Podatek katastralny po polsku. Bez centralnej bazy nieruchomości, ale z większymi stawkami dla bogaczy
Na kataster nie ma szans, więc niech chociaż bogaci płacą wyższe stawki podatku od nieruchomości niż biedni – to jeden z wniosków raportu na temat opodatkowania nieruchomości w Polsce przygotowanego przez Instytut Finansów, organ podlegający Ministerstwu Finansów. Według jego ekspertów podatek od nieruchomości jest totalnie do kitu i trzeba go jakoś sensownie w końcu zreformować i to pilnie. Jak? Fot. AB
Podatku katastralnego na razie w Polsce nie da się wprowadzić i jeszcze długo nie będzie takiej możliwości – podkreślają autorzy raportu Opodatkowanie nieruchomości w Polsce na tle systemów europejskich. Wybrane problemy i propozycje zmian. Głównie dlatego że nie ma centralnej bazy ani systemu wycen nieruchomości, nie da się więc naliczać innego podatku od drogich mieszkań, a innego od tanich i niewiele wartych (wartościowo oczywiście, bo stawka podatku mogłaby być taka sama dla wszystkich, choć mogłaby być również progresywna).
Eksperci wpadli za to na pomysł, że można w zamian naliczać inny podatek bogatym, a inny biednym. I nie chodzi bynajmniej o zamożność właścicieli nieruchomości, ale o coś znacznie prostszego: zamożność gmin, na terenie których nieruchomości są położone.
To trochę taka odpowiedzialność zbiorowa, trochę jak cięcie tasakiem zamiast skalpelem, ale jakiejś logiki temu pomysłowi nie da się odmówić. I od razu ważne zastrzeżenie: to tylko koncepcja, nie rekomendacja dla resortu finansów, który na razie się do tego pomysłu nie odniósł. Dodać należy, że raport został przygotowany w instytucji rządowej, ale stoi za nim dziewięciu ekspertów-naukowców m.in. ze Szkoły Głównej-Handlowej, a nie urzędnicy.
Podzielić kraj na centrum i peryferia, na biednych i bogatych
Spójrzcie na szczegóły. Eksperci proponują, by Polskę podzielić na strefy opodatkowania na poziomie gmin albo województw i te nieruchomości, które znajdują się w centrum gminy czy miasta, mogłyby być objęte wyższą stawka podatkową, bo domyślnie ich wartość jest wyższa, a te oddalone od centrów niższą stawką.
Ale żeby tasak, który nie jest skalpelem, był chociaż średniej wielkości scyzorykiem, można, a nawet należy wprowadzić, wskaźniki korygujące zależne od zamożności gmin. Tam, gdzie statystycznie dochód na mieszkańca jest niski, stawki podatku mogłoby być niższe niż w gminach bogatych.
To trochę jak kataster, bo choć system nie jest oparty na centralnej bazie zawierającej wycenę nieruchomości, to wprowadzający rozróżnienie podatkowe w zależności od nawet domyślnej wartości domy, działki czy mieszkania.
Koniec stawek maksymalnych podatku od nieruchomości
Powyższy pomysł na reformę podatku od nieruchomości nie jest zresztą jedynym zawartym w raporcie, a inspiracji było dużo, bo autorzy najpierw dokładnie przeanalizowali systemy opodatkowania nieruchomości obowiązujące w czternastu krajach Europy.
Wyszedł im z tego jeszcze drugi pomysł: zmiana mechanizmu ustalania stawek podatkowych. Dziś działa to tak, że to Ministerstwo Finansów co roku ustala maksymalne stawki podatku od nieruchomości, a rady gmin i miast podejmują decyzję, czy podniosą u siebie stawkę do górnej granicy czy trochę mniej. No i mamy jeszcze rozróżnienie na podatek od nieruchomości mieszkalnych i tych firmowych. Firmy płacą podatek blisko 30-krotnie wyższy niż osoby fizyczne.
Propozycja jest taka, by stawki były bardziej elastyczne i zarządzane na poziomie samorządu w większym stopniu, stawki maksymalne należy znieść, a w ich miejsce wprowadzić stawki referencyjne. Choć jednak… jakiś limit ustawodawca musiałby wprowadzić.
Ten pomysł jakoś nie przyprawia o gęsią skórkę, więc mam jeszcze coś: podatek od pustostanów. Analiza pokazuje, że warto go rozważyć, choć politycy jakoś ostatnio się od niego odwrócili.
Jak dobrać się do pustostanów?
Gdyby wróciła im ochota na wprowadzenie podatku od pustostanów, mają już gotowy przewodnik, jak się z nim uporać. Podatkiem należałoby obłożyć nieruchomości niezamieszkałe przez co najmniej rok, przy czym za pustostan, zdaniem ekspertów, należałoby uznać lokal zamieszkały nie dłużej niż przez 30 dni.
Ale żeby nie być ślepym albo nieludzkim, Polakom należą się wyjątki od tej zasady, na przykład gdy nieruchomość została dopiero kupiona (wiadomo, wykończenie czy remont trwają długo, szczególnie w czasie boomów budowlanych, gdy na ekipy remontowe czeka się miesiącami). Wyjątkiem mógłby zostać objęte również nieruchomości wystawione na sprzedaż i niezamieszkałe z powodu choroby.