Setki szkoleń, potok podręczników, konferencje prasowe i miliardy złotych wydane na promocje – trudno uwierzyć, że po gigantycznym rozgardiaszu, jaki rząd zafundował Polakom na przełomie roku, sztandarowy program PiS zniknie prawie z dnia na dzień.
Polski Ład umarł, niech żyją niskie podatki – tak w skrócie można streścić czwartkowe wystąpienie szefa polskiego rządu. To znaczy można by było, gdyby nie to, że w trakcie konferencji prasowej, na której premier Morawiecki omawiał założenia nowej reformy podatkowej, słowa Polski Ład jakoś nie chciały paść. W końcu padły. Raz. Użyła ich dziennikarka TVN-u w trakcie zadawania jednego z pytań.
Przedstawiciele partii rządzącej zachowują się, jakby Polski Ład nigdy nie istniał. Spójrzmy choćby na Twittera, który dla polityków jest tym, czym TikTok dla pokolenia Z. Ministerstwo Finansów forsuje na nim hasztag #niskiepodatki. Członkowie PiS piszą o „reformie podatkowej”. Oficjalne konto Polskiego Ładu zamarło w dniu rozpoczęcia wojny i do dzisiaj nie zmartwychwstało. Ostatni wpis?
Nawiasem mówiąc, mam wrażenie, że i ten drugi hasztag za chwile pójdzie w niepamięć. Po serii podwyżek stóp procentowych zainteresowanie kredytami hipotecznymi spadło o jedną czwartą, a perspektywa dalszych antyinflacyjnych działań Rady Polityki Pieniężnej spędza sen z oczu potencjalnych zainteresowanym.
Sam Polski Ład dokonał swojego żywota już teraz
Gdy PiS zorientował się, że pisane na kolanie ustawy sprawiły, że część Polaków zobaczyła w styczniu niższe pensje, a klasa średnia i jej księgowi nie potrafi policzyć swoich ulg, zaczęło się szukanie winnych. Z hukiem wyleciał szef resortu finansów Tadeusz Kościński.
Obstawiam, że już wtedy zaczęły się nerwowe narady, jak to wszystko odkręcić. Wojna, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, przyszła z pomocą. Morawiecki zapowiedział, że Polska potrzebuje tarczy antyputinowskiej. Nazwisko prezydenta Rosji służy w tym wszystkim głównie skierowaniu uwagi jak najdalej stąd. Pod chwytliwą nazwą czai się przecież potężna korekta Polskiego Ładu. Z wojną wydaną przez Putina Ukrainą wspólnego ma ona tyle, że pojawiła się znienacka i sieje spustoszenie.
Eksperci podatkowi siedzą teraz i w pocie czoła liczą, czy na obietnicach PiS rzeczywiście zyskamy, a jeśli tak, to ile, To jednak tylko gdybania, przynajmniej do czasu przyklepania reformy w jej ostatecznym kształcie. Ofiary rewolucji możemy za to wskazać już teraz. Pierwszą są księgowi, którzy po wielu miesiącach szkoleń, nadgodzin i próbach uchwycenia ulotnej istoty Polskiego Ładu muszą zaczynać liczenie od początku.
Druga to autorzy (albo wydawnictwa) licznych podręczników, które w zamyśle miały pewnie pełnić rolę drogowskazu dla przedsiębiorców i ekspertów podatkowych przez długie lata. Spojrzałem na pierwszy z brzegu. Nie posłużył nawet kilku tygodni.
Historia mało litościwie obeszła się też z wydatkami poniesionymi na promocję reformy. Kasa lała się jednak strumieniami z tylu stron, że trudno byłoby je tu wszystkie podliczać. Oddzielne budżety na ten cel miała nawet Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Premier Morawiecki obiecuje, że dzięki reformie w kieszeniach Polaków zostanie 18 mld zł. Przypomniałem sobie, że na Polskim Ładzie podatnicy mieli zyskać 17 miliardów złotych już wcześniej. Strach sumować te wszystkie abstrakcyjne liczby.
Biorąc pod uwagę masową wypłatę pieniędzy z bankomatów, za chwilę wszyscy będziemy siedzieć na gotówce. Upychać ją w szafach, zaszywać w materacach, układać w workach na balkonie. Inna sprawa, że za chwilę bez takiego worka nie będzie sensu wybierać się na zakupy.
Polski Ład okazał się katastrofą
Dopełniała się ona jednak w pokojowych warunkach. Tym razem reforma pojawia się w kontekście wojny w Ukrainie i zapowiedzi rządu dotyczących zwiększenia wydatków na polską armię.
Forum Obywatelskiego Rozwoju bije na alarm, pisząc że wydawanie pieniędzy na wojsko i uzbrojenie nie może odbywać się kosztem bezpieczeństwa finansów publicznych. Szczególnie w takim momencie. A biorąc pod uwagę wysoką inflację i słabą złotówkę, drastyczne zwiększanie deficytu jest zdaniem FOR balansowaniem na cienkiej linie, tym bardziej, że czasy taniego kredytu odeszły w zapomnienie.
Jeszcze na początku 2021 r. rentowność polskich obligacji nieco tylko przekraczała 1 proc. Obecnie przekraczają 5 proc. Dalsze zadłużanie się może nas dużo kosztować, Forum wskazuje, że może nawet dojść do sytuacji, w której przyrost odsetek będzie dwukrotnie większy od wzrostu wydatków militarnych.
To prawda, że trzeba efektywnie wzmocnić potencjał militarny kraju i że być może wymaga to od nas wszystkich jako społeczeństwa poniesienia kosztów. Ale nie może to oznaczać destabilizacji finansów publicznych, rosnącej inflacji i pogarszania perspektyw wzrostu gospodarczego
– czytamy w komunikacie.
Jedno w tym bałaganie wiadomo na pewno. Gdy w przyszłym roku zawitamy do urzędu skarbowego, zobaczymy posiwiałych ludzi o wypalonych twarzach i oczach błagających o litość. Po godzinach spędzonych na webinarach z Polskiego Ładu pracownicy skarbówki zostali ochrzczeni ekspertami podatkowymi, dano im w ręce słuchawki telefonów i kazano instruować zagubionych obywateli. Teraz po kwartale działania reformy w praktyce, kabaret zaczyna się od nowa.