REKLAMA

Polski rząd brzydzi się rosyjską energią. Nieważne, że latami czerpaliśmy z niej garściami

Premier Mateusz Morawiecki postanowił, że Polska zacznie udawać pannę, która uparcie nie poddawała się wschodnim zalotom i do tego samego namawiała od lat swoich zachodnich kolegów, którzy jednak ciagle patrzyli w kierunku Moskwy. Panna tupnęła nogą, ale się nie obraziła. Teraz jeszcze bardziej wzywa całą Unię Europejską, żeby tak jak ona odwróciła się plecami do rosyjskiej energii i postawiła też na niezależność energetyczną. I tylko gromki śmiech obserwatorów nieco burzy ten przekaz.

Niezależność energetyczna Polski będzie budowana bez energii z Rosji. Rząd ma plan
REKLAMA

Przedstawiamy najbardziej radykalny plan odchodzenia od rosyjskich węglowodorów - oznajmił premier Mateusz Morawiecki w towarzystwie minister klimatu i środowiska Anny Moskwy (na zdjęciu).

REKLAMA

Szef polskiego rządu przekonywał, że Polska od lat wzywała wszystkich, żeby przestali korzystać z rosyjskiej energii, ale po drugiej stronie nie było żadnego zrozumienia dla tych argumentów. Państwa zachodnie wolały dalej robić z Moskwą biznesy. Nie bacząc przy okazji, że w ten sposób Rosja zyskuje potężną przewagę energetyczną, którą będzie chciała wykorzystać. 

Koniec z rosyjską energią, rynek zbilansuje nowy podatek

Polska ma swój plan derusyfikacji węglowodorów w gospodarce. Zgodnie z nim najpóźniej w maju 2022 r. ma zacząć obowiązywać embargo na dostawy rosyjskiego węgla. Jak tłumaczy Anna Moskwa będziemy za to bardziej polegać na dostawach z innych kierunków, jak Australia, RPA, czy Kanada. I podobnie postąpimy z ropą z Rosji, tylko zajmie nam to ciut więcej czasu.

Najłatwiej ma nam być uniezależnić się od rosyjskiego gazu. Za sprawą rozbudowanego gazoportu w Świnoujściu, mobilnego portu w Gdańsku oraz dzięki gazociągowi Baltic Pipie, który ma być oddany do użytku już w październiku 2022 r., a pełną przepustowość (10 mld m3 gazu) ma osiągnąć na początku 2023 r. Ale nie tylko to ma pokrzyżować plany Rosji. Szef polskiego rządu chce też rozwiązania, o którym od pewnego czasu już mówią zachodni ekonomiści, czyli podatku na rosyjskie węglowodory, co miałoby zrekompensować ewentualne straty rynku.

Niezależność energetyczna rodzi się w bólach

Baltic Pipe będzie dostarczał nam gaz z Norwegii, ale takie rozwiązanie nie do końca satysfakcjonuje premiera Morawieckiego. Czy chcemy zastąpić bardzo drogi gaz z Rosji bardzo drogim gazem z Norwegii? Na razie nie mamy innego wyjścia, ale docelowo będziemy chcieli to zmienić - oznajmia szef rządu. I mówi wprost, że Polska w swoim obwodzie energetycznym musi mieć dostępne moce z elektrowni gazowych i węglowych. Bo inaczej nie przestaniemy być zależni pod tym względem od innych. 

Niezależność i suwerenność energetyczna jeszcze była parę razy odmieniana przez przypadki. Przy tej okazji warto cofnąć się pamięcią raptem kilka lat, żeby pokazać, że więzi energetyczne z Rosją można było bez problemu powoli zrywać już lata temu. I wojna na Ukrainie nic nie zmieniła. Raport NIK z 2013 r. informujący o zaniedbaniach przy okazji negocjacji z Gazpromem jest znany od dawna. Miało nawet wtedy dojść do złamania prawa europejskiego. W efekcie Polska miała zawrzeć niekorzystny kontrakt gazowy z Rosją. 

REKLAMA

Co się od tego czasu realnie zmieniło? Czy ktoś poniósł konsekwencje?

Jeszcze w 2015 r., kiedy PiS przejął władzę w Polsce, sprowadzaliśmy 4,9 mln t węgla z Rosji. A w kolejnych latach było go tylko więcej: ponad 5,2 mln t w 2016 r.; 8,6 mln t w 2017 r.; przeszło 13 mln t w 2018 r.; 10,8 mln t w 2019 r. i 9,4 mln t w 2020 r. W sumie, jak niedawno podsumowało Forum Energii, w ciągu 20 lat za węgiel, ropę i gaz Polska zapłaciła Rosji ponad bilion złotych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA