REKLAMA

Już wiem, dlaczego Polacy nie chcą kupować masła i mebli. Zbierają na coś zupełnie innego

Polacy rzucili się na kupowanie zagranicznych wakacji jak szczerbaty na suchary. Kupiliśmy już 40 proc. więcej niż rok temu, a nawet o 20 proc. więcej niż w przed pandemią, wojną i inflacją, a przecież dziś jesteśmy znacznie biedniejsi. O co tu chodzi?

Już wiem, dlaczego Polacy nie chcą kupować masła i mebli. Zbierają na coś zupełnie innego
REKLAMA

Konsumpcja znajduje się w głębokiej recesji – tak ostatnie dane o sprzedaży detalicznej w kwietniu komentowali niedawno analitycy PKO Research. To dlatego, że sprzedaż spadła aż o 7,3 proc., a właściwie należałoby napisać, że „runęła”, bo takiego spadku w Polsce jeszcze nie oglądaliśmy, jeśli nie liczyć krótkiego momentu w szczycie pandemii, kiedy obowiązywały najostrzejsze ograniczenia.

REKLAMA

A te 7,3 proc. to w sumie i tak dobrze, bo miało być jeszcze gorzej, ekonomiści spodziewali się spadku o 8 a nawet i 10 proc. W każdym razie, w kwietniu srogie tąpnięcie zaliczyliśmy nie tylko w sprzedaży mebli, sprzętu RTV i AGD, która skurczyła się o 14,7 proc. r/r, ale też w żywności, której kupiliśmy mniej o 8 proc. niż rok wcześniej, i farmaceutyków – spadek o 2,5 proc. 

No słabo jest, słabo, bieda z nędzą. Aż tu nagle obracacie głowę w drugą stronę i okazuje się, że Polacy szastają pieniędzmi na prawo i lewo, tylko zamiast wydawać je na masło, chleb, leki i meble, nagle zaczęli wojaże po świecie!

Konsumpcja szoruje po dnie, ale wakacje muszą być

Jedno z największych biur podróży sprzedaje letnie wakacje jak Lubaszka chleb w sobotę rano

- pisze na Twitterze ekonomista Ignacy Morawski. 

Wcale nie żartuje. Zwraca uwagę, że ostatnie raporty giełdowe Rainbow Tours pokazują ogromne wzrosty sprzedaży wycieczek na 2023 r. W maju liczba sprzedanych wyjazdów wakacyjnych na lato 2023 sięgnęła 270 tys., a to aż o 40 proc. więcej niż rok temu. I to nie koniec, bo ten poziom sprzedaży jest nawet wyższy i to o 20 proc. niż w 2019 r., kiedy przecież nie było żadnej pandemii niosącej obawy o przyszłość, wojny, ani tym bardziej inflacji.

Czy Polacy oszaleli? Nie. Z dwóch powodów. Pierwszym są nastroje konsumentów, które się ostatnio pieronem poprawiają. Dzień po tym, jak GUS pokazał dane o spadającej na łeb na szyję sprzedaży detalicznej w kwietniu, pokazał również dane o nastrojach konsumentów w maju, czyli tzw. bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK). Co on nam mówi? Pokazuje, jak Polacy oceniają i jakie mają oczekiwania dotyczące zarówno kondycji całej gospodarki jak i ich własnej sytuacji finansowej oraz jaka jest ich skłonność do dokonywania ważnych zakupów.

I oto ten wskaźnik BWUK w maju wyniósł -29,9 pkt. wobec -32,2 pkt w kwietniu. Co to właściwie oznacza? Że jest super! Tak, wiem, odczyt na minusie generalnie oznacza, że wcale nie jest, bo super by było, gdyby był na plusie. Dodatkowo ciągle nastroje konsumentów są gorsze niż w lutym 2022 r., czyli przed wojną, ale niewiele gorsze. Ale po pierwsze, BWUK rośnie już siódmy miesiąc z rzędu, a po drugie w ciągu tych siedmiu miesięcy urósł aż o 15 pkt. - nigdy dotąd nie urósł tak szybko w tak krótkim czasie.

Analitycy Pekao podsumowują te dane, pisząc, że Polacy prawdopodobnie doskonale czują już, że wkrótce ich realne dochody przestaną przez inflację spadać, bo ta hamuje, ale podwyżki płac wcale nie hamują. A może i nawet już teraz czują, że znów ich realne dochody zaczęły rosnąć. Jednym słowem, „polski konsument czuje wiosnę na całego”.

Wygląda na to, że czuje też już lato.

Cała Europa jedzie na urlop do Włoch

Jest jeszcze drugi dowód, że Polacy jednak nie oszaleli: wcale nie jesteśmy wyjątkowi w tym ograniczaniu zakupów w sklepach, a jednocześnie wydawaniu masy pieniędzy na podróżowanie. Takie zjawisko dotyczy całej Europy, a może i świata.

Mówi o tym również Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, który podobnie jak Morawski zwraca uwagę na to, że europejski sektor usług generalnie ładnie rośnie, ale turystyka i rekreacja wręcz pędzą, a na południu Europy szykuje nam się być może i rekord aktywności turystycznej.

REKLAMA

I na przykład w takich Włoszech tylko w dwóch pierwszych miesiącach tego roku liczba zagranicznych turystów wzrosła o przeszło 70 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2022 r. No to już wiecie, gdzie w tym roku nie jechać, bo będzie nie tylko piekielnie gorąco, ale też piekielnie drogo.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA