REKLAMA

Składka zdrowotna do lamusa. Nie ma wyjścia

Propozycje zmiany składki zdrowotnej dla przedsiębiorców to plucie Polakom w twarz, bo przedsiębiorca z dochodem 50 tys. zł będzie płacił na NFZ nawet mniej niż pracownik na etacie i pensji minimalnej. Dlatego Polska 2050 chce iść dalej i ratować pracowników etatowych, proponując ryczałtową składkę i dla nich. Zachwyceni? Toż to katastrofa, a nie jakaś tam sprawiedliwość. Chcemy takiej katastrofy, to dlaczego na szkoły i policję nie zrzucamy się każdy równo po stówce miesięcznie?

Składka zdrowotna do lamusa. Nie ma wyjścia
REKLAMA

To nie koniec zmian w składce zdrowotnej, to dopiero początek, bo propozycje Koalicji Obywatelskiej nie podobają się jej koalicjantom — ani Trzeciej Drodze, ani Lewicy. Nic dziwnego, przypomnę, że pomysł polega na tym, żeby obniżyć składkę zdrowotną, sprawiając, że przedsiębiorca na skali z dochodem 5 tys. zł miesięcznie zapłaci na NFZ 286,33 zł, tyle samo co przedsiębiorca z dochodem 50 tys. zł.

REKLAMA

Ale to nie pokazuje w pełni absurdu tych zmian. Widać je dopiero, kiedy spojrzycie na to, ile zapłacą etatowcy. Ten z wynagrodzeniem brutto w wysokości 5 tys. zł miesięcznie zapłaci 388,31 zł - o ponad 30 proc. więcej niż przedsiębiorca na skali. Pracownik z pensją 10 tys. zł brutto zapłaci o 170 proc. więcej niż przedsiębiorca z takim dochodem, a pracownik z pensją 50 tys. zł brutto o ponad 1250 proc. więcej.

Już brakuje słów na skomentowanie tego, jak bardzo głupia i zła jest ta propozycja. Nie mówiąc o tym, że jest niesprawiedliwa.

Ryczałt dla wszystkich jest jeszcze głupszy

I o tę sprawiedliwość bić chce się Polska 2050, która zapowiedziała, że na dniach przedstawi swoje propozycje zmian w składce zdrowotnej, które mają polegać na tym, że skoro przedsiębiorcy będą mogli płacić ryczałt na NFZ, to i etatowcom się to należy. Czyli wszyscy po 286 zł?

Zanim się ucieszycie, to podpowiem, że to spowoduje dziurę w wydatkach na leczenie w wysokości 12 mld zł. Minister zdrowia Izabela Leszczyna zapowiada, że to nieakceptowalne, żeby tyle pieniędzy zniknęło z przychodów NFZ. Ale przypomnę, że tuż przed ogłoszeniem nowego, absurdalnego ryczałtu dla przedsiębiorców, który ma kosztować 5 mld zł, też mówiła, że nie można doprowadzić do uszczuplenia wpływów na zdrowie choćby o 1 mld zł. I co? I zupełnie nic. Lamentami minister zdrowia nie ma się więc co przejmować, bo w rządzie najwyraźniej nikogo nie ruszają.

Co nam da wprowadzenie ryczałtu dla wszystkich, jakby chciała Polska 2050? Sprawiedliwość — owszem. Każdy sprawiedliwie i po równo nie będzie miał dostępu do lekarza, bo system opieki zdrowotnej się załamie, jak będziemy jeszcze odbierać mu pieniądze.

Owszem, nie będzie plucia w twarz jednym kosztem drugich, bo po prostu wszyscy zaliczą waterboarding (nie wiesz, co to jest? sprawdź), kiedy będzie potrzebował pomocy lekarskiej. Każdy sprawiedliwie będzie musiał szukać opieki zdrowotnej na wolnym rynku, czyli publiczna ochrona zdrowia stanie się fikcją, po prostu ją sprywatyzujemy.

A jak rząd rzeczywiście nie dopuści do uszczuplenia budżetu NFZ o 12 mld zł, bo po prostu będzie dosypywał te 12 mld zł z budżetu? Wtedy będziemy na NFZ zrzucać się tak samo, tylko w podatkach. Niby z innej kieszeni, ale wyjdzie na to samo.

