REKLAMA

Niemcy jednak zostają przy węglu. Walka o klimat przegrywa z rachunkiem ekonomicznym

Najpierw Niemcy żalili się, że bez rosyjskiego gazu ucierpi ich PKB, a ludzie stracą pracę. Teraz przedłużają żywot kopalni Janschwalde, którą wcześniej zamknięto wyłącznie na podstawie przepisów ochrony środowiska. Argumentem jest między innymi troska o dostawy energii, zagrożone od czasu ataku Rosji na Ukrainę.

kopalnia-Janschwalde-sad
REKLAMA

Niemcy bardzo starannie szacują swój energetyczny bilans zysków i strat w dobie wywołanej przez Rosję wojnie na Ukrainie. Tamtejsza Rada Ekspertów Gospodarczych wyliczyła, że unijne embargo na energię z Rosji spowodowałoby spadek niemieckiego PKB od 0,2 do 2,2 proc. Ekonomiści z kolei pod kierownictwem Rudiego Bachmanna z Uniwersytetu Notre Dame szacują, że wzrost gospodarczy wyhamowałby wtedy od 0,5 do 3,5 proc. Najbardziej pesymistyczny jest raport instytucji gospodarczych doradzających rządowi w Berlinie, w którym szacuje się, że nasi zachodni sąsiedzi w przypadku zakazu importu rosyjskiej energii w ciągu dwóch lat straciliby ok. 220 mld euro, czyli PKB Niemiec skurczyłoby się w tym czasie o 6,5 proc. 

REKLAMA

Teraz jesteśmy świadkami węglowego zwrotu. Okazuje się bowiem, że kopalnia odkrywkowa Janschwalde - należąca do czeskiego koncernu EPH, ale jej operatorem jest niemieckie przedsiębiorstwo energetyczne Leag - może dalej fedrować. W marcu br. Sąd Administracyjny w Cottbus zdecydował o jej zamknięciu najpóźniej do 15 maja. Ta decyzja była pokłosiem sporu między Niemiecką Pomocą Środowiskową a Państwowym Urzędem Górniczym, który dotyczył poboru wody w Janschwalde. Do zamknięcia kopalni jednak nie dojdzie.

Kopalnia może fedrować dalej. Lidze się interes publiczny

Decyzja o zamknięciu kopalni Janschwalde przetrwała jednak raptem dwa miesiące. W końcu do sprawy odniósł się - reagując na skargę Leag - Wyższy Sąd Administracyjny w Berlinie-Brandenburgii, który wcześniejszą decyzję o zamknięciu kopalni uchylił. W uzasadnieniu usłyszeliśmy, że jej podtrzymanie oznaczałoby poważne niedogodności dla interesu publicznego w Niemczech. Nie bez znaczenia są też dostawy energii, dodatkowo zagrożone przez wojnę na Ukrainie. Jednocześnie sąd uznał, że konsekwencje dalszej eksploatacji w kopalni Janschwalde dla obszarów objętych działaniami odwadniającymi były stosunkowo niewielkie. 

Ekolodzy twierdzą, że kopalnia Janschwalde od lat wypompowuje znacznie więcej wód gruntowych, niż jest to dozwolone w związku z eksploatacją górniczą. Przekonują, że pozwolenie wodno-prawne na 2020 r. pozwalało na wypompowanie maksymalnie 42 mln m3 wody, a w rzeczywistości wody w tym czasie ubyło znacznie więcej, bo aż 114,06 mln m3.

Janschwalde to taki niemiecki Turów?

W Polsce o kopalni Janschwalde zrobiło się głośno przy okazji czesko-polskiego sporu o dalsze funkcjonowanie kopalni Turów. Niejako w geście rewanżu Ministerstwo Klimatu i Środowiska (jeszcze pod rządami Michała Kurtyki) zleciło m.in. Państwowemu Instytutowi Geologicznemu weryfikację doniesień o negatywnym oddziaływaniu tej odkrywki na polskie, przygraniczne gminy. Najbardziej wypłukiwanie wód gruntowych przez niemiecką kopalnię mają odczuwać w gminach Gubin i Brody. Ryszard Kowalczuk, wójt gminy Brody, uważa, że ten problem odczuwalny jest przez mieszkańców od kilkunastu lat.

REKLAMA

Podobnie myśli Zbigniew Barski, wójt gminy Gubin, który uważa, że pokazanie zjawiska wypłukiwania wody przez kopalnię Janschwalde powinna przekonać UE, że sprawa konfliktu wokół Turowa nie jest jednostronnym problemem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA