REKLAMA

To już ostatni dzwonek na zmiany. Inaczej obecni 40-latkowie będą przymierać głodem na emeryturze

Jeśli nic się nie zmieni, to już pokolenie obecnych 40-latków będzie przymierać głodem na emeryturze. W Polsce od lat przyrost naturalny jest ujemny i choć Rodzina 500+ nieco poprawiła współczynnik dzietności, to znów wróciliśmy do poziomów sprzed wprowadzenia tego programu. Niektóre analizy wskazują nawet, że za 80 lat liczba ludności w Polsce skurczy się do 23 mln. To już ostatni dzwonek, by naprawić tę sytuację. Ale jak?

To już ostatni dzwonek na zmiany sytuacji demograficznej w Polsce
REKLAMA

Autor: Grażyna Śleszyńska, analizuje zjawiska makroekonomiczne i polityczne, współtworzyła Forum Ekonomiczne w Krynicy, Obserwator Finansowy

REKLAMA

Niski poziom dzietności oznacza, że w przyszłości zmniejszy się liczba kobiet w wieku rozrodczym, a tym samym liczba nowo narodzonych dzieci. Z czasem uszczupli to populację osób zdolnych podjąć pracę. Jeśli dodać do tego wzrost udziału emerytów w ogólnej populacji, to prostą drogą zmierzamy do wymierania społeczeństwa.

Kryzys demograficzny jest wypadkową dwóch tendencji. Z jednej strony dzięki ogólnej poprawie zdrowia i warunków egzystencji wzrasta przeciętna długość życia. Z drugiej – zmiany modelu rodziny oraz ewolucja społecznej roli kobiet prowadzą do spadku współczynnika dzietności.

Polska zmaga się z kryzysem dzietności nie od wczoraj

Stan depresji urodzeniowej trwa już prawie 30 lat – czytamy w raporcie GUS pt. „Sytuacja demograficzna Polski do 2021 r.”. Od 1990 r. współczynnik dzietności (przeciętna liczba dzieci, które urodziłaby kobieta w ciągu całego okresu rozrodczego) kształtuje się poniżej 2, czyli nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń. Tymczasem, aby zapewnić stabilny rozwój demograficzny kraju, w danym roku na każde 100 kobiet w wieku rozrodczym powinno przypadać średnio co najmniej 210–215 urodzonych dzieci (współczynnik dzietności na poziomie 2,10–2,15). Wskaźnik dzietności osiągnął historyczne minimum na poziomie 1,22 w 2003 r. Po przejściowej poprawie w latach 2015–2019 spadł obecnie do – 1,33, czyli do poziomu sprzed wprowadzenia programu Rodzina 500+.

Dołuje także przyrost naturalny, który od blisko dekady pozostaje ujemny. Pandemia tylko wyostrzyła ten stan rzeczy. W końcu 2021 r. liczba ludności Polski wyniosła 37,9 mln, tj. o prawie 181 tys. mniej niż w końcu 2020 r. Na każde 10 tys. ludności ubyło 47 osób. Dla porównania w okresie wyżu demograficznego lat 50. na każde 10 tys. przybywało ok. 200 osób, natomiast w latach 80. – ok. 100. W 2021 r. zmarło ponad 519 tys. osób, z czego blisko 93 tys. (18 proc.) w wyniku COVID-19. Współczynnik przyrostu naturalnego (na 1000 mieszkańców) wyniósł –4,9‰ w stosunku do –3,2‰ w 2020 r.

Nasze społeczeństwo starzeje się

Jednocześnie niezmiennie rośnie liczba osób w wieku emerytalnym – w 2021 r. zwiększyła się o 123 tys. osób do wielkości ponad 7,2 mln, co stanowi blisko 19 proc. ogólnej liczby ludności (w 1990 r. osoby starsze stanowiły 10 proc. ludności). Udział dzieci i młodzieży w ogólnej liczbie ludności wynosi obecnie zaledwie 19 proc. wobec 29 proc. w 1990 r. Na jego obniżenie wpływa nie tylko zmniejszona dzietność, lecz także emigracja z Polski osób młodych, charakteryzujących się wysoką dynamiką populacyjną. W latach 2006–2015 saldo migracji w Polsce było ujemne. Skala emigracji, z jaką mieliśmy do czynienia tuż po przystąpieniu do Unii Europejskiej, mocno uszczupliła potencjał demograficzny naszego kraju. Dodatkową negatywną stroną tego procesu był drenaż mózgów.

