REKLAMA

Uber właśnie przyznał, że plan zastąpienia kierowców automatami był mrzonką

To miał być jeden z najważniejszych, jeśli nie najważniejszy, projekt Ubera. Plan opracowania autonomicznych samochodów własnej konstrukcji mógł dać amerykańskiej spółce dominacje na rynku przewozów osób na długie lata. Dzisiaj wiemy już, że jedynym efektem tych marzeń było przepalenie setek milionów dolarów od inwestorów.

Samochody autonomiczne. Uber właśnie przyznał, że plan zastąpienia kierowców automatami był mrzonką
REKLAMA

Taksówki bez narzekających na płace i brak świadczeń socjalnych kierowców były marzeniem założyciela Ubera Travisa Kalanicka. Zero protestów, zero konfliktów z prawem. Tylko inteligentny algorytm, który kieruje samochody z punktu A do punktu B. A Uber zgarnia kasę.

REKLAMA

Uber sprzedaje, ale nie do końca

Wyglądało to jednak nazbyt pięknie i właśnie okazało się, że Kalanick, a później jego następca – Dara Khosrowshahi - rzeczywiście nieco przeszarżowali, obiecując obniżenie kosztów. Po wpompowaniu kilkuset milionów dolarów Uber sprzedaje spółkę Advanced Technologies Group, która zajmuje się pracami nad autonomicznym pojazdem. Nabywcą jest Aurora - startup istniejący od trzech lat, na którego pokładzie są osoby odpowiedzialne wcześniej za rozwój technologii samojezdnych samochodów w Google i Uberze.

Amerykanie nie rezygnują jednak do końca ze swoich pierwotnych planów. Uber zainwestuje jednocześnie 400 mln w rozwój Aurory, zapewniając sobie 26 proc. udziałów, a Khosrowshahi zasiądzie w zarządzie. Wcześniej startup informował o „znaczącej inwestycji” ze strony Amazona. Dotychczasowe osiągnięcia ATG nie idą więc w nieznane ręce. Dla Ubera to istotna wiadomość, bo widać, że spółka ostrzy sobie zęby na końcowe efekty.

Platforma pozbywa się zapewne ATG z poczuciem ulgi. Ogromne nadzieje najpierw ostudził wypadek autonomicznego samochodu Ubera w Arizonie, w wyniku którego zginęła kobieta. Po tym tragicznym wydarzeniu zawieszono testy drogowe.

Spółka zmagała się także z oskarżeniami o kradzież własności intelektualnej kierowanymi przez należącą do Alphabetu firmę Waymo. Spółka-matka Google’a twierdziła, że jej były inżynier Anthony Levandowski zabrał ze sobą owoce prac Waymo. W wyniku ugody Uber zgodził się przekazać Google udziały w firmie o wartości 72 milionów dolarów.

Największym problemem dla Ubera był jednak fakt, że do działalności ATG trzeba było nieustannie dopłacać. W 2018 r. pół miliarda dolarów na rozwój wpłynęło od Toyoty. Rok później kolejny miliard na stół wyłożył fundusz inwestycyjny SoftBank Vision Fund.

Inwestorzy domagają się zysków

REKLAMA

I być może to dokładanie do pieca trwałoby nadal, gdyby Uber nie zdecydował się wejść na giełdę. Inwestorzy zaczęli naciskać Khosrowshahi, by ten pokazał w końcu choćby kwartalne zyski. Szef Ubera obiecał, że jego firma wyjdzie nad kreskę, po czym w cały rynek przewozów jak grom z jasnego nieba uderzył koronawirus. Teraz platforma o rentowności może zapomnieć. Priorytetem stało się za to cięcie kosztów. I właśnie stąd decyzja o sprzedaży ATG. Wszystko to miałoby nawet ręce i nogi, gdyby nie to, że wcześniej Uber tłumaczył, iż autonomiczne pojazdy są mu potrzebne, by... dojść do owej rentowności.

Ambitne wizje, w których pasażerowie wsiadają do pustych samochodów, trzeba tymczasowo odłożyć na półkę. Tym bardziej że dyrektor generalny Aurory, Chris Urmson, przyznał wprost: taksówki nie są naszym priorytetem. Na razie startup zamierza skupić się na budowie autonomicznej ciężarówki, wychodząc z założenia, że jazda po autostradach będzie dla robota prostsza, niż nawigowanie w gąszczu miejskich znaków i świateł ulicznych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA