REKLAMA

Kredyt hipoteczny bez wkładu własnego. Rząd robi bankowcom prezent, a oni się go boją. Zgłupieli?

Na początku warto sobie przypomnieć, dlaczego w ogóle wprowadzono w Polsce wymóg posiadania wkładu własnego, żeby móc zaciągnąć kredyt na mieszkanie. Otóż podczas poprzedniego boomu na rynku nieruchomości kredytobiorcy zadłużali się na 100, a nawet 110 i 120 proc. wartości nieruchomości. To oznaczało, że można było nie mieć grosza przy duszy i kupić mieszkanie, a nawet je wyremontować na koszt banku. Rosła bańka.

kredyty hipoteczne
REKLAMA

Owszem, masz dobre zarobki, więc stać cię na spłatę rat kredytu, ale w razie jakichś przejściowych kłopotów, jeśli twój budżet jest zapięty na styk, bez żadnej poduszki, problem masz i ty, i bank, który nie dostaje miesięcznej raty. A jak problem trwa długo i bank postanawia jednak przejąć twoje mieszkanie, może z niego odzyskać tylko część pieniędzy, które ci pożyczył.

REKLAMA

To niebezpieczne z punktu widzenia stabilności banku. Ale też z punktu widzenia klienta, który nie powinien zadłużać się pod korek. A skoro przed zaciągnięciem kredytu nie był w stanie odłożyć pieniędzy na wkład własny, po jego zaciągnięciu tym bardziej nie będzie gromadził oszczędności na czarną godzinę. Robi się problem dla wszystkich.

Dlatego nadzór finansowy lata temu uznał, że aby zaciągnąć zobowiązanie finansowe na 20-30 lat na kilkaset tysięcy złotych, trzeba umieć i mieć możliwość choć trochę pieniędzy zgromadzić samemu. To kwestia odpowiedzialności. I słusznie.

A teraz to samo państwo, które kiedyś uznało, że musisz mieć wkład własny, bo tak jest bezpieczniej dla wszystkich, wymyśla sposób, jak to prawo obejść – tym właśnie jest pomysł na gwarancje kredytowe dla kupujących pierwsze mieszkanie.

To nawet byłoby zrozumiałe, gdyby wymóg wkładu własnego był pomysłem banków. Państwo wtedy wchodzi całe na biało i mówi: uratujemy was, bo banki są dla was zbyt srogie. 

Ale nie, państwo ogrywa samo siebie. A właściwie to ogrywa KNF.

KNF zakłada różowe okulary

Co Komisja Nadzoru Finansowego na pomysł ominięcia obowiązku posiadania wkładu własnego? Przypomnę, że trzeba mieć min. 20 proc. wartości nieruchomości w gotówce, żeby wnioskować o kredyt. W praktyce można mieć tylko 10 proc., a pozostałe 10 proc. ubezpieczyć, ale to ciągle kilkadziesiąt tysięcy złotych, które trzeba mieć w kieszeni.

A jak ktoś nie ma? To według rzecznika KNF niebezpieczne, szczególnie, kiedy stopy procentowe pójdą w górę. Ale jego zdaniem to ryzyko jest równie ważne i dla tych, co kupują mieszkanie bez wkładu własnego jak i dla pozostałych. I optymistycznie rzecznik nadzoru liczy na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”, że to ryzyko, które jeszcze mocniej wybrzmi przy okazji gwarancji kredytowych wymyślonych przez PiS, wymusi w końcu wprowadzenie hipotek ze stałym oprocentowaniem – na zawsze lub choć okresowo.

Te kredyty wciąż są w Polsce rzadkością, a właściwie są, ale to stałe oprocentowanie nie obowiązuje przez cały okres kredytowania, ale np. 5 lat. To nie wystarcza, żeby wyeliminować ryzyko stopy procentowej. Tymczasem w krajach zachodnich takie rozwiązania z powodzeniem funkcjonują, zdejmując część niepewności z kredytobiorców.

I niby stanowisko rzecznika KNF jest optymistyczne. Ale moim zdaniem chyba bardziej idealistyczne. I w dodatku nie wprost przyznaje ów rzecznik, że kredyty bez wkładu własnego to może być jednak zło.

ZBP się boi rządowych gwarancji

O tym, że gwarancje kredytowe to zło, tym razem już wprost, mówi z kolei Związek Banków Polskich. I to w zasadzie całkiem zabawne, bo przecież gwarancje kredytowe to prezent dla banków, powinny się więc cieszyć, że rząd narai im jeszcze więcej klientów. A jednak nie.

Jacek Furga, przewodniczący Komitetu Finansowania Nieruchomości ZBP mówi DGP, że gwarancje kredytowe to nie jest dobry pomysł.

Udział wkładu własnego, zresztą regulowany przez KNF stosownymi rekomendacjami, daje bankom możliwość weryfikacji, czy potencjalny kredytobiorca potrafi i jest gotowy do systematycznego odkładania części swojego wynagrodzenia

– tłumaczy Jacek Furga.

Jego zdaniem – jeżeli banki będą udzielać takich kredytów bez wkładu własnego – będą one bardziej ryzykowne, a więc i droższe. Czyli taki niezbyt zamożny kredytobiorca zapłaci więcej za mieszkanie, na które właściwie nie powinno go być stać.

REKLAMA

Dlatego ZBP podczas konsultacji będzie odradzać rządowi takie rozwiązanie. Bo inaczej może się skończyć jak z frankowiczami, a tego banki już nie chcą. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA