Polska coraz zuchwalej gra w niebezpieczną grę w energetyce. Możemy wpaść w gazową pułapkę
Pomysł Polski na transformację energetyczną jest taki: zamieniamy węgiel na atom, a w trakcie tego procesu koncentrujemy się na gazie ziemnym. Zdaniem ekspertów to nie tylko niezgodne z kierunkami polityki klimatycznej UE, ale też bardzo ryzykowne i raczej skazane na porażkę.
Z jednej strony umowa społeczna z górnikami, zakładająca zamykanie ostatniej kopalni w 2049 r., z drugiej mknąca do końca instalacja rurociagu Baltic Pipe, który ma nam zagwarantować inne niż rosyjskie dostawy gazu, a jeszcze z trzeciej rozpoczęcie budowy już w 2026 r. pierwszego polskiego reaktora atomowego, najprawdopodobniej pod amerykańskimi auspicjami. Tak wygląda transformacja energetyczna po polsku, przynajmniej na papierze.
Bo przecież na taki dil z górnikami musi zgodzić się jeszcze Komisja Europejska, co wcale nie jest przesądzone. Wcześniejsze doświadczenia pokazują też, że w trakcie budowy gazociągu łączącego Polskę z Morzem Północnym mogą wystąpić jeszcze najróżniejsze przeszkody. Od ekologii po politykę. Polski atom też nie jest jeszcze na 100 proc. klepnięty. Z Amerykanami niby nam pod rękę, ale obecnie chyba bardziej z Republikanami niż z Demokratami i jeszcze w relacjach Waszyngton-Warszawa może być bardzo różnie. I jakby tego wszystkiego było mało, think tank Ember opublikował najnowszy raport „Polska na gazie, czyli jak Polska ryzykuje uzależnienie od kolejnego paliwa kopalnego”.
Gaz ziemny: drogi Brukseli i Warszawy rozchodzą się coraz bardziej
Autorzy raport w pierwszej kolejności podkreślają, że przejście z węgla na gaz ziemny jest sprzeczne z z kierunkiem polityki energetyczno-klimatycznej UE. Gaz wszak to też paliwo kopalne i Bruksela robi wszystko, żeby w przyszłości było go jednak jak najmniej. Taki ostrzejszy skręt w gaz ziemny jest też niebezpieczny dla gospodarki. Starszy analityk ds elektroenergetyki w Ember Sarah Brown przypomina, że „koszt wytwarzania energii elektrycznej z gazu wzrósł czterokrotnie w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, powodując ogromne wzrosty cen energii i podkreślając znaczenie geopolityki w kształtowaniu cen tego paliwa”.
„W konsekwencji ryzyko pozostawienia kosztownych aktywów osieroconych jest realne. Zamiast inwestować w niestabilne importowane paliwa kopalne, Polska powinna przyspieszyć implementację krajowych projektów OZE” – uważa Brown.
Gazowe plany Polski rzeczywiście robią wrażenie. Przyrosty mocy zainstalowanej już są największe w Europie i raczej w następnych latach nic się w tym zestawieniu nie zmieni. Warszawa przecież chce zwiększyć gazowe moce czterokrotnie: z 3,2 GW w 2019 r. do 12,9 GW w 2030 r., mocno przy okazji przekraczając rządowy cel, który po tej dekadzie zakłada 8,2 GW.
Wpadniemy w gazową pułapkę?
Eksperci z think tanku Ember zwracają uwagę na unijne regulacje, które mogą mocno zweryfikować w dół opłacalność planowanych inwestycji gazowych. Chodzi głównie o taksonomie UE i pakiet „Fit for 55”. Raport „Polska na gazie” akcentuje też, że brakuje myślenia o przyszłości obecnie opracowywanych i budowanych projektów gazowych. Tym samym Polska za chwilę może inwestować miliardy złota w aktywa, które niedługo potem będą osierocone. I będzie z nimi co najmniej taki kłopot, jaki teraz jest z aktywami węglowymi.
Z uzależnienia od węgla Polska chce skoczyć w kolejną pułapkę – tym razem gazową
– uważa Paweł Czyżak z Fundacji Instrat.
Tym samym, zdaniem fachowców, trudno nazwać gazową strategię korzystną dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Do tego dochodzi jeszcze biorące rekordy cena gazu, która na europejskim rynku tylko w tym roku podskoczyła o grubo ponad 200 proc. Dla ekspertów wniosek jest jasny: rentowność inwestycji gazowych stoi pod znakiem zapytania.
Rząd po raz kolejny działa więc nie tylko na niekorzyść klimatu, ale także własnych obywateli i budżetu państwa
– mówi Paweł Czyżak.