REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton

Chcą, by rząd dopłacał Polakom do zakupu rowerów elektrycznych. Niezła ściema, gratuluję

Rowery elektryczne sprzedają się ponoć coraz lepiej, ale branża nie jest zadowolona z wyników. Apeluje, by polski rząd wzorem państw Zachodu wprowadził dopłaty dla mieszkańców, tak by na e-bike'a było stać niemal każdego. Brzmi świetnie, bo sam chętnie bym nabył takie cudo, tym bardziej za półdarmo. Pytanie tylko, co my jak społeczeństwo będziemy z tego mieli?

04.05.2023
6:39
Chcą, by rząd dopłacał Polakom do zakupu rowerów elektrycznych. Niezła ściema, gratuluję
REKLAMA

Na początku tego roku magistrat w Gdyni pochwalił się, że dzięki dopłatom z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej mieszkańcy miasta będą mogli nabyć rowery elektryczne nawet o połowę taniej. W puli znalazło się 2o0 tys. zł, co miało pozwolić na częściowe sfinansowanie zakupu dla ok. 80 osób.

REKLAMA

Branża elektryków chciałaby, by taki program nie ograniczał się do garstki wybranych. Nie 80 osób, a tysiące. Nie Gdynia, a cała Polska. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” jeden z właścicieli sklepów z rowerami elektrycznymi podkreśla, że wszyscy czekają na systemowe rozwiązanie, które sprawi, że elektryki się rozpowszechnią. A, jak wiadomo, jedną z głównych barier, która stoi temu na przeszkodzie, jest wysoka cena e-bike'ów.

Dwóch na trzech Polaków mówi, że kupiliby taki rower, gdyby był tańszy

Tak przynajmniej wynika z sondażu Polskiego Stowarzyszenia Rowerowego. Jego przedstawiciele przygotowali projekt obywatelski, który ma rozszerzyć definicję pojazdu elektrycznego także na rowery elektryczne. Dzięki temu rząd mógłby bez przeszkód objąć elektryki dopłatami, tak jak to dzieje się w Chorwacji, Portugalii czy Norwegii. Mieszkańcy tych państw mogą dostać nawet do 1330 euro.

Stowarzyszenie mówi, że we wspomnianym sondażu prawie połowa Polaków wyraziła zainteresowanie kupnem roweru elektrycznego. Co więcej, przekonuje, elektryki miałyby być zamiennikiem samochodu spalinowego, a więc korzystanie z nich przyczyniłoby się do poprawy jakości powietrza w miastach.

Szczerze? Jakoś tej narracji nie kupuje, niezależnie od tego, co w rozmowach mówią respondenci. Polacy na co dzień wyrażają różne poglądy, które nijak mają się do rzeczywistości. Gremialnie twierdzą, że zwracają uwagę na ślad węglowy pozostawiany przez firmy kurierskie, jajka kupują tylko z chowu ekologicznego, gardzą producentami wykorzystującymi pracę niewolniczą i jak ognia unikają serwisów plotkarskich. Jak jest naprawdę, nie trzeba chyba tłumaczyć.

Dopłaty do samochodów elektrycznych mają sens z punktu widzenia ekologii, bo Tesla i jej koledzy dają identyczny komfort przemieszczania się po mieście, co auta spalinowe. Dach osłania, gdy deszcz zaczyna kapać nam na głowę, dzieci można zawieźć na zajęcia pozaszkolne, a w bagażniku zmieszczą się większe zakupy.

A rower? No cóż, to rower

Wygodny, gdy chcemy dojechać do hipsterskiej kawiarni albo do biura w centrum miasta. Choć z tym też bywa różnie, bo część rowerzystów rzucona na drogi rowerowe mentalnie staje się kierowcami BMW, co oznacza, że reszta uczestników ruchu ma uzasadnione obawy, by obawiać się o swoje życie i zdrowie. Obawiam, że wrzucenie na DDR-y całe masy ludzi z elektrykami mającymi wspomaganie do 25km/h tego problemu nie rozwiąże, a właściwie to może stać się wręcz przeciwnie.

Kłopotliwa jest też kwestia ekologii, bo baterie do rowerów elektrycznych nie biorą się przecież z powietrza. Żywotność takiego akumulatora szacuje się na kilka lat, do jego produkcji wykorzystuje się nikiel, kobalt, lit i inne pierwiastki, których wydobycie poważnie zanieczyszcza środowisko. Mamy więc podobne wady, co w przypadku produkcji samochodów elektrycznych, ale bez zalet w korzystaniu z tych ostatnich.

REKLAMA

Wizja, w której po dofinansowaniu branży e-bike'ów Polacy masowo przesiądą się na rowery, a DDR-y będą bardziej zakorkowane od miejskich arterii można włożyć między bajki. W rowery elektryczne zainwestują raczej osoby bez samochodu. I tak, rezygnacja z poruszania się autobusami i tramwajami z punktu widzenia emisji CO2 również byłaby pewnym sukcesem. Ale czy aż tak dużym, by ładować miliony złotych w narodowy program elektromobilności? Śmiem wątpić.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA