Prawnicy dla Ziemi: umowa społeczna z górnikami nie ma sensu, bo i tak veto zgłosi Bruksela
W piątek mają być kontynuowane negocjacje rządu z górnikami w sprawie umowy społecznej, która ma być fundamentem dla transformacji polskiego górnictwa i energetyki. Fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi przekonuje jednak, że to strata czasu, bo Bruksela i tak się pod tym dokumentem nie podpisze.
Od miesięcy wiele oczu zwróconych jest na Katowice, gdzie w tutejszym Śląskim Urzędzie Wojewódzkim prowadzone są negocjacje rządu w sprawie umowy społecznej. Jej spisanie ustalono w porozumieniu z 25 września 2020 r. Tak samo, jak to, że na późniejsze ustalenia musi zgodzić się Komisja Europejska. Nie można było zrezygnować z tego zapisu, skoro rząd planuje dotowanie górnictwa na poziomie nawet 2 mld zł rocznie, przy tym, jak Bruksela nie zawsze przychylnym okiem patrzy na każdą pomoc publiczną. Zwłaszcza tą idącą na przekór unijnym strategiom klimatycznym.
Bogusław Hutek, szef „Solidarności” w Polskiej Grupie Górniczej, mówi, że negocjacje z rządem są w 80 proc. już zakończone. Teraz rozmowy będą dotyczyć najbardziej spornych kwestii: gwarancji założonego czasu dla kopalń (ostatnia ma być zlikwidowana w 2049 r.), a także gwarancji zatrudnienia dla górników, na co nie chce się zgodzić rządy. Żeby potem nie odpierać zarzutów o faworyzowanie jednej grupy zawodowej w trakcie pandemii. Tyle że przedstawiciele Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi już teraz przekonują, że to strata czasu.
Lepiej skupić się na transformacji Śląska i dobrych osłonach socjalnych dla zwalnianych pracowników
– radzą.
Umowa społeczna do kosza, bo Bruksela nie da zielonego światła?
Prawnicy dla Ziemi przekonują, że prowadzenie rozmów z górnikami w tym kształcie jak dotychczas nie ma żadnego sensu. Zdaniem Wojciecha Kukuły, starszego prawnika w ClientEarth, „przeciągające się rozmowy w sprawie umowy społecznej dla branży wydobycia węgla kamiennego stanowią swego rodzaj teatr”.
Wszystkie strony mają świadomość sytuacji, że czas węgla dobiega końca i przyszła pora na radykalne ruchy, ale udają, że w Brukseli uda się wynegocjować coś więcej niż pomoc dla zwalnianych pracowników
– mówi Wojciech Kukuła.
Przedstawiciele ClientEarth mają mocne argumenty. Ich zdaniem w unijnych regulacjach bardzo jednoznacznie określono, w jakich okolicznościach możliwa jest pomoc publiczna dla górnictwa węgla kamiennego. Nie ma wśród nich takich przesłanek, według których pomoc państwa trafia do działających kopalni.
Co więcej, jak przekonują Prawnicy dla Ziemi, obecnie Bruksela bardzo dokładnie sprawdza państwowe środki pomocowe pod kątem ich wpływu na ogłoszoną od 2050 r. neutralność klimatyczną w UE. Taki instrument mógłby być zatwierdzony na podstawie Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W ocenie ClientEarth nie ma jednak ku temu przesłanek.
Lepiej skupić się na transformacji całego Śląska
Prawnicy dla Ziemi analizując możliwą odpowiedź Brukseli na umowę społeczną dotyczącą polskiego górnictwa przypominają lata rozmów na temat propozycji polskiego rządu w sprawie wprowadzenia ulg w nowej opłacie mocowej dla krajowego przemysłu. Koniec końców nie było zgody na takie rozwiązanie.
Próby wyszarpania kolejnej zgody Komisji na dotowanie polskich kopalń mogą skończyć się podobnie
– twierdzi Wojciech Kukuła.
Dlatego jego zdaniem w tej sytuacji najlepiej skoncentrować się na transformacji Śląska, Przy okazji ekspert zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. Zaproponowana bowiem formuła umowy społecznej nie wywołuje bezpośrednio skutków prawnych. Nie ma więc też stosownej egzekucji, w przypadku kiedy rząd nie wywiązywałby się z poszczególnych jej zapisów.
Reprezentujący ClientEarth przypominają, że w 2018 r. udało się już wynegocjować jeden program pomocowy dla polskiego górnictwa, który pozwala łożyć do 2023 r. prawie 13 mld zł dotacji z budżetu państwa. Jednak liczenie na to, że teraz będzie podobnie - jest już zbyt ryzykowne.
Tymczasem z ostatnich doniesień znad stołu negocjacyjnego rządu i górników wynika, że dalsze rozmowy prowadzone są już bez Dominika Kolorza, przewodniczącego zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarności”, jednego z sygnatariuszy porozumienia z 25 września 2020 r. To może dodatkowo utrudnić negocjacje i podpisanie ostatecznie umowy społecznej.