Uderzenie w fotowoltaikę. Niebezpieczeństwo czai się w zupełnie innym miejscu niż wszyscy sądzą
Senat nie zgodził się na proponowaną nowelizację ustawy o OZE, sprawa wraca zatem do Sejmu, a ten pewnie i tak postawi na swoim. Ale to nie polityczny spór o przyszłe rozliczanie prosumentów może być kulą u nogi dla całej branży. Eksperci wskazują na zupełnie na inne niebezpieczeństwo.
Na razie i fotowoltaika, i całe polskie OZE znalazły się na legislacyjnym zakręcie. Ciągle nie wiadomo w jakim kierunku pójdzie nowelizacja przepisów o odnawialnych źródłach energii. Senat odrzucił propozycje Sejmu. Największe zmiany mają dotyczyć rozliczania się prosumentów. Do tej pory odbywa się to w systemie upustowym. Dla większych instalacji relacja między energią wprowadzona do sieci a tą pobraną wynosi 1 do 0,7 a dla mniejszych – 1 do 0,8.
Proponowana nowelizacja zmienia tutaj całkowicie zasady gry. Zgodnie z jej zapisami ma zacząć obowiązywać nowy system rozliczeń: net billing. Czyli prosument za pobierana energię miałby płacić tak jak wszyscy inni, ale za to swoje nadwyżki energii mógłby sprzedawać do sieci po określonej cenie (bez opłacania PIT i VAT). Taki mechanizm miałby zacząć obowiązywać od 1 kwietnia 2022 r i dotyczyłby w pierwszej kolejności nowych prosumentów. Dotychczasowi zachowaliby prawo do korzystania z opustów w ciagu 15 lat od uruchomienia produkcji energii.
Nowelizacja ustawy o OZE: Senat ma swoje propozycje
Nowelizację w takim kształcie Senat odrzucił dwoma głosami. Parlamentarzyści z Koalicji Obywatelskiej w zamian przedstawili swoje propozycje. Zgodnie z nimi prosument mógłby dzięki magazynowaniu energii zyskać różne ulgi, na przykład w w opłatach dystrybucyjnych. Miałby też prawo swobodnie ustalać warunki sprzedaży energii. Jeżeli nie doszedłby w tym względzie do porozumienia ze spółkami obrotu, gwarantowany miałby być system rozliczania nadwyżek w stosunku do oddanej do sieci energii w relacji 1:1.
Krytycy odrzuconych przez Senat propozycji uważają, że ich przyjęcie postawi prosumentów w znacznie gorszej sytuacji niż są obecnie. W efekcie mocno wyhamuje boom na fotowoltaikę. Z kolei zwolennicy nowelizacji OZE w proponowanym kształcie z systemem net billing uważają, że bez tych zmian Polsce będzie coraz bardziej grozić blackout. Ale Bartosz Bąbrych, prezes firmy N Energia, największe zagrożenia dla branży OZE widzi jeszcze gdzie indziej.
Fotowoltaika w Polsce zacznie ostro hamować na początku roku
Bartosz Bąbrych zwraca uwagę na coś jeszcze innego. Procedowanie zmian w przepisach spowodowało paniczne nastroje wśród potencjalnych prosumentów oraz wybuchowy wzrost zapotrzebowania na instalacje fotowoltaiczne. A to będzie miało za niedługo swoje konsekwencje. Bo jak tłumaczy prezes N Energia: polski rynek nie działa w próżni, a nagły wzrost zapotrzebowania niedługo zetknie się z równie mocnym spadkiem podaży.
Globalne łańcuchy dostaw są faktycznie zerwane. Branża fotowoltaiczna będzie miała do czynienia z dotkliwym opóźnieniem lub nawet brakiem dostaw komponentów – przewidywanym w styczniu i lutym, kiedy przestraszeni zniesieniem opustów nowi prosumenci będą w pośpiechu montować instalacje – przewiduje Bartosz Bąbrych.
Jaki może być efekt tego szaleństwa? Z pewnością wzrost cen instalacji i ich montażu. Ale nie tylko. Eksperci boją się, że skutkiem zakłócenia równowagi między zapotrzebowaniem i podażą może być spadek jakości montowanych w tym okresie instalacji.
Jak to może się skończyć, odpowiedzcie sobie sami.