REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton

Banki śmiały się, że Polacy przepłacają, biorąc stałą stopę. Teraz chcą ukarać ich za przezorność

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu kredytobiorca, który prosił o pokazanie wyliczeń kredytu ze stałą stopą procentową, budził wśród bankowców politowanie. No bo jak to? Tak świadomie i celowo chce pan przepłacać kilkaset złotych miesięcznie? Mimo to część Polaków zdecydowała się na taki wariant. A teraz, po nagłej podwyżce stóp, znów jest obiektem ataku ze strony banków.

06.06.2022
13:44
Stała stopa procentowa. Banki chcą ukarać Polaków za przezorność
REKLAMA

Trwa kłótnia o to, kogo powinny objąć tzw. wakacje kredytowe. Banki policzyły, że roczny koszt pomocy złotówkowym kredytobiorcom może sięgnąć nawet 16 mld zł i wpadły w lekki popłoch. Teraz urabiają rząd i opinię publiczną, twierdząc, że pomoc powinna być celowana i docierać tylko do najbardziej potrzebujących.

REKLAMA

Na pierwszy rzut oka trudno się z tym nie zgodzić. W ciągu kilku miesięcy raty kredytów poszły w górę dwukrotnie. Ale nie dla wszystkich. Najbardziej poszkodowaną grupą są kredytobiorcy, którzy zdecydowali się na zmienną stopę procentową. Jeszcze do niedawna była ona preferowana przez banki.

Ba, wiele z nich nie proponowało w ogóle kredytów na stopie stałej

Jeżeli jednak ktoś jednak znalazł taką ofertę, zdecydował się na nią, doradcy szybko sprowadzali go na ziemię. Wspomina o tym np. analityk rynku nieruchomości Tomasz Narkun w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Słyszę historie od tych, którzy rok temu przychodzili po kredyt i pytali o stałe oprocentowanie. Patrzono na nich ze zdziwieniem. Na przykład słyszeli od doradców: „Rata będzie wyższa o 300 zł. Co musiałoby się wydarzyć, żeby aż o tyle wzrosła przy zmiennym oprocentowaniu…" A dzisiaj ci ludzi mają 2 tysiące więcej na racie – opowiada ekspert.

Fakt, młodsi kredytobiorcy wysokich stóp procentowych mają prawo nie pamiętać. Od 2014 r. stopa referencyjna NBP nie przekraczała 2 proc., a na początku pandemii zjechała niemal do zera. Wystarczyłoby jednak zajrzeć choćby na stronę Narodowego Banku Polskiego, by przekonać się, że wzrost stóp powyżej 4 proc. nie jest wcale absurdalnym scenariuszem. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w 2011 i 2012 r.

Zachłyśnięci tanim kredytem Polacy nie chcieli jednak o tym słuchać. Przejechali się na tym szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, bo do obecnego poziomu 5,25 proc. NBP dociągnął stopy w ciągu raptem pół roku. „Zmienni” zostali nowymi frankowiczami.

Miało być taniej i lepiej, bo niby co takiego miałoby się wydarzyć? Kurs szwajcarskiej waluty utrzymywał się przez 15 lat w zakresie dwóch do trzech złotych. Prezes NBP Adam Glapiński obiecywał, że o żadnych podwyżkach stóp procentowych nie ma mowy. I co? Figa z makiem. Rynek pokazał, że jest jak pan Bóg z popularnego przysłowia i słysząc o naszych planach, co najwyżej uśmiecha się z politowaniem.

Z rzeszą poszkodowanych „złotówkowiczów” coś trzeba było jednak zrobić. W pakiecie pomocowym największe emocje wzbudzają wakacje kredytowe. Dzięki nim kredytobiorcy będą mogli wstrzymać się z zapłatą czterech rat w tym i przyszłym roku.

Przy pełnym wykorzystaniu programu beneficjent dostanie więc osiem z 24 miesięcy za darmo. Te raty przesuną mu oczywiście czas spłaty o analogiczny okres, co w praktyce oznacza, że banki udzielą Polakom pożyczek na ich własne kredyty. W tym czasie można jednak nadpłacać kredyt. Business Insider wyliczył, że przy kredycie na 0,5 mln zł można na wakacjach zaoszczędzić 34 tys. zł rocznie. Przy nadpłacie zmniejsza się ratę o 260 zł miesięcznie, co daje rocznie 3,1 tys. zł oszczędności. Czysty profit.

To jest osoby, które dostają właśnie nowe wyliczenia rat kredytu, na których widnieją sumy o 2 tys. zł wyższe niż parę miesięcy temu, jak i te, którym podwyżką w najbliższych latach nie grozi.

Bankowcy wpadli w szał. W komentarzu do projektu Związek Banków Polskich liczy, że przez wakacje kredytowe sektor bankowy straci od 5 do 7,2 mld zł (przy pomocy połowie złotówkowiczów) do nawet 10,2-14,4 mld zł (przy pomocy wszystkim). Trwają więc próby okrajania liczby beneficjentów. ZBP wspomina mimochodem o tym, że coraz więcej Polaków idzie w stałe stopy, co stabilizuje wysokość rat kredytowych.

Istotne jest zatem, by nie doprowadzić do destabilizacji sektora i udzielić pomocy tylko tym gospodarstwom, które najbardziej takiego wsparcia potrzebują – podpowiada Związek.

REKLAMA

Co to oznacza? Można podejrzewać, że kredytobiorcy ze stałą stopą procentową na wsparcie według banków nie zasługują. Bo im przecież te raty nie urosły. Przez ostatnie lata płacili te 300 zł miesięcznie więcej. W skali roku to 3600 zł ekstra. Chyba niepotrzebnie, bo gdy „czarny łabędź”, którego się obawiali, rzeczywiście przyfrunął, okazało się, że są tak silni, że poradzą sobie sami.

W trakcie ostatniej konwencji prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że wsparcie trafi do wszystkich. Trzymam za słowo. Bo tu nie chodzi o proste rozróżnienie na bogatych Polaków, którzy spłacą sobie hipotekę bez problemu i tych, którzy po podwyżkach ledwo wiążą koniec z końcem. To podział na osoby wybiegające myśleniem na kilka lat do przodu oraz na skupiające się na jak najniższej racie tu i teraz. Faworyzowanie tych drugich byłoby – delikatnie mówiąc – niewychowawcze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA