Ceny soku pomarańczowego rosną przez Donalda Trumpa. Prezydent USA zapowiedział cła na brazylijskie towary, w tym sok pomarańczowy i kawę. Decyzja wstrząsnęła rynkami.

Donald Trump należy do pokolenia, które zna na pamięć kultową komedię „Trading Places” („Nieoczekiwana zmiana miejsc”) – tę z Danem Aykroydem i Eddiem Murphym, w której cała giełda wariuje, bo dwóch starszych panów obstawia zbiory pomarańczy. Być może były prezydent USA ma nadzieję, że nikt już nie pamięta tej produkcji z 1983 roku. Bo historia właśnie zatoczyła zaskakujące koło – tym razem to nie Hollywood wywołuje szok na rynku soków śniadaniowych, ale sam Trump. I nie śmieszy to ani inwestorów, ani analityków.
W środę Trump ogłosił, że od 1 sierpnia 2025 r. USA nałożą 50-procentowe cła na towary z Brazylii, w tym m.in. na sok pomarańczowy, kawę, wołowinę, cukier i etanol. Efekt? Sok drożeje, kawa drożeje, a konsumenci mogą szykować się na najdroższe śniadania w historii Ameryki.
Sok pomarańczowy drożeje o 6,03 proc. z uwagi na wzrost presji popytowej – komentuje Michał Pietrzyca, analityk DM BOŚ.
Jego zdaniem działania Trumpa „wstrząsnęły światowym rynkiem kawy i soku pomarańczowego”
Na nowojorskiej giełdzie kontrakty na mrożony koncentrat soku pomarańczowego (FCOJ) osiągnęły 263,85 dol. za funt – poziom, który analitycy określają jako „rekordowy” i ostrzegają, że to może być dopiero początek.
Każda marka w USA miesza z Brazylią
USA same nie radzą sobie z produkcją soku. Z powodu huraganów, chorób cytrusów i mroźnych zim są dziś niemal uzależnione od importu z Brazylii.
Ponad 60 proc. amerykańskiego importu soku pochodzi z Brazylii – przypomina Ibiapaba Netto, szef brazylijskiego stowarzyszenia eksporterów soku cytrusowego. – Każda amerykańska marka korzysta z brazylijskiego soku pomarańczowego, poza kilkoma producentami z Florydy.
Do tego dochodzi problem z kawą. Brazylia to największy eksporter, USA – największy konsument. Gdy Trump rzucił na stół 50-procentowe cło, ceny wystrzeliły jak espresso z ekspresu.
Cło tej wysokości praktycznie zablokowałoby ten przepływ. Brazylijscy eksporterzy nie będą go w stanie przyjąć. Amerykańscy palacze kawy nie mogą – mówi Michael Nugent, broker z Kalifornii.
I dodaje, że co prawda można sięgnąć po ziarna z Kolumbii, Peru czy Wietnamu, ale „nie w brazylijskich ilościach i nie w tej cenie”.
Widmo śniadaniowej recesji
Nałożone cła wpisują się w szerszą narrację Trumpa o „odbudowie amerykańskiego przemysłu”. Problem w tym, że USA nie mają plantacji kawy (oprócz kilku na Hawajach i w Kalifornii), a soku też raczej nie wycisną z niczego własnego.
W USA produkuje się jedynie ułamek wykorzystywanej kawy – zauważa Eduardo Heron, szef brazylijskiej grupy eksporterów Cecafe.
Jego zdaniem cła uczynią eksport nieopłacalnym.
Jest nadzieja? Może. Sekretarz handlu USA Howard Lutnick próbował tonować nastroje, mówiąc podczas przesłuchania w Kongresie, że produkty „niemożliwe do wyhodowania w USA” mogą zostać wyłączone z ceł, jeśli tylko uda się wynegocjować porozumienia z krajami eksportującymi. Czyli: może się uda, ale jak nie, to kawa w USA stanie się napojem premium.
Mam nadzieję, że dyplomacja przyniesie efekty i kawa zostanie ostatecznie dodana do listy wyjątków – powiedział Heron z Cecafe.