Polskie pensje wciąż wyglądają fatalnie na tle innych krajów UE. Przeciętnie Polak zarabia 26 proc. tego, co Niemiec i 38 proc. tego, co statystyczny Europejczyk. Ale tempo, w jakim doganiamy unijne płace jest imponujące. W ostatnich trzech latach płace w Polsce rosną 15-krotnie szybciej niż w Unii. W takim tempie dogonimy Wspólnotę w 2038 roku.
Polskie wynagrodzenia na tle tych europejskich to ciągle przepaść. Jak wylicza wylicza firma audytorsko-doradcza Grant Thornton w trzeciej już edycji raportu „Salary Catch Up Index”, Polacy zarabiają średnio ok. 1150 euro brutto miesięcznie, natomiast zarobki w UE to średnio 3043 euro, a w samej strefie euro nawet 3300 euro miesięcznie. To dane za 2019 r.
Porównując się z poszczególnymi krajami, ogarnia mnie jeszcze większy smutek. Lubimy porównywać się z Niemcami, okazuje się, że zarabiamy przeciętnie 26 proc. tego, co nasi zachodni sąsiedzi. Przeciętna polska pensja to 30 proc. tej brytyjskiej, 38 proc. francuskiej, 44 proc. włoskiej, 50 proc. hiszpańskiej i 65 proc. greckiej. Średnio pensje w Polsce stanowią 38 proc. pensji unijnej.
Spośród krajów Unii Europejskiej tylko w sześciu wynagrodzenia są niższe niż w Polsce.
Błyskawicznie gonimy Europę
Ale to już koniec złych wiadomości, dobre są takie, że nasze wynagrodzenia rosną znacznie szybciej niż w innych krajach Unii. Jak zaznacza Grant Thornton w swoim raporcie, w ostatnich trzech latach (2017-2019) dynamika płacy brutto w Polsce wyniosła 5,6 proc. rocznie, tymczasem w UE było to średnio niespełna 0,4 proc. Nasze płace rosną 15-krotnie szybciej niż niż te unijne. Takie różnicy w tempie wzrostu płac nie było co najmniej od 2010 r., od kiedy Eurostat prezentuje dane, które da się porównywać.
Z tych porównań wynika, że gdyby w Polsce utrzymała się tak wysoka dynamika wzrostu wynagrodzeń jak w latach 2017-2019, a jednocześnie w krajach UE pensje rosłyby nadal tak wolno, pod względem zarobków dogonilibyśmy Unię w 2038 r.
Ciekawe, że zeszłoroczne badanie Grant Thornton pokazywało, że zrównanie płac nastąpi dopiero w 2069 roku, a edycja raportu sprzed dwóch lat mówiła o 2077 roku. Widać zatem gigantyczne przyspieszenie. W ciągu zaledwie roku moment zrównania płac z tymi unijnymi przybliżył się o 31 lat.
Skąd to płacowe przyspieszenie?
Pierwsza dekada XXI wieku oraz początek drugiej były okresem, w którym zarobki polskich pracowników rosły wyraźnie wolniej niż wynosiło ogólne tempo rozwoju polskiej gospodarki. W latach 2000-2012 średnie miesięczne wynagrodzenie brutto wzrosło realnie (po uwzględnieniu inflacji) o 33 proc., tymczasem PKB (również realnie) o 56 proc. Każdego roku pensje były zapóźnione w stosunku do wzrostu gospodarczego średnio o około 1/7
- podkreślają eksperci Grant Thornton.
Czysto teoretycznie, gdyby nasze płace rosły w tym samym tempie co PKB, średnie wynagrodzenie miesięczne brutto w Polsce wynosiłoby dziś 6271 zł, a nie 5024 zł. „Łącznie przez 20 lat polscy pracownicy na tej nierówności „stracili” więc około 120 tys. zł.” - czytamy w raporcie.
Sytuacja zmieniła się jednak w 2013 r. Wynagrodzenia pracowników w Polsce w latach 2013-2019 rosły niemal dokładnie w tempie PKB (29,4 proc. wobec 29 proc.). Wymusił to rynek pracownika i szybki wzrost płacy minimalnej, ale dodatkowo gospodarka weszła już bardziej dojrzałą fazę - baza kapitałowa firm była już znacznie wyższa niż na początku transformacji, więc przedsiębiorstwa nie musiały już przeznaczać całych wypracowanych zysków na reinwestycje, by móc się rozwijać. Mogły w końcu dzielić się zyskiem z pracownikami.