Wszyscy klaszczą z zamrożenia cen energii. A tu taki pech
Najpierw rząd miał tylko zadbać o tych, którzy swoje domy ogrzewają węglem. Jednak reszta podniosła raban i trzeba było pochylić się nad regulacjami ścinającymi ceny energii dla wszystkich. I tak powstała specjalna ustawa. Eksperci z jednej strony ją chwalą, ale z drugiej zwracają uwagę m.in. na brak konsultacji społecznych. W efekcie te przepisy prawa mają być poważnym zagrożeniem dla OZE w Polsce.

Raptem tylko sześciu posłów było przeciwnych przyjęcia projektu ustawy zamrażającej ceny energii. Dzięki tej wyjątkowej i rzadko spotykanej zgodzie w Sejmie klienci indywidualni po przekroczeniu wcześniej ustalonych limitów zużycia będą płacić 693 zł za 1 MWh, a inne podmioty, w tym reprezentanci sektora MŚP - 785 zł za 1 MWh. W dobie obecnego kryzysu energetycznego takie rozwiązanie wydawało się oczywistą oczywistością. Teraz jednak eksperci wskazują, że przez zbytni pośpiech i rezygnację m.in. z konsultacji publicznych przyjęte przepisy budzą niepokój. bo mają stanowić realne zagrożenie dla polskiego sektora OZE.
Ceny energii z limitem to zagrożenie dla OZE?
W opublikowanym stanowisku PSEW czytamy, że ignorowanie uwag i rekomendacji przy procedowaniu limitów dla cen energii może poważnie zaszkodzić rozwojowi OZE w Polsce.
Chodzi o korporacyjne umowy zakupu energii (cPPA). Włączenie ich do ustawy o limitach cen energii spowodować ma - zdaniem PSEW - że projektowany mechanizm ustalania ceny maksymalnej ze źródeł OZE w istotny sposób naruszy główną korzyść, która motywowała firmy do zawierania takich umów. Chodzi o stabilność warunków finansowych oraz ich przewidywalność przez okres 10-15 lat, które do tej pory gwarantowały ich atrakcyjność i opłacalność dla obu stron kontraktu.
W ten sposób rząd ma osiągnąć efekt odwrotny od zamierzonego. W długim terminie bowiem zwiększą się koszty pozyskania energii przez odbiorców. A to dlatego, że wytwórcy ze względu na ryzyka nie będą zainteresowani zawieraniem tego typu kontraktów.
Specjalny fundusz może wykrwawić spółki energetyczne
Zgodnie z przyjętymi regulacjami wytwórcy energii muszą dokonać odpisu, który jest nadmiarowym przychodem, na rzecz Fundusz Wypłaty Różnicy Cen. Dotyczy to także tych od energetyki wiatrowej czy słonecznej. Zdaniem PSEW takie rozwiązania będą stanowiły istotne zagrożenie dla dalszego funkcjonowania spółek obrotu. Janusz Gajowiecki zwraca uwagę, że jak najbardziej naturalne jest to, że przedsiębiorstwo w danym okresie dostawy odnotowuje zarówno dni zyskowne, jak i te powodujące stratę. Może to wynikać np. ze stosowania do zabezpieczania portfela różnych produktów dostępnych na rynku (peak, base, offpeak, itp.), czy obarczonych ryzykiem strategii na rynkach krótkoterminowych.
Jaka jest alternatywa? Eksperci od energetyki wiatrowej proponują zamiast takiego dobowego Funduszu - półroczny cykl ustalania wysokości odpisu. Ma to z jednej strony uchronić przedsiębiorstwa energetyczne i jednocześnie zapewnić wpływy do Funduszu.