Politycy mówią o tym od lat, Polski Ład miał to załatwić już od 2022 r., ale wygląda na to, że od 2023 r. czeka nas pełne ozusowanie wszystkich umów zleceń i likwidacja zbiegów tytułów do ubezpieczenia, a więc składki będą ściągane od każdej zawieranej umowy. A w dodatku wszystko jest już na papierze i trafiło do konsultacji. Milion Polaków zarobi o 14 proc. mniej. Doliczcie do tego jeszcze ok. 10-proc. inflację i okaże się, że milionowi Polaków zniknie z portfela jedna czwarta wynagrodzenia.
Pełne ozusowanie umów zleceń miało nastąpić już od 2022 r. Miał to załatwiać Polski Ład, ale nie wyszło. Zniecierpliwiona prezes ZUS Gertruda Uścińska jeszcze na początku lutego cisnęła o to publicznie rząd. Twierdziła, że chodzi o uproszczenie zasad.
Ale przecież jasne, że chodzi przede wszystkim o dodatkowe pieniądze w kasie ZUS, a mówimy o 4 mld zł rocznie.
To nie najubożsi zapłacą składki od zleceń
Przy czym Zakład nieźle się przygotował na naciski, bo przeanalizował dane i pokazuje, że to wcale nie uderzy w najbiedniejszych, jak często się powtarza. Ze słów Uścińskiej wynika, że zmiany dotyczą miliona osób w większości powyżej 40. roku życia, które płacą składkę od pierwszego zlecenia, najczęściej od kwoty minimalnego wynagrodzenia, a de facto ich miesięczne dochody wynoszą średnio ok. 7 tys. zł.
Pytam, kiedy projekt będzie procedowany. Mam zapewnienie, że będzie
- mówiła wówczas.
No i wygląda na to, że w końcu się doczekała. Serwis prawo.pl dotarł do Krajowego Programu Reform 2022/2023 w wersji z 14 marca, z którego wynika, że wszystkie umowy zlecenia niezależnie od osiąganych przychodów zostaną objęte składkami na ubezpieczenie społeczne od pierwszego kwartału 2023 r.
To by oznaczało, że imion pracowników dostanie od przyszłego roku o 13,71 proc. mniej na rękę. Doliczcie do tego jeszcze inflację, która ma sięgnąć w tym roku niemal 11 proc. I wyjdzie na to, że pracujący na zleceniach realnie odczują w kieszeni ubytek jednej czwartej pensji.
Pocieszenie jedynie takie, że umowy zlecenia mają zostać jednak objęte ulgą dla klasy średniej, co zapowiedział premier pod koniec stycznia.
Wypychanie pracowników do szarej strefy
Ale to nie wszystko. Pełne ozusowanie zleceń i likwidacja zbiegów oznacza, że i pracodawcy zapłacą za umowy zlecenia wyższe składki. W najgorszym wypadku może się skończyć ucieczką w szarą strefę, wypłacaniem części pieniędzy pod stołem, ewentualnie - kto może i rzeczywiście zarabia tylko na zleceniach, będzie uciekał w udawanie firmy i rozliczenie ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych.
A przypomnę tylko, że w grupie miliona osób, które zarabiają na zleceniach ok. 650 tys. osób dorabia w ten sposób do etatu czy emerytury, a dla 350 tys. osób zlecenia są głównym źródłem utrzymania.
Czy to już pewne? Dokument trafił na razie do uzgodnień, konsultacji i opiniowania, otrzymali go partnerzy społeczni. Droga więc jeszcze daleka. Ale batalia polityków o umowy zlecenia trwa już kilka lat. I w końcu jest konkretny dokument. A moment jest taki, że pieniądze będą potrzebne jak nigdy.
Według analityków Pekao, objęcie opieką dwóch milionów uciekających do Polski przed wojna Ukraińców to co najmniej 24 mld zł rocznie. Do tego przecież Polska chce radykalnie zwiększyć wydatki na wojsko. Do tego mamy kryzys i PKB będzie rósł wolniej niż zakładano.
Tak, to jest czas na porządki, na które wcześniej politycy nie mieli odwagi.