REKLAMA

Lepiej pić piwo niż płacić ZUS? „Ekonomista” z TikToka robi wam wodę z mózgu

Wybitny ekonomista, a dokładniej ekspert ekonomiczny Konfederacji Sławomir Mentzen, próbuje na TikToku udowadniać, że bardziej opłaca się pić piwo niż płacić składki ZUS, bo stopa zwrotu z butelek po piwie będzie niewiele niższa niż suma emerytur, jakie wypłaci nam Zakład. Najbardziej przerażające jest to, że jego wywody stały się hitem TikToka, osiągając miliony wyświetleń i ktoś pewnie w nie uwierzy. A Mentzen nie dość, że robi wam wodę z mózgu, opowiadając, że ZUS zbankrutuje, to jeszcze w swoich bieda wyliczeniach myli podstawowe liczby. A zatem dla dobra ludzkości, wyjaśniamy, że wcale nie opłaca się bardziej pić piwa.

emerytura ZUS
REKLAMA

ZUS nie jest piramidą finansową i nie może zbankrutować, mimo że tak wielu Polaków uwielbia to powtarzać i część nawet w to wierzy. To dlatego, że ZUS to nie firma, a instytucja państwa, a to znaczy, że mógłby zbankrutować tylko w jednym przypadku - gdyby bankructwo ogłosiła Polska. 

REKLAMA

Ale tym razem to nie miejsce, by się w to zagłębiać, szczególnie że część z was i tak mi nie uwierzy. Za to nic wspólnego z wiarą nie ma factchecking, który zrobimy poniżej - zobaczycie, że liczby eksperta Konfederacji totalnie się nie zgadzają i próbuje was zmanipulować, jak pijane dzieci.

Piwo zamiast emerytury?

Ale od początku. Sławomir Mentzen zamieścił na TikToku film, w którym wylicza, jak bardzo nie opłaca się płacić składek ZUS, bo na emeryturze dostaniecie z systemu znacznie mniej niż do niego wpłaciliście. Oczywiście, że tak może być, na tym polega system solidarności społecznej, ale może być też odwrotnie. Ale na pewno nie będzie tak, jak liczy ten ekonomista.

A więc Mentzen mówi tak: przedsiębiorca przez 35 lat opłaca składki ZUS w wysokości 1200 zł, co oznacza, że wpłaca do ZUS w sumie 504 tys. zł. Jeśli jest mężczyzną, będzie żył przeciętnie do 73. roku życia, więc emeryturę z ZUS będzie pobierał przez osiem lat. Zakładając, że dostanie minimalną emeryturę w wysokości 1274 zł netto, od systemu z powrotem dostanie 122 304 zł. 

Koszmar - powiecie. W ZUS-ie przepadnie wam ponad 308 tys. zł.

Ale to nie koniec. Bo gdybyście te 504 tys. zł zamiast odprowadzić do ZUS wydali na tanie piwo, to zaledwie sprzedając butelki po nim, odzyskacie 68 108 zł - wylicza Mentzen. Czyli połowę tego, co odzyskacie z ZUS w formie emerytury. Szokujące?

Szokujące jest to, jak was Mentzen okłamuje. Dlaczego?

Po pierwsze dlatego, że nie powiedział wam, że owe 1200 zł składek, jakie miesięcznie na ZUS płaci przedsiębiorca, to nie składka emerytalna, ale wszystkie składki, w tym rentowa, chorobowa, wypadkowa itd. W tym składka emerytalna to tylko 693,58 zł, a właściwie tyle było w 2022 r., bo to te dane przywołuje Mentzen, więc trzymajmy się już tego.

Co to oznacza? Kolosalną różnicę w jego wyliczeniach. Mentzen, który jest doktorem ekonomii, policzył jako inwestycję wszystko, a wynik odnosi tylko do emerytur. Bądźmy konsekwentni i liczmy uczciwie, ile odkładamy ze składek ZUS na emeryturę, i ile z tego dostajemy.

I nagle okaże się, że w ZUS na przyszłą emeryturę ów przedsiębiorca odłożył nie 504 tys. zł, ale zaledwie 291 tys. zł. Ale tak by było, posługując się logiką Mentzena, bo tak naprawdę nie można wysokości obecnej składki pomnożyć prosto przez 35 lat.

Wysokości składki zmienia się co roku wraz ze wzrostem wynagrodzeń, w przeszłości była ona znacznie niższa, w przyszłości będzie znacznie wyższa i tej przyszłości nie znamy. Po prostu nie da się policzyć, ile łącznie odłożymy w ZUS.

Ale to nie koniec, bo druga strona równania, czyli to, ile ten statystyczny przedsiębiorca wyjmie z systemu, też się nie zgadza. Dlaczego?

Bo to, że mężczyzna osiąga wiek emerytalny w 65. roku życia, a średnia długość życia mężczyzn wynosi 73 lata, jeszcze wcale nie oznacza, że przeciętnie będzie pobierał emeryturę przez osiem lat. Tak naprawdę będzie ją pobierał średnio dwukrotnie dłużej.

To dlatego, że w Polsce ciągle mamy mnóstwo wyjątków i możliwości przejścia na wcześniejszą emeryturę i faktyczny średni wiek, w którym mężczyźni kończą pracę to 63 lata, a nie 65.

Dodatkowo, średnia długość życia mężczyzny to 73 lata, ale licząc dla całej populacji, a więc zaciągając do średniej również noworodki i dzieci, które nie dożyły nawet choćby wieku produkcyjnego, nie mówiąc o wieku emerytalnym. Gdyby policzyć to uczciwie, czyli ile lat żyje jeszcze mężczyzna, który dożył do emerytury, to według GUS było to 16 lat, a nie osiem, jak twierdzi Mentzen.

Nie wspominając już, że ekonomista przemilczał statystyki dotyczące kobiet, a te żyją na emeryturze jeszcze dłużej, według GUS aż 24 lata.

A więc policzmy to jeszcze raz, używając tych samym uproszczeń, co „ekspert”, ale prawidłowych liczb. Przedsiębiorca-mężczyzna w ciągu 35 lat odłoży w ZUS na emeryturę 291 tys. zł, a potem w ciągu 16 lat pobierania minimalnego świadczenia „odzyska” 244 tys. zł, a nie 122 tys., jak twierdzi Mentzen.

W przypadku kobiet, znów w uproszczeniu, należy założyć, że skoro pracują pięć lat krócej ze względu na niższy wiek emerytalny, wpłacą do ZUS 249 tys. zł, a wypłacą 337 tys. zł. No nie wiem, czy rzeczywiście bardziej opłaca im się zbierać butelki po piwie… Dość prosta matematyka podpowiada, że nie.

Ale nie bierzcie sobie do serca tych wyliczeń, jako realnych oczekiwanych „stóp zwrotu” ze składek emerytalnych, bo te wyliczenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, mają za dużo uproszczeń, by jakkolwiek odzwierciedlać system emerytalny. One jedynie pokazują, jak was okłamują manipulanci, którzy chcą przeforsować swoje tezy, zyskując społeczne poparcie.

Większość pewnie daje sobie wciskać ten kit

Wiecie, co jest najgorsze? Że strasznie łatwo robić Polakom wodę z mózgu w sprawie emerytur tak, jak zrobił to Sławomir Mentzen. Bo po pierwsze, kompletnie nie interesujemy się tym, gdzie, ile i jak odkładamy na starość i co z tego będziemy mieć, a po drugie - nic z tego systemu nie rozumiemy. A może właśnie dlatego właśnie się nie interesujemy?

Niedawno Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych pokazała badania, z których wynika, że większość Polaków nie ma pojęcia, czy odkłada na emeryturę w OFE. Czaicie? Nie wiemy nawet, czy jesteśmy w OFE, choć tak bardzo ich przecież nienawidzimy, a raczej nienawidzimy tego, że politycy nam w tych OFE strasznie namieszali i ponoć coś zabrali (niczego nie zabrali, bo suma odpowiadająca zabranej części obligacyjnej z OFE została każdemu zapisana na jego indywidualnym koncie w ZUS).

Dokładnie te dane wyglądają tak: choć do OFE należy ok. 15 mln Polaków, a więc z grubsza co druga osoba w wieku produkcyjnym, to jedynie co siódmy ankietowany zadeklarował, że należy do OFE (13,9 proc.). To jasno pokazuje, że wielu Polaków w OFE jest, a nawet o tym nie wie i jest przekonanych, że z OFE nie ma nic wspólnego.

Do tego 13,5 proc. osób mówi wprost, że nie wie, czy jest bądź było członkiem OFE.

Może to i lepiej, bo ostanie dane pokazują, że 2022 r. był dla Otwartych Funduszy Emerytalnych fatalny, przyniosły przyszłym emerytom straty rzędu kilkunastu procent.

REKLAMA

Ale koniec żartów, wróćmy do naszego poziomu wiedzy emerytalnej. W badaniach z 2016 r., które przeprowadził m.in jeden z twórców reformy emerytalnej prof. Marek Góra wyszło, że tylko 24 proc. Ankietowanych wiedziało, ile wynosi składka emerytalna i to niezależnie od wykształcenia. Mniej niż połowa wiedziała, że im później przejdzie na emeryturę, tym większe świadczenie dostanie.

I na koniec jeszcze smaczek, choć już z innych badań przeprowadzonych na zlecenie samego ZUS przez Millward Brown i Instytut Spraw Publicznych: ponad 25 proc. było przekonanych, że to ZUS finansuje publiczny system ochrony zdrowia. Ciekawe, co by powiedzieli, jakby ich zapytać, czym zajmuje się NFZ.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA