REKLAMA

Polska napluła zwykłym ludziom w twarz. Emeryci, pielęgniarki i nauczyciele mają spadać

Polacy znów dali się zrobić na szaro. Wykiwana została milcząca większość, głównie ta słabsza część społeczeństwa, zarabiająca pensję minimalną na etacie, emeryci, zleceniobiorcy. Wielki prezent dostali za to przedsiębiorcy – statystycznie najbogatsza grupa Polaków, która będzie od przyszłego roku płacić kilkukrotnie niższe składki zdrowotne niż najbiedniejsi. Czyli tak: pielęgniarka, nauczyciel i sprzątaczka będą się zrzucać na informatyków na B2B. Stajemy się krajem plującym na zwykłych ludzi.

emeryci
REKLAMA

Mamy to! Po tygodniach spekulacji minister finansów Andrzej Domański w końcu pokazał plan na reformę składki zdrowotnej. To właściwie powrót do czasów sprzed Polskiego Ładu, ale tylko dla przedsiębiorców, bo pozostali, czyli pracujący na etatach, emeryci i zleceniobiorcy będą płacić nadal składkę w wysokości 9 proc. Ich żadne zmiany nie dotyczą.

REKLAMA

To, co ogłosił minister finansów, można określić krótko: to skandal.

Co się zmieni? 

Zmienią się stawki dla przedsiębiorców w taki sposób, że:

  • rozliczający się na skali podatkowej zapłacą 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia niezależnie od tego, jaki dochód osiągają, a więc stałą kwotę 286,33 zł;
  • rozliczający się podatkiem liniowym zapłacą 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia (286,33 zł), jeśli ich dochód nie przekracza ok 16 tys. zł miesięcznie, czyli dwukrotności przeciętnego wynagrodzenia, a powyżej tej kwoty zapłacą 4,9 proc. od dochodu;
  • rozliczający się ryczałtem zapłacą 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia (286,33 zł), jeśli ich przychód nie przekracza ok. 32 tys. zł, czyli czterech średnich krajowych, a powyżej tej kwoty 3,5 proc. od przychodu.

Tyle teorii. Teraz wnioski. Minister finansów zapewnia, że 93 proc. przedsiębiorców zyska na zmianach. No pięknie. A w tym samym czasie wszyscy inni pracownicy nie zyskają nic i wzrosną nam dysproporcje pomiędzy przedsiębiorcami i całą resztą. A dysproporcje te będą wyglądały tak:

  • jednoosobowa działalność gospodarcza z dochodem 14,5 tys. zł zapłaci z tytułu składki zdrowotnej 286,33 zł
  • pracownik na etacie ze średnią pensją 7794 zł brutto zapłaci 605,29 zł, czyli zarobi dwa razy mniej, ale składki na NFZ zapłaci dwa razy więcej;
  • nawet pracownik z pensją minimalną 4242 zł brutto na etacie zapłaci więcej niż ten przedsiębiorca z 14,5 tys. zł, bo 329,44 zł.

Albo od tej strony: załóżmy zarobki w wysokości 15 tys. zł - w przypadku etatu to kwota brutto, w przypadku przedsiębiorcy na skali albo liniówce to dochód, a w przypadku ryczałtowców to przychód. Kto ile zapłaci składki zdrowotnej? Etatowiec 1164,92 zł, a przedsiębiorca, niezależnie od formy opodatkowania tylko 286,33 zł.

Więcej przykładów znajdziecie u Małgorzaty Samorskiej, specjalistki od podatków z firmy Grant Thornton:

Czyż to nie wygląda na absurd?

Opowieści o miejscach pracy to bajdoły

A teraz najważniejsze. Ci, którzy stoją murem za przedsiębiorcami, mówią złośliwie: tak, zarżnijcie przedsiębiorców, to wtedy cała gospodarka padnie i ci wasi pracownicy etatowi wcale nie będą płacić składek zdrowotnych, bo nie będą mieli pracy.

Tylko że to demagogia, bo miejsca pracy generują przede wszystkim firmy rozliczające się podatkiem CIT, a nie PIT, a opisane wyżej zmiany dotyczą PIT.

Na drugą nogę, jest ogrom firm jednoosobowych, które, owszem, rozliczają się według PIT i na zmianach skorzystają, ale to nie ma żadnego znaczenia dla generowania miejsc pracy, bo one nie zatrudniają pracowników. Warto pamiętać, że mamy ok. 3 mln przedsiębiorców w Polsce, z czego grubo ponad połowa to samozatrudnieni.

Absurdów ciąg dalszy

W sumie, to nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać, kiedy obserwuje się, jak rząd pluje na minister zdrowia Izabelę Leszczynę, a ona udaje, że to deszcz pada. Przypomnę, że zaledwie kilka dni temu pani minister publicznie opowiadała, że nie zgodzi się na to, żeby budżet przeznaczany na zdrowie stracił choćby 1 mld zł, bo przecież musimy zwiększać nakłady na zdrowie i nawet utrzymanie ich na bieżącym poziomie to za mało.

Więcej o składce zdrowotnej przeczytasz tu:

Teraz, kiedy minister finansów ogłosił obniżenie składek na NFZ dla przedsiębiorców, wiemy, że to wygeneruje stratę w budżecie NFZ rzędu 5 mld zł, a ministra zdrowia mówi, że wszystko jest fajnie.

Tak, prawdopodobnie te 5 mln zł z NFZ nie zniknie, po prostu w zamian będzie dosypywać je rząd z budżetu, ale to podwójna katastrofa, bo efekt jest taki, że nie dość, że pracownicy będą płacić do NFZ znacznie więcej niż przedsiębiorcy na etapie ściągania składki zdrowotnej, to potem jeszcze po raz drugi zrzucą się na przedsiębiorców, zasypując dziurę po nich w NFZ ze swoich podatków.

REKLAMA

A! No i czeka nas jeszcze uroczy efekt uboczny: przedsiębiorcy będą płacić już nie tylko niższe podatki, ale gruuubo niższe składki, więc kto na etacie, ten frajer! Przecież to się skończy zaoraniem pracy kodeksowej i Dzikim Zachodem na rynku pracy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA