Uber wystrzeli po pandemii jak rakieta? Firma nie nadąża z zamówieniami, eksperci zachwyceni
Schudł, przyjął szczepionkę i świetnie wykorzystał czas izolacji społecznej – gdyby Uber był człowiekiem, pewnie właśnie w taki sposób opisaliby go analitycy giełdowi. Spółka podała właśnie, że w marcu liczba przejazdów była najwyższa od roku. Dla amerykańskiego startupu pandemia właśnie dobiega końca.
Paraliż związany z wybuchem pandemii fatalnie odbił się na kondycji Ubera. Tak samo, jak firmy taksówkowe, spółka straciła 80-90 proc. przejazdów. Pasażerowie bali się zakażeń w samochodach, pracowali z domów, przestali chodzić na imprezy. Część Ubera związana z przejazdami praktycznie umarła.
Teraz nadchodzi jednak wielki comeback. Firma poinformowała, że w marcu liczba rezerwacji brutto wzrosła o 9 proc. w porównaniu z lutym. Tak dobrej sytuacji Uber nie pamięta od feralnego marca 2020 r.
W szalonym tempie rośnie także inna usługa. Uber Eats urósł o 150 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Doszło do tego, że Amerykanom zaczęło brakować rąk do pracy.
Ćwierć miliarda dla kierowców
Wraz ze wzrostem liczby szczepień w Stanach Zjednoczonych, obserwujemy, że popyt konsumentów na mobilność odradza się szybciej niż dostępność kierowców, a zapotrzebowanie konsumentów na dostawę nadal przekracza dostępność kurierów
– czytamy w komunikacie
Uber zamierza teraz wysupłać 250 mln dol., by zachęcić do pracy nowych kierowców. Pieniądze pójdą na premie dla kierowców, gwarantowane wynagrodzenie i wprowadzanie do firmy nowych osób. W rozmowie z CNBC szef spółki Dara Khosrowshahi zadeklarował, że jeśli on i jego firma będą musieli nadal pochylać się nad tematem bezpiecznych zarobków to „zrobimy to, co musimy”.
To ostatnie nie do końca zależy jednak od samej polityki firmy. W niedawno ogłoszonym wyroku Sąd Najwyższy w Wielkiej Brytanii zaklasyfikował kierowców Ubera jako pracowników, dają im jednocześnie prawa podobne do osób pracujących na etacie. Choć mowa tu wyłącznie o rynku brytyjskim, spółka przyznała, że odbije się to na jej globalnych wynikach.
Rentowność jest „za rogiem"?
Mimo tego analitycy wydają się zachwyceni. Brett Thill i John Byun z Jefferies twierdzą, że rentowność jest tuż za rogiem. Dlaczego? Ich zdaniem Uber świetnie przygotował się do postcovidowej rzeczywistości. Jego wzrost napędzają dwa silniki – przejazdy i dostawy jedzenia. Ten drugi „działała jako świetne zabezpieczenie przed gwałtownym spadkiem kursów podczas pandemii”.
I teraz – podkreślają obaj jegomoście – wraz z wprowadzaniem szczepionek pasażerowie coraz chętniej będą wracać do taksówek. Jednocześnie klienci rozleniwieni dostawą jedzenia pod same drzwi nie będą masowo zmieniać covidowych nawyków. Firma odrodzi się więc w jednym segmencie działalności i zachowa wzrosty w drugim. Khosrowshahi snuje do tego plany dostaw alkoholu i marihuany.
Poprawie sytuacji finansowej sprzyjać ma również znaczne odchudzenie Ubera. Spółka opuściła kilka nierokujących rynków. Pod młotek poszedł też mocno deficytowy Advanced Technologies Group, który zajmował się pracami nad autonomicznym pojazdem. Analitycy prognozują, że startup pochwali się rentownością już w IV kwartale 2021 r.
Te zapowiedzi wystarczyły, by kurs giełdowy wystrzelił w górę. W poniedziałek wartość akcji platformy wzrosła o niemal 3 proc.
Wyjście Ubera na prostą zostałoby z pewnością przyjęte gromkimi oklaskami przez inwestorów. Już w momencie debiutu na giełdzie spółka cieszyła się wątpliwą sławą firmy, która przepaliła 10 mld dol. W 2019 r. platforma dodała do tego kolejne 8,5 mld dol.
Gdy Dara Khosrowshahi zapowiadał, że rentowność jest tuż za rogiem, pasażerowie przestali wsiadać do samochodów, obawiając się złapania Covid-19. Uber nie miał wyjścia, pochylił się nad piecem i wielką szuflą zagarnął kolejne 6,7 mld dol. W pocovidowej rzeczywistości na takie Bizancjum nie będzie już miejsca. Khosrowshahi wydaje się to świetnie rozumieć.