To jest zresztą jeden z argumentów za ryczałtową składką — przecież każdy choruje tak samo, to dlaczego bogaty ma się składać wielokrotnie więcej na NFZ niż ktoś z pensją minimalną? Każdy powinien płacić taką samą kwotę miesięcznie i będzie sprawiedliwie — postuluje część Polaków.

Ale zaraz, dlaczego w takim razie na szkoły, drogi i policję składamy się nie po tyle samo kwotowo, ale oddajemy państwu na te cele określony procent swoich zarobków? Zgodnie z tą logiką powinniśmy płacić niezależnie od zarobków każdy po stówce na edukację, po drugiej stówce na policję i sprawiedliwości stanie się zadość.

Ale jak nie korzystasz z dróg, bo nie jeździsz samochodem, to pewnie nie zechcesz płacić na drogi. Albo mieszkasz w spokojnej dzielnicy, gdzie policja i tak rzadko zagląda, bo nie ma po co? A dlaczego właściwie jak masz jedno dziecko, masz płacić stówkę na szkoły tak samo, jak ktoś, kto ma pięcioro dzieci? To niech on płaci pięć stówek.

I tak dochodzimy do konkluzji — sprywatyzujmy wszystko, niech każda usługa publiczna będzie płatna, a każdy płaci tyle, ile korzysta. Pali ci się dom i wzywasz straż pożarną? Dostajesz po wykonaniu usługi fakturę. Dlaczego niby ktoś ma płacić za gaszenie twojego płonącego domu? Trzeba się było ubezpieczać.

Drwię, bo oczywiście tak zbudowane państwo byłoby piekłem. Ale teraz zupełnie poważnie. Zadziwia mnie, dlaczego argumentem przeciw składce zdrowotnej, odkąd wybuchła o nią awantura, jest fakt, że to podatek, a nie żadna składka, skoro pobierana jest procentowo od dochodu/przychodu. Tak — no i co z tego?

To, że ktoś to głupio nazwał, nie znaczy, że należy zmienić w związku z tym system naliczania daniny. Może lepiej jednak zmienić jej nazwę?

Zlikwidujmy składkę zdrowotną zupełnie!

Skoro i tak budżet ma coraz więcej dosypywać z naszych podatków do kasy NFZ, bo przedsiębiorcy czepiają się nazwy, to uprośćmy wszystkim życie i finansujmy NFZ w całości z budżetu. Nie będzie specjalnej składki na NFZ, tak jak nie ma specjalnej składki na szkoły, ale za to podniesiemy podatki, żeby w budżecie państwa były dodatkowe pieniądze do przekazania NFZ.

Wtedy nie będzie tak bolało, że składka skoro jest składką, a nie podatkiem, jest płacona procentowo, a nie kwotowo? Czy jednak będzie bolało i wtedy robimy kwotowe zrzutki również na szkoły, policję i wojsko?

Ale pamiętajcie, że w razie wojny, jak na to wojsko będzie trzeba więcej kasy, to nie można żądać, że w specjalnych czasach zwiększamy zrzutkę, pobierając od każdego nie 100 zł, ale 2 tys. zł, bo tych z pensją minimalną nie zwindykujecie na tyle. A jak was stać, boicie się i uważacie, że na wojsko trzeba jednak nagle więcej pieniędzy? Wtedy po prostu sami będziecie kupować na AliExpress hełmy, karabiny i kamizelki kuloodporne.

Więcej o składce zdrowotnej przeczytasz tu:

REKLAMA

Nie podoba się, to wyjście jest jedno - każdy płaci razem z podatkiem PIT powiedzmy 7 proc. na zdrowie i jest sprawiedliwie. I żeby już zupełnie nie odlecieć w idealizmie, powiedzmy, że stawiamy gdzieś mur w postaci zapisu w ustawie „7 proc., ale nie więcej niż” 1500 zł? 2000 zł? To już Ministerstwo Finansów powinno skalibrować.  Tak na marginesie, podobno wszędzie w cywilizowanych krajach składka zdrowotna jest pobierana jako procent od dochodów, tylko nie w Polsce i na Węgrzech.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA