Rząd najpierw sypnął kasą górnikom, a teraz dziwi się, że inni też chcą
Dogadując się z górnikami i idąc im w wielu kwestiach na rękę, rząd rozpalił wyobraźnię innych grup zawodowych, których też jak najbardziej dotyczy transformacja energetyczna. Teraz do żądających dla siebie takich samych rozwiązań i oddzielnej umowy społecznej energetyków dołączają firmy energetyczne.

Przed rządem pracowite wakacje. Z jednej strony trzeba w Brukseli budować dobry klimat do rozmów w sprawie umowy społecznej z górnikami (zgodnie z porozumieniem z września 2020 r. uzgodnione zapisy tylko wtedy wejdą w życie, jak zgodzi się na nie Komisja Europejska), a z drugiej trzeba uspokajać nastroje dotyczące transformacji energetycznej, które są coraz bardziej niespokojne. Bo już nie tylko energetycy i ciepłownicy chcą – tak jak wynegocjowali to górnicy – gwarancji zatrudnienia, jednorazowych odpraw, czy indeksacji wynagrodzeń w kolejnych latach. Teraz o swoje zaczynają walczyć firmy okołogórnicze.
Umowa społeczna: inni też chcą mieć tak dobrze jak górnicy
Jednocześnie Siekaniec zwraca uwagę, jak wielu pracowników nie obejmuje umowa społeczna z rządem. Chodzi na przykład o drążących kopalniane chodniki i wykonujące roboty przygotowawcze.
I jest jeszcze jedna, liczniejsza grupa: chodzi o firmy, które prowadzą różna działalność usługową dla kopalń. Zdaniem ZZG rząd w trakcie negocjacji z górnikami w sprawie umowy społecznej o tych wszystkich ludziach po prostu zapomniał.
Dlatego związkowcy postanowili napisać list do Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii, w którym wnoszą o przedstawienie propozycji osłonowych dla pracujących w branżach okołogórniczych. Jego autorzy przypominają też, że ten bardzo poważny problem może dotyczyć nawet „kilkuset tysięcy pracowników”.
Inni też czekają na umowy z rządem
Rząd obiecał podjąć rozmowy z energetykami jak najszybciej. Ale te negocjacje zanim się rozkręcą na dobre, wcale nie muszą być łatwe. Zwłaszcza że druga strona czuje się od roku pomijana. Listy i apele w sprawie włączenia ich do rozmów o kształcie polskiej transformacji energetycznej dostał premier, prezydent, nawet szef PiS. Nikt też nie pochylił się nad ich propozycjami, czy też uwagami dotyczącymi powstania Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, której podstawowym zadaniem ma być posprzątanie po państwowych spółkach aktywów węglowych. Swoimi wątpliwościami w tym względzie zresztą podzielili się już z NIK, która ma sprawdzić, zgodnie z zapowiedziami prezesa Mariana Banasia, czy odejście od węgla faktycznie jest bezpieczne energetycznie dla Polski.
Teraz w podobnym tonie o firmach okołogórniczych wypowiada się ZZG.