźmy dalej. Z ostatniego „Przewodnika emerytalnego” wydanego przez Izbę Gospodarczą Towarzystw Emerytalnych wynika, że kobiety po osiągnięciu wieku emerytalnego, który dziś jest na poziome 60 lat przeżyją w zdrowiu jeszcze 12 lat, mężczyźni dziewięć przy wieku emerytalnym na poziomie 65 lat.
Z kolei według danych GUS-u w 2020 roku mężczyzna żył średnio 72,6. roku, natomiast kobieta 80,7. roku. To oznacza, że kobieta, która przeszłaby na emeryturę w wieku 53 lat, na emeryturze żyłaby kolejne prawie 28 lat, a mężczyzna prawie 15 lat. Czy to nie absurd, zwłaszcza w przypadku kobiet?
A przy okazji ich wielki dramat. Kobiety miałby przed sobą perspektywę życia prawie 30 lat za ok. 1 tys. zł miesięcznie, bo tyle mniej więcej wynosi emerytura minimalna, na którą większość z nich byłaby skazana.
Kolejny raz pytam: dlaczego żyjąc coraz dłużej i coraz w dłużej w zdrowiu, mielibyśmy pracować jeszcze krócej? Bo należy im się kawałek szczęśliwego życia bez pracy? Taki prezent na jesień życia? Piękna to idea, choć strasznie wredna.
I tak pracuje jedynie co trzeci Polak po pięćdziesiątce
Nie stać nas na to. Nie stać i systemu emerytalnego i rynku pracy.
Zacznijmy od tego pierwszego. Gdyby z możliwości przejścia na emeryturę stażową skorzystali wszyscy do tego uprawnieni, w latach 2022-2031 wydatki na emerytury z FUS wzrosłyby o 70,9 mld zł. A jednocześnie spadłyby wpływy do FUS-u ze składek pracowników o 50,2 mld zł, bo wzrosłaby liczba ludzi odchodzących z rynku pracy. Razem daje to dziurę budżetową wartą 121,1 mld zł.
Przypomnę nieśmiało, że dziura w FUS i tak jest ogromna i w latach 2021-2025 będzie wahać się w przedziale 53-77 mld zł.
Po drugie – rynek pracy. Niby mamy bezrobocie na bardzo niskim poziomie 5,5 proc. Ale jednocześnie mamy w Polsce bardzo niską aktywność zawodową. Aż czterech na 10 mieszkańców Polski nie podejmuje pracy!
A te wskaźniki ostatnio się pogarszają. Według GUS na koniec 2020 r. na 1000 osób pracujących przypadało 860 niepracujących i to najgorszy wynik od 2014 r. W grupie osób powyżej 50. roku życia jest znacznie gorzej, pracuje tylko 34 proc. z nich.
Przyszłość rysuje się jeszcze czarniej, bo szacunki pokazują, że w 2050 r. już około jednej trzeciej naszego społeczeństwa będą stanowić osoby w wieku powyżej 65. roku życia. Prognozy ZUS mówią z kolei, że do 2080 r. liczba osób w wieku produkcyjnym osiągnie ok. 14 mln, natomiast w wieku poprodukcyjnym przekroczy 15 mln.
Eksperci Instytutu Emerytalnego jakiś czas temu policzyli, że z powodów demograficznych do 2038 r. z polskiego rynku pracy zniknie około 2,3 mln osób. Trzeba temu zapobiec. Jak? Według IE wyrównując i podnosząc wiek emerytalny do 67 lat. W przypadku mężczyzn powinno to nastąpić już do 2025 r., a w przypadku kobiet do 2040 r.
A my właśnie próbujemy robić coś dokładnie odwrotnego.
Emerytury stażowe. Populizm level master
Emerytury stażowe negatywnie odbiją się na emerytach. Wskazywała na to Sejmie podczas wtorkowej dyskusji Joanna Frydrych z Koalicji Obywatelskiej, która zwróciła uwagę, że wiele osób, które zdecydowałyby się na przejście na emeryturę stażową, otrzymywałyby dużo niższe emerytury.
Przykład? Mężczyzna, który obecnie otrzymuje 3184,20 zł, gdyby zdecydował się na emeryturę stażową, otrzymywałby świadczenie w wysokości 2564,61 zł, czyli o 619,59 zł miesięcznie mniej. Kobieta, która po osiągnięciu wieku emerytalnego otrzymuje 2127,81 zł, przez wcześniejszą emeryturę stażową, otrzymywałaby 1743,18 zł, czyli o 384,63 zł mniej.
I co? I zupełnie nic. To wcale nie był argument, by opowiedzieć się przeciw pomysłowi destrukcyjnemu dla wszystkich. Posłanka KO opowiedziała się za skierowaniem projektu do dalszych prac w komisjach – z racji tego, że jest to projekt obywatelski i jest duże oczekiwanie społeczne na wprowadzenie emerytur stażowych.
Za dalszymi pracami nad tym pomysłem były zresztą wszystkie kluby parlamentarne, poza wspomnianą Konfederacją. I wszyscy używali okrągłych słówek, mówiąc, że trzeba słuchać ludu. A jak lud powie, że chce powszechnego dostępu do broni albo aborcji na życzenia, to też będziecie go słuchać?