Drugą, oprócz spadku dzietności, przyczyną starzenia się populacji jest zwiększenie udziału osób starszych w ogólnej liczbie ludności. Wynika ono z ciągłego wydłużania się przeciętnego trwania życia dzięki postępowi w medycynie. W Polsce w latach 1950–2019 trwanie życia mężczyzn wydłużyło się mniej więcej o 18 lat, kobiet – mniej więcej o 20 lat. Mediana wieku w 2021 r. wyniosła prawie 77 lat (72 lata dla mężczyzn i 82 lata dla kobiet), podczas gdy w 2000 r. były to 73 lata (odpowiednio 69 lat dla mężczyzn i 78 lat dla kobiet). Wydłużanie trwania życia przez długi czas przypisywano głównie zmniejszeniu umieralności niemowląt. W ostatnich latach coraz większego znaczenia nabierał również spadek częstości zgonów wśród osób starszych. W prognozach demograficznych Głównego Urzędu Statystycznego dla Polski przewiduje się, że w 2050 r. trwanie życia kobiet wyniesie 88,4 roku, a dla mężczyzn 83 lata.

Więcej o kryzysie demograficznym w Polsce przeczytasz na Spider's Web:

Polacy pracują na coraz więcej osób niepracujących

Konsekwencją starzenia się społeczeństwa jest wzrost tzw. obciążenia demograficznego ludności w wieku produkcyjnym osobami, które zakończyły okres swojej aktywności zawodowej lub jeszcze jej nie rozpoczęły. Współczynnik obciążenia demograficznego obrazuje liczbę osób w wieku nieprodukcyjnym przypadającą na 100 osób w wieku produkcyjnym. W 2021 r. wyniósł on 69 wobec 55 w 2010 r. Prawdziwie niepokojąca jest jednak nie tyle ogólna wartość tego współczynnika, ile proporcje współczynników cząstkowych: liczby osób w wieku przedprodukcyjnym oraz liczby osób w wieku poprodukcyjnym. Współczynnik obciążenia dla osób w wieku przedprodukcyjnym od kilku lat pozostaje praktycznie bez zmian, natomiast rośnie ten dla wieku poprodukcyjnego. W 2021 r. na każde 100 osób w wieku produkcyjnym przypadało 31 osób w wieku przedprodukcyjnym, natomiast w wieku poprodukcyjnym – aż 38 osób. Oznacza to, że liczba osób, które w przyszłości podejmą pracę, jest mniejsza niż tych, które opuściły rynek pracy. Jeszcze w 2010 r. cząstkowe współczynniki obciążenia kształtowały się na poziomie 29 i 26, w 2000 r. wynosiły odpowiednio 40 i 24, a na początku lat 90. XX w. – 52 i 22.

Obciążenie demograficzne grozi niewydolnością systemu zabezpieczenia społecznego i obniżeniem wysokości przyszłych emerytur, ponieważ świadczenia emerytalne biorą się ze składek wpłacanych na bieżąco przez pokolenie osób pracujących. Jeśli politycy chcą myśleć poważnie o demografii, to powrócą w przyszłej kadencji parlamentu do kwestii wieku emerytalnego. W zawodach urzędniczych, biurowych, które nie wymagają ciężkiej pracy fizycznej, naprawdę nie ma negatywnych przesłanek do wcześniejszej emerytury. Różnicowanie społeczeństwa z pewnością nie będzie pomysłem popularnym, ale w pewnym sensie sprawiedliwym. Odważnej decyzji wymaga równie niepopularna reforma systemu zabezpieczenia socjalnego polegająca na podniesieniu składek. Trudno też Polakom zapomnieć fatalny krok ze strony ekipy PO–PSL, która dokonała demontażu otwartych funduszy emerytalnych (OFE), podważając zaufanie obywateli do państwa.

Liczba ludności Polski drastycznie się zmniejsza

Ostrożne prognozy GUS mówią, że do 2050 r. liczba ludności Polski zmniejszy się o 4,4 mln osób. Największy wpływ na to będzie miała umieralność. Przewiduje się, że w 2050 r. liczba zgonów sięgnie blisko 430 tys. W wiek największej umieralności systematycznie będą bowiem wchodzić roczniki należące do wyżu demograficznego z drugiej połowy lat 50. XX w. Wiek emerytalny zaczną natomiast osiągać obecni 30–40-latkowie. Mediana wieku ludności wyniesie ponad 52 lata, czyli mniej więcej o 11 lat więcej niż obecnie, co oznacza, że ponad połowa mieszkańców Polski będzie miała ponad 50 lat. Z kolei Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje w swojej projekcji, że przy założeniu stałego, chociaż niewielkiego wzrostu dzietności w przyszłości populacja naszego kraju spadnie w 2100 r. do 23 mln. W scenariuszu „bez zmian” na koniec XXI w. liczba ludności Polski wyniosłaby zaledwie 16,3 mln. I to byłby prawdziwy dramat.

