Kobieta odpowiedzialna za płatności w spółce miała regulować VAT. Urząd skarbowy zajął konta firmy, a chwilę później oskarżył ją o „uporczywe niepłacenie podatku”. Gdyby nie sąd, kobieta zostałaby odpowiedziałaby za coś, czego fizycznie nie mogła zrobić.

Sprawa dotyczyła zaległości w podatku VAT za trzy miesiące – od września do listopada 2022 r. Chodziło o łącznie ponad 93 tys. zł. Kobieta odpowiedzialna w firmie za rozliczenia podatkowe zapłaciła jedynie część należności za wrzesień, a za kolejne miesiące – nic.
Nie dlatego, że nie chciała. 3 listopada 2022 r. urząd skarbowy zajął oba rachunki bankowe spółki. Od tego momentu nie mogła ona dysponować pieniędzmi – ani z nich wypłacić, ani nimi zapłacić. Pomimo tego fiskus oskarżył kobietę o wykroczenie skarbowe z art. 57 § 1 Kodeksu karnego skarbowego, czyli o uporczywe niewpłacanie podatku w terminie.
„Uporczywe” – czyli jakie?
To właśnie wokół tego słowa toczyła się cała sprawa. Przepisy nie definiują „uporczywości”, dlatego sądy posiłkują się orzeczeniami Sądu Najwyższego. Ten wskazał, że uporczywe może być zarówno cykliczne i powtarzalne niepłacenie, jak i jednorazowe, ale długotrwałe opóźnienie.
Problem w tym, że w tej sprawie opóźnienie wynikało z działań… samego urzędu skarbowego. Sąd rejonowy uznał jednak kobietę za winną. Dopiero Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił ten wyrok i uniewinnił oskarżoną.
Sąd: to fiskus uniemożliwił zapłatę podatku
Zdaniem sądu odwoławczego nie można mówić o uporczywym niepłaceniu, jeśli skarbówka zajęła konta bankowe i zablokowała firmie dostęp do środków. To urząd – jak stwierdził sąd – „pozbawił realnych możliwości dopełnienia obowiązku podatkowego”.
Między 25 października, kiedy kobieta wpłaciła część VAT za wrzesień, a 3 listopada, gdy zajęto konta, minęło zaledwie kilka dni. Za krótko, by mówić o uporczywości.
Sąd nie zgodził się też z argumentacją pierwszej instancji, że kobieta „powinna była przewidzieć” zajęcie kont i zapłacić VAT z wyprzedzeniem – za przyszłe miesiące. Takie oczekiwanie uznał za „oderwane od realiów gospodarczych”.
Nie mogła zapłacić inaczej
Sąd podkreślił, że wszystkie wpływy z działalności spółki trafiały na rachunki bankowe. Zgodnie z prawem (art. 19) transakcje w ramach działalności gospodarczej muszą być dokonywane przez rachunek płatniczy przedsiębiorcy.
Co więcej, Ordynacja podatkowa (art. 61 § 1) przewiduje, że podatnicy prowadzący działalność muszą płacić podatki przelewem – właśnie z firmowego konta. Kobieta nie miała więc żadnej innej legalnej drogi, by uregulować VAT.
Jak stwierdził sąd: „żaden materiał nie wskazuje, by oskarżona miała jakiekolwiek inne, niezajęte dla potrzeb egzekucji źródło, z którego mogła opłacić podatek”.
Czytaj więcej w Bizblogu o podatkach
Sąd do fiskusa: najpierw myśleć, potem oskarżać
W uzasadnieniu wyroku Sąd Okręgowy skrytykował działania urzędu. Podkreślił, że już na etapie postępowania przygotowawczego urząd skarbowy powinien był ocenić, czy zarzut jest odpowiedni i proporcjonalny do sytuacji. Tymczasem „urząd zadziałał odwrotnie” – najpierw zajął środki, a potem oskarżył osobę, której uniemożliwił zapłatę.
Wyrok (SO Warszawa-Praga z 2 października 2025 r., sygn. akt VI Ka 784/25) jest jasnym sygnałem dla organów skarbowych: nie można karać podatnika za coś, czego nie był w stanie zrobić z przyczyn niezależnych.
To także ostrzeżenie przed automatyzmem w egzekucjach podatkowych. Państwo, które najpierw zajmuje konta przedsiębiorcy, a potem zarzuca mu, że nie zapłacił podatku, samo zaplątuje się w swoją logikę.







































