Grozi nam 20-proc. inflacja, stopy procentowe mogą dobić do 8,5 proc. Zapnijcie pasy
Niższa niż oczekiwano podwyżka stóp procentowych wcale nie musi oznaczać, że stopy zatrzymają się niżej albo że będą rosły wolniej. Ekonomiści ING wręcz nawet podnieśli swoje prognozy – lecimy na minimum 8,5 proc. stopy referencyjnej i nawet na 20 proc. inflacji.
Rada Polityki Pieniężnej znów zaskoczyła. Jak wylicza Macronext, od 2014 r. RPP zmieniła stopy proc. 12 razy, czego aż 9 razy to było zaskoczenie dla rynku. A potem wszyscy zastanawiają się, dlaczego RPP zrobiła inaczej niż wszyscy myśleli. Tym razem wszyscy myśleli, że Rada podniesie stopy o 100 p.b., podniosła tylko o 75 p.b. Co to znaczy?
Są dwie teorie.
W pierwszą z nich bardzo chcą wierzyć przede wszystkim kredytobiorcy, ale ma też sporo zwolenników wśród ekonomistów. Otóż Rada jednak może skończyć cykl podwyżek stóp wcześniej niż sądzimy i niż wycenia obecnie rynek. A rynek za pośrednictwem kontraktów FRA wycenia WIBOR 6M w przyszłości już na 7,9 proc.
Ale coś za coś. Stopy może i ostatecznie ustabilizują się na niższym poziomie niż dziś na to wygląda, ale za to pozostaną na nim dłużej.
Powód? Po pierwsze RPP może obawiaj się jednak o sytuacje złotówkowiczów i ich zdolność do obsługiwania kredytów, dlatego może zacząć się hamować, mimo, że inflacja nakazywałaby dalej działać.
Po drugie to obawy o spowolnienie gospodarcze w Polsce. W którymś momencie wysokie stopy mogą zarżnąć polskie PKB. I choć dynamika PKB za cały 2022 r. będzie dodatku, ekonomiści mBanku szacują, że wzrost wyniesie ok. 4 proc., ale po drodze natkniemy się na recesję. Prawdopodobnie w drugiej połowie 2022 r.
Inflacja w Polsce sięgnie 20 proc.
Ale jest też druga teoria, mniej optymistyczna. Rada wcale się nie zatrzyma w cyklu podwyżek stóp, przeciwnie, będą one jeszcze wyższe niż wskazują na to kontrakty terminowe na WIBOR (FRA) i zatrzymają się dopiero przy poziomie 8,5 proc. Taką teorię mają ekonomiści ING. I to właśnie po majowej decyzji RPP zmienili swoje prognozy, podnosząc je z min 7,5 proc do min. 8,5 proc.
Na jakiej podstawie? Niezależnie od tego, co zrobiła Rada w maju, większość argumentów za silnymi podwyżkami, które prezes Glapińskich przedstawił jeszcze w kwietniu, podnosząc stopy o 100 p.b, jest nadal aktualna i się materializuje. Po pierwsze, tzw. inflacja bazowa, a więc po odcięciu żywności i energii, czyli czynników, na które polityka pieniężna nie ma wpływu, rośnie od czterech miesięcy o 1 proc. miesiąc do miesiąca, a to oznacza, że jest już uporczywa.
Po drugie, inflacja nadal będzie rosła. Według ekonomistów ING jej szczyt przypadnie dopiero na październik. Ale jaki to będzie szczyt! ING zapowiada inflację na poziomie 15-20 proc.
Poza tym wzrostem PKB nie ma się co przejmować, bo w pierwszym kwartale 2022 r. był bardzo wysoki i mógł sięgnąć 8,5 proc., a cały roku może wynieść 3,5-4 proc. A do tego rząd zamiast oszczędzać, coraz hojniej sypie pieniądze na rynek, co dodatkowo podbija inflację i utrudnia zadanie RPP.
To nie koniec podwyżek stóp procentowych
Który scenariusz jest bardziej realny? Zdecydowanie drugi. Po piątkowej konferencji prasowej prezesa Glapińskiego nie ma w zasadzie najmniejszych wątpliwości.
Będziemy to robić nadal (podnosić stopy - przyp. red.), aż osiągniemy pewność, że inflacja trwale się obniży
– powiedział prof. Adam Glapiński.
A na koniec rozwiał wszelkie wątpliwości.
Nie, podniesienie stóp o 75 p.b zamiast o 100 p.b. to nie jest zwiastun końca podwyżek. RPP nie zgodzi się na radykalny wzrost inflacji. Jesteśmy zdecydowani działać aż do opanowania inflacji. Cykl trwa na całego i wcale nie oznacza, że teraz kolejne podwyżki będą tylko mniejsze
– powiedział szef NBP.
Zapnijcie pasy.