Port lotniczy Warszawa-Radom nie zostanie otwarty w marcu przyszłego roku – poinformował poseł i członek sejmowej Komisji Infrastruktury Maciej Lasek. Pierwszy lot ze zmodernizowanego lotniska może odbyć się nawet dwa miesiące później. To spory problem nie tylko dla pasażerów, ale także LOT-u i biur podróży, które zaczęły już sprzedawać bilety.
Data otwarcie nowego portu na mapie Polski wydawała się w ostatnim czasie przesądzona. W wakacje rozpoczęły się odbiory techniczne poszczególnych fragmentów infrastruktury, a pod koniec sierpnia właściciel lotniska PPL deklarował, że faza budowy została oficjalnie zakończona.
Do Radomia zaczęli pukać touroperatorzy
Władze portu twierdziły, że pod koniec marca z lotniska odlecą pierwsze samoloty. Jako pierwszy uruchomienie połączeń z Radomia zadeklarował PLL LOT. Według oficjalnej strony internetowej przewoźnika pasażerowie mogą rezerwować loty począwszy od 28 kwietnia. Wśród kierunków znalazł się Paryż, Kopenhaga, Sztokholm i Rzym.
Trochę mówiło się także o zainteresowaniu ze strony Wizzaira. Węgierski lowcost nie potwierdził, że nie wyklucza wejścia na lotnisko Warszawa-Radom, ale konkretów póki co brak. Zupełny brak chęci do przenosin wyraził za to Ryanair, który wydaje się dzisiaj wahać między Modlinem a Okęciem.
Zupełnie inaczej sprawy mają się z biurami podróży
Do tej pory zamiar latania z Radomia ogłosiła ITAKA, Coral Travel, TUI, Nekera, Sun&Fun Holidays i Exim Tours. Wszyscy ci touroperatorzy zamierzają oczywiście operować spod Warszawy w trakcie wysokiego sezonu. Dla przykładu Exim Tours zamierza uruchomić połączenia 1 czerwca, a latanie skończyć w październiku. Nekera chce wystartować w połowie czerwca, Itaka już pod koniec kwietnia.
Tak znacząco obsuwa w terminie oddania lotniska do użytku, może więc wielu klientom Radomia pokrzyżować szyki. Touroperatorzy przegapią m.in. gorący okres majówkowy. W czerwcu, gdy samoloty konkurencji będą już wypełnione pasażerami, biura podróży będą dopiero szykowały się do rozruchu. To trochę tak jakby właściciel wypożyczalni nart otworzył interes pod koniec stycznia. Wciąż pozostaje sporo czasu, by zarobić, ale idealny moment na maksymalizację zysków jest już dawno za nim.
To zresztą niejedyny problem radomskiego portu
„Gazeta Wyborcza” donosi, że podwykonawcy pracujący przy budowie lotniska nie otrzymali jeszcze należnych pieniędzy. Firma Anna Bud, która odpowiadała za budowę pięciu obiektów jest im winna setki tysięcy złotych. PPL twierdzi, że wypłacił wykonawcy wszystko co do złotówki. Jednak prezes Anna Bud tłumaczy, że w czasie szalejącej inflacji koszty mocno przebiły wcześniejsze ustalenia, dlatego wykonawca złożył do sądu wniosek o waloryzację umowy, na którą PPL nie chciał wcześniej pójść dobrowolnie. Spółka zapowiada, że jeżeli nie uda się dojść do porozumienia w drodze mediacji, wystąpi z pozwem przeciwko właścicielowi portu w Radomiu.
Może się zatem okazać, że całościowy koszt budowy lotniska pójdzie w górę już po zakończeniu prac. Na razie wiadomo, że PPL nie udało się zamknąć w kwocie 800 mln zł, która była przewidziana na modernizację portu.