Subwencje dla firm w kryzysie. Jak zdobyć pieniądze od rządu na ratowanie swojego biznesu?

Fot. Krystian Maj/KPRM

Obligacje PFR mają kupować banki. Jeśli nie będą zainteresowane, do akcji wkroczy Narodowy Bank Polski. Potem te pieniądze mają trafić do przedsiębiorców w formie subwencji, by ci dzięki nim nie musieli zwalniać pracowników. Do zwrotu nawet tylko 25 proc. otrzymanych pieniędzy. Tak wygląda nowy mechanizm dodany do tarczy finansowa od rządu.

Kluczową zaletą nowej propozycji określonej mianem „tarczy finansowej” ma być prostota. Nie trzeba będzie zdobywać zaświadczeń czy wypełniać skomplikowanych druków. Wystarczy jedno oświadczenie przedsiębiorcy – i to złożone online. 

Beneficjent tarczy finansowej musi utrzymać prowadzoną do tej pory działalność. Nie może też zwalniać pracowników.

Pierwsza emisja obligacji PFR ma nastąpić jeszcze w kwietniu. I tym razem wyjątkowo nie trzeba martwić się o polityczne przepychanki. Zaproponowany mechanizm będzie realizowany na podstawie przyjętych już w Sejmie przepisów. Tym samym pierwsze pieniądze mogą trafić do beneficjentów już za 2-3 tygodnie. 

Z tych 100 mld zł przeznaczonych na ochronę miejsc pracy najwięcej, bo ok. 50 mld zł ma trafić do małych i średnich firm. Mikrofirmy mogą z kolei liczyć na wsparcie w wysokości ok. 25 mld zł - podobnie jak duże firmy. W przypadku mikrofirm (zatrudniających na umowę o pracę do 9 pracowników) maksymalna wysokość subwencji wynosi 324 tys. zł na trzy lata. Do 75 proc. uzyskanej kwoty będzie można umorzyć po 12 miesiącach. O ile firma dalej prosperuje i utrzymała dotychczasowy poziom zatrudnienia. 

W przypadku małych i średnich firm (zatrudnienie od 10 do 249 pracowników) maksymalna kwota, jaką można tą drogą uzyskać to 3,5 mln zł na trzy lata. Zwrot na takich samych zasadach: po roku, do 75 proc. jeżeli firma dalej działa i ma pracowników.

W przypadku dużych firm (zatrudnienie powyżej 250 pracowników) poziom finansowania ma być ustalany indywidualnie. Także w tym przypadku rząd zakłada, że umorzy do 75 proc. subwencji. W tym przypadku pomoc jednak ma mieć charakter bardziej inwestycyjny niż bezzwrotny. Obsługa największych firm ma być realizowana bezpośrednio w PFR. Na stronie Funduszu niebawem ma pojawić się też lista banków, których serwisy internetowe mają umożliwiać składania wniosków w ramach tarczy finansowej.

Nowa tarcza jest warta 100 mld zł. Pieniądze mają pochodzić z emisji obligacji przez Polski Fundusz Rozwoju. Te potem kupi NBP. PFR uzyskane tą drogą pieniądze zaś przekaże beneficjentom, czyli polskim firmom. Zwrot obejmuje jednak jedynie 40 proc. Brakujące 60 proc. mają z kolei pokryć obligacje Skarbu Państwa.

Dzięki takiemu zabiegowi te pieniędzy nie będą obciążać długu publicznego. W innym przypadku przekroczenie progu zadłużenia na poziomie do 60 proc. PKB oznaczałoby cięcie wydatków rządowych, co najbardziej odbiłoby się na budżetówce.

Premier Mateusz Morawiecki przekonuje, że nowa tarcza finansowa skonstruowana jest przede wszystkim w celu ratowania jak największej liczby miejsc pracy.

Zarzuty dotyczące pierwszej tarczy antykryzysowej dotyczyły przede wszystkim tego, że z zawartych w niej ulg mogli skorzystać tak naprawdę nieliczni. W dodatku wszystko oparte było na skomplikowanych zasadach, do których trzeba było nawet podręcznik pisać. Po kilku dniach słownych przepychanek i kolejnych aktualizacjach pierwotnej tarczy rząd przedstawił mechanizm, który wreszcie jest dobrze oceniany przez ekspertów.