Jakie bariery napotyka dzietność?

Cała nadzieja we wzroście dzietności. Jak ją wspierać? Istotną barierą, na jaką napotykają młodzi ludzie chcący założyć rodzinę, są nieodpowiednie warunki mieszkaniowe. Młodych ludzi nie stać na zakup mieszkania czy budowę domu. Uzyskanie kredytu także nie jest proste, zwłaszcza w sytuacji, gdy młodzi małżonkowie nie dysponują oszczędnościami, które mogliby przeznaczyć na wkład własny albo zarabiają zbyt skromnie, by mieć zdolność kredytową. Nie ułatwiają tego również pracodawcy zatrudniający często na umowach cywilnoprawnych. Niestabilna sytuacja finansowa przyczynia się do odkładania, a nawet porzucania planów powiększenia rodziny. Jak pokazuje obecny wskaźnik dzietności, oferowane przez państwo – naprawdę hojne – świadczenia pieniężne, np. „Rodzina 500+”, „Dobry Start” czy becikowe, nie są wystarczającym czynnikiem motywującym do starań o pierwsze czy kolejne dziecko. Warte rozważenia byłoby, po pierwsze, wprowadzenie wyższych ulg podatkowych na dziecko lub dzieci, jeżeli rodzice (lub jeden rodzic samotnie wychowujący dziecko) pracują zawodowo; po drugie, wprowadzenie dodatkowych ulg podatkowych dla pracodawców przedłużających umowę o pracę z rodzicem wracającym do pracy po urlopie rodzicielskim, którego dziecko nie ukończyło 3. roku życia.

Na szczególną uwagę zasługuje potrzeba instytucjonalnego wsparcia wychowawczo-opiekuńczego, które umożliwia matkom powrót na rynek pracy. Wskaźniki dotyczące liczby miejsc w żłobkach, klubach dziecięcych czy innych formach opieki nad dziećmi do lat 3 nisko plasują Polskę w rankingach europejskich. Zapewnienie dostatecznej liczby miejsc w żłobkach i przedszkolach jest rolą samorządów. Rodzice nie powinni jeszcze przed urodzeniem dziecka martwić się o to, czy będą w stanie zapewnić mu opiekę po upływie urlopu macierzyńskiego, rodzicielskiego czy wychowawczego, co dzieje się obecnie, zwłaszcza w dużych ośrodkach miejskich, gdzie zapotrzebowanie przewyższa liczbę dostępnych miejsc w instytucjach opieki dla dzieci. Realizowany od 2011 r. program MALUCH+ ma na celu tworzenie nowych miejsc opieki dla dzieci w wieku do lat 3. Rozbudowa infrastruktury żłobkowej figuruje także na liście przedsięwzięć realizowanych z unijnych funduszy spójności.

REKLAMA

Osobną kwestią jest dofinansowanie opieki nad dziećmi w tego rodzaju placówkach, zwłaszcza niepublicznych, lub równoważne wsparcie finansowe dla tych rodziców, którzy chcą samodzielnie opiekować się dzieckiem do ukończenia przez nie 3. roku życia. Istotne jest wprowadzenie takich rozwiązań, które umożliwiłyby rodzicom realizowanie preferowanego wzoru życia rodzinnego w pierwszych latach życia dziecka.

Starzenie się społeczeństwa oznacza kurczenie się zasobów pracy w Polsce. Ciągły spadek liczby ludności w wieku produkcyjnym będzie czynnikiem sprzyjającym długotrwałej stagnacji lub nawet recesji gospodarczej. Aby temu przeciwdziałać, trzeba poprawić przyrost naturalny. W tym celu konieczne będą: przegląd zachęt finansowych dla przyszłych rodziców, skuteczniejsze wsparcie dla kobiet wracających na rynek pracy po urlopie macierzyńskim, ułatwienia w dostępie do kredytów mieszkaniowych (teraz obarczonych horrendalnymi ratami) oraz do instytucjonalnej opieki nad małymi dziećmi. Trzeba się także otworzyć na imigrantów, ponieważ rynek będzie generował popyt na pracę cudzoziemców. Napływ uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy jest w tym kontekście zjawiskiem pozytywnym dla rozwoju społeczno-gospodarczego Polski. W dłuższym horyzoncie czasowym import siły roboczej stanie się po prostu niezbędny, a kulturowo i językowo bliscy Polakom Ukraińcy mają największe szanse, aby naturalnie zasymilować się w naszym społeczeństwie. Wreszcie rządzący muszą poważnie, nie zważając na żadne protesty, wziąć się do reformy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. To naprawdę ostatni dzwonek. W przeciwnym razie pokolenie obecnych 40-latków będzie przymierać głodem na emeryturze.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA