Czesi ostrzegają przed chińską fotowoltaiką. W grę wchodzi bezpieczeństwo państwa
Czesi coraz głośniej mówią o ryzykach związanych z chińskimi technologiami. Po ostrzeżeniach przed hakerami i dyplomatycznych napięciach z Pekinem, teraz na celowniku znalazła się fotowoltaika. Według czeskiej agencji NUKIB nawet 99 proc. falowników w małych elektrowniach słonecznych pochodzi z Chin – i to może być poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.

Szykuje się kolejny kryzys dyplomatyczny między Czechami i Chinami? Już w 2023 r. Praga bardzo zdenerwowała Pekin, kiedy Petr Pavel, prezydent naszych południowych sąsiadów, porozmawiał przez telefon z ówczesnym prezydentem Tajwanu. W maju na chiński hakerów, finansowych przez państwo, padły oskarżenia o ataki na sieci czeskiego ministerstwa spraw zagranicznych. W sierpniu Pavel spotkał się z Dalajlamą, tybetańskim przywódcą religijnym, z okazji jego 90. urodzin.
Dla Chin był to cios w ich suwerenność i integralność terytorialną. Teraz czesko-chińska awantura dotyczy fotowoltaiki, a konkretniej chińskich falowników słonecznych w małych elektrowniach. Narodowa Agencja ds. Cyberbezpieczeństwa i Bezpieczeństwa Informacji (NUKIB) wydała w tej sprawie ostrzeżenie.
Ostrzeżenie musi zostać uwzględnione przez osoby zobowiązane na mocy ustawy o cyberbezpieczeństwie - zaleca NUKIB.
Fotowoltaika w Czechach sterowana przez Chiny?
Ostrzeżenie dotyczy rosnącego udziału złożonych rozwiązań technologicznych w sektorach i usługach krytycznych, które przesyłają dane Chin lub są zdalnie administrowane z Chin.
Penetracja tych technologii i urządzeń w sektorach krytycznych (takich jak transport, energetyka, opieka zdrowotna, administracja publiczna i inne) rośnie i będzie nadal rosła w przyszłości - przekonuje NUKIB.
Więcej o fotowoltaice przeczytasz w Bizblog:
Tym razem polem takiego wrogiego działania ma być fotowoltaika. Zdaniem NUKIB wyprodukowane w Chinach falowniki w małych elektrowniach słonecznych stanowią potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa Czech. Aż od 95 do 99 proc. falowników używanych przez naszych południowych sąsiadów w niewielkich instalacjach słonecznych pochodzi z Chin. Oprogramowanie, służące do ich sterowania, też jest zazwyczaj chińskie.
W praktyce oznacza to, że dostawcy rozwiązań technologicznych mają możliwość znaczącego wpływu na działanie infrastruktury krytycznej i/lub dostępu do ważnych danych, a zaufanie do niezawodności dostawcy jest zatem absolutnie kluczowe - nie ma wątpliwości NUKIB.
Trzeba wspierać produkcję w Europie
Jan Krcmar, dyrektor wykonawczy czeskiego stowarzyszenia energetyki słonecznej Solarni Asociace, w rozmowie z serwisem pv-magazine.com, podkreśla przy tej okazji, że jako społeczeństwo Czesi są prawie w każdej dziedzinie życia uzależnieni od importu z Chin. Dlatego w pierwszej kolejności trzeba wspiera produkcję w Unii Europejskiej. Zadanie domowe w tym względzie powinna odrobić również Praga.
Jeśli nie możemy budować ani rozbudowywać fabryk, infrastruktury transportowej, a zwłaszcza nowej, taniej energii odnawialnej z powodu problemów z uzyskaniem pozwoleń i lokalnego sprzeciwu, nie możemy jednocześnie narzekać na zależność od Chin - stawia sprawę jasno Krcmar.
Warto w tym miejscu przypomnieć raport SolarPower Europe z początku tego roku w sprawie cyberbezpieczeństwo i fotowoltaiki w UE. Po jego publikacji rząd Holandii ogłosił, że zacznie baczniej przyglądać się chińskim falownikom słonecznym. Z kolei Litwa zablokowała Pekinowi zdalny dostęp do systemów zarządzania instalacjami słonecznymi, wiatrowymi, czy magazynami energii.