Toksyczne powietrze i ściek zamiast potoku. Rośnie liczba zarzutów ws. kopalni Turów
Czesi ze Stowarzyszenia Sąsiedzkiego Uhelna nie zostawiają suchej nitki na porozumieniu z Polską w sprawie kopalni Turów. Wytykają rządowi w Pradze, że w ten sposób naraził Czechów na dodatkowe koszty. Dlatego tamtejsi aktywiści zdecydowali się na złożenie skargi konstytucyjnej na swój rząd, który miał całkowicie zrezygnować z ochrony zasobów wodnych, środowiska i zdrowia mieszkańców.
Pamiętacie jeszcze spór z Czechami o kopalnię Turów? Premier Mateusz Morawiecki nie umiał się dogadać z kolegami z południa przez dwa lata. W końcu udało się to po zmianie warty w Pradze, kiedy wybory wygrała Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS), sojusznik PiS w Parlamencie Europejskim. W międzyczasie nasi południowi sąsiedzi stracili już do Warszawy cierpliwość i zainteresowali całą sprawą Trybunał Sprawiedliwości UE, który najpierw nakazał kopalnię Turów zamknąć (tak szybko, jak to możliwe), a potem za brak wykonania tego wskazania, nałożył na Polskę karę finansową w wysokości 500 tys. euro za każdy dzień zwłoki. Wreszcie rządy Czech i Polski podpisały w tej sprawie porozumienie na początku lutego 2022 r. W naszym kraju szybko uznano, że to kończy całą sprawę. Ale Czesi widzą to całkiem inaczej.
Kopalnia Turów: skarga na czeski rząd
Milan Starec jest też współzałożycielem Stowarzyszenia Sąsiedzkiego Uhelna, które zdecydowało się na złożenie skargi konstytucyjnej na czeski rząd, który zdaniem aktywistów, nie powinien podpisywać tak skonstruowanego porozumienia z Polską.
Wcześniej pretensje o to samo miała partia ANO byłego premiera, która zarzucała rządowi w Pradze, że koniec końców wynegocjował niższe odszkodowanie od Polski, niż to pierwotnie ustalano. Partia Piratów z kolei, która obecnie tworzy koalicję rządową razem z ODS, Burmistrzami i Niezależnymi (STAN), chadekami z KDU-CSL i liberałami z TOP 09, zarzucała, że umowę z Polską tak naprawdę podpisano w tajemnicy, z naruszeniem podstawowych zasad przejrzystości.
Zbyt małe pieniądze, bo analizy były stare
Czescy aktywiści wytykają, że uzgodniona z rządem Mateusza Morawieckiego rekompensata finansowa, która miała pokryć koszty budowy zastępczej infrastruktury wodociągowej, nie jest wystarczająca. Zdaniem Milana Stareca brakować może nawet 700 mln koron czeskich, czyli jakieś 133 mln zł. Wszystko dlatego, że należne od Polaków pieniądze wyliczano na podstawie badań sprzed kilku lat.
Opierano się m.in. na studium Północnoczeskiej Spółki Wodnej pochodzi z 2015 r. Zarządzający z nią są powiązani z gubernatorem Kraju Libereckiego Martinem Putą, który przez wiele miesięcy zabiegał o jak najszybsze podpisanie umowy z Polską.
Polska kopalnia zmienia potok w ściek?
Na tym krytyka porozumienia czesko-polskiego w sprawie kopalni Turów wcale się nie kończy. Milan Starec wytyka, że uzgodniona w międzyrządowej umowie kurtyna uszczelniająca (wał ochronny) nie spełnia swojego zadania, co mają wykazywać najnowsze dane geologiczne. Do listy uwag dołączają także ustalenia Greenpeace Polska. Naukowcy współpracujący z polskimi ekologami przeprowadzili pomiary szkodliwych substancji w rzece Miedzianka, która wpływa do Polski z Czech, przepływa przez Bogatynię i uchodzi do Nysy Łużyckiej. Wyniki tych badań nie napawają optymizmem.
Przyczyną takiego stanu rzeczy ma być zrzut do Miedzianki znacznych ilości chlorków i siarczanów, występujących w wodach z odwadniania odkrywki Turów i w ściekach przemysłowych z Elektrowni Turów.
Niestety, ale Czesi zaczęli też badać swoje powietrze
Milan Starec zwraca uwagę jeszcze na jedną sprawę. Chodzi o wpływ spalanego węgla w Elektrowni Turów na środowisko i kondycję powietrza. Członek Stowarzyszenia Sąsiedzkiego Uhelna powołuje się przy tym na analizy przeprowadzone przez Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem, zgodnie z którymi Elektrownia Turów jest siódmą najbardziej toksyczną elektrownią w UE.