Co teraz z ekogroszkiem? Oto najnowsza decyzja rządu
Do wycofania ekogroszku z rynku zabrakło kilku miesięcy. Były już minister środowiska Michał Kurtyka doszedł do wniosku, że należy zmienić normy jakości węgla, a przy okazji zmienić mylącą nazwę popularnego paliwa, wiosną przyszłego roku. Nowa szefowa resortu klimatu Anna Moskwa nie działa jednak pochopnie, postanowiła podjąć strategiczną decyzję, i dała sobie więcej czasu.
Próba wysłania ekogroszku do lamusa najbardziej wkurzyła górników. Jeszcze w październiku, tuż przed zmianą szefa resortu, Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiadało, że nowe normy jakości węgla, w praktyce oznaczające koniec ekogroszku jako nazwy paliwa, wejdą na przełomie marca i kwietnia. Ale jak teraz dowiedział się Bizblog.pl: nic z tego. Ze względu na „sytuację społeczno-gospodarczą” MKiŚ podjęło decyzję o przeprowadzeniu „gruntownych analiz”, a to oznacza, że ekogroszek na pewno nie zniknie na przełomie marca i kwietnia, jeżeli w ogóle to nastąpi.
Koniec ekogroszku nie taki szybki, jak się wydawało jeszcze miesiąc temu. W Ministerstwie Klimatu i Środowiska od końca października rządzi Anna Moskwa, a temat nowych norm jakości węgiel jakby nieco przycichł. Na pierwszym miejscu był Szczyt Klimatyczny COP26 i rozmowy z Czechami w sprawie przyszłości kopalni Turów. O jakości węgla, w tym rezygnacji z mylącej kupujących nazwy „ekogroszku” nikt już nie mówił. Zapytaliśmy w resorcie czy to może oznacza, że nowych regulacji nie będzie a ministerstwo się z wcześniejszych pomysłów wycofuje. Okazuje się, że nic z tych rzecz. Ale temat jest na tyle poważny, że trzeba się nad nim jeszcze bardziej pochylić.
Bo ekogroszek nie jest ekologiczny
Jeszcze za rządów ministra Michała Kurtyki resort klimatu i środowiska przekonywał, że nowe normy jakości węgla mają być frontem do środowiska, z mniejszą ilością siarki i popiołów. Najbardziej miało dostać się ekogroszkowi i ekomiałowi.
W ten sposób ekogroszek miał stać się groszkiem III, a ekomiał paliwem drobnym. Po korektach ministerstwa wartość opałowa węgla ma być powyżej 28 MJ/kg. Zawartość popiołu miałaby się zmieścić w przedziale od 2 do 7 proc., a poziom siarki w ekogroszku miał spaść z 1,7 do 1,2 proc.
Przeciwko planom ministra Kurtyki, poprzednika Anny Moskwy, zbuntowali się górnicy. Przypomnieli o nakładach inwestycyjnych poniesionych przez Polską Grupę Górniczą na produkcją ekogroszku (150 mln zł), ostrzegali, że nowe regulacje skazują Polskę na import węgla, bo nowe normy byłaby w stanie spełnić tylko kopalnia w Polsce. Pozostaje jeszcze rządowy program Czyste Powietrze, w ramach którego wymienia się stare kopciuchy na piece mogące spalać właśnie ekogroszek. Na ogólnopolskiej infolinii już w październiku usłyszeliśmy, że dotacje na nie będą możliwe tylko do końca roku, bo potem nie będzie już ekogroszku.
Normy jakości węgla zostaną z nami na dłużej
Kiedy Anna Moskwa została szefem MKiŚ, sprawa odesłania ekogroszku do lamusa stała się mniej pilna. Resort przyznaje, że dalej prowadzi prace nad wprowadzeniem nowych norm jakości węgla, ale zaznacza, że stara się nie działać pochopnie.
Okrągłe określenie „obecna sytuacja społeczno-gospodarcza” to nic innego jak wściekłość górników, którzy najpierw ponad miesiąc czekali na wypełnienie wakatu pełnomocnika rządu ds. górnictwa, a potem usłyszeli w trakcie Szczytu Klimatycznego COP26, że kraje rozwinięte chcą pożegnać węgiel w latach 30. obecnego stulecia. Nie po to w kwietniu Polski Fundusz Rozwoju pożyczał PGG miliard złotych na wypłaty, premie barbórkowe i czternastki, żeby teraz wszystko psuł jakiś ekogroszek.
Zostawienie ekogroszku w spokoju może nie uspokoić górników
Rząd zadbał, by pensje i premie były wypłacone górnikom na czas, zostawił też w spokoju ekogroszek. Ale to nie poprawi sytuacji finansowej sektora. Straty PGG po siedmiu miesiącach 2021 r. szacowane są na 1 mld zł. Nie jest też tajemnicą, że w tej największej spółce węglowej w UE pieniędzy starczy na niewiele dłużej niż do końca roku. I albo do tego czasu rząd dogada się z Komisją Europejską w sprawie umowy społecznej z górnikami, która zakłada m.in. pomoc publiczną dla górnictwa w wysokości nawet 3 mld zł rocznie, albo będzie musiał bardzo szybko coś nowego wymyślić. Inaczej nawet uratowanie ekogroszku może nie wystarczyć, by górników uspokoić.