System ETS2 opóźniony o rok. Rząd świętuje, eksperci: to nic nie zmienia
Krzysztof Bolesta, wiceminister klimatu i środowiska, pęka z dumy i mówi o udanych negocjacjach w sprawie przełożenia w czasie systemu handlu uprawnień do emisji CO2 ETS2. Zdaniem znawców tematu powodów do radości jednak nie ma.

Krzysztof Bolesta przekonuje, że ze szczytu ministrów środowiska UE wraca do Polski jak najbardziej z tarczą. Po pierwsze uzgodniono ustanowienie nowego celu klimatycznego na 2040 r. Podczas spotkania doszło też do przełomu w sprawie systemu ETS2, który będzie naliczał emisję CO2 i gazów cieplarnianych z budownictwa i transportu.
Udało się zrobić coś, co jeszcze nie tak dawno było nie do pomyślenia — posprzątać to zaniedbanie, do którego doprowadził rząd PiS, czyli system ETS2. Dzisiaj udało się wybić zęby systemowi ETS2 - stwierdził Bolesta po unijnym szczycie.
Polska celowała w opóźnienie trzyletnie, ale koniec końców udało się wywalczyć tylko rok. Stanęło na tym, że system ETS2 ruszy z kopyta od 2028 r. zamiast od 2027 r.
Opóźnienie systemu ETS2 niewiele da?
Wiceszef resortu klimatu i środowiska bardzo chce wszystkich przekonać, że dzięki temu rocznemu opóźnieniu wejścia w życie systemu ETS2 polityka klimatyczna UE już nie będzie aż tak bardzo spędzać sen z powiek w Polsce. Eksperci jednak nie podzielają tej opinii. Ich zdaniem tak z emisją CO2 nie wygramy.
ETS2 to szansa, nie zagrożenie, pod warunkiem, że zaczniemy ją wreszcie finansować. Technologia jest dziś tańsza niż kiedykolwiek, ale transformacja potrzebuje taniego prądu i silnych instytucji, nie kolejnych deklaracji - uważa Michał Hetmański, ekonomista, prezes Fundacji Instrat.
Więcej o emisji CO2 przeczytasz w Bizblog:
Z kolei Kuba Gogolewski, dyrektor programowy Fundacji Mission Possible, przekonuje, że sprzeciw wobec polityki klimatycznej to strategia bez alternatywy. Jego zdaniem rząd staje okoniem wobec unijnych celów, nie proponując niczego w zamian - a to oznacza utratę środków i dalsze uzależnienie gospodarki od drogich, brudnych źródeł energii.
Na ETS2 skorzystają ci, którzy już dziś inwestują w czyste technologie. Rząd udaje obrońcę obywateli, ale jego działania uderzają w innowacyjne, niskoemisyjne firmy - i premiują tych, którzy trzymają się starego, wysokoemisyjnego modelu gospodarki - twierdzi Gogolewski.
Emisja CO2 nic sobie nie robi z tego opóźnienia
Przypomnijmy, że z raportu „Nierówności regionalne europejskiego systemu ETS-2” wynika, że największe kłopoty finansowe system handlu emisjami ETS2 ma przynieść krajom Europy Środkowo-Wschodniej, takim jak Polska, Bułgaria i Węgry. Przy czym najbardziej dotknięte będą gospodarstwa domowe o niskich dochodach, gospodarstwa domowe na obszarach wiejskich i rodziny wielodzietne. Z kolei opracowanie „Analizy wpływu ETS2 na koszty życia Polaków” sugeruje że w przypadku grzania gazem dodatkowe obciążenie finansowe gospodarstw domowych z powodu systemu handlu emisjami ETS2 w latach 2027–2030 będzie na poziomie 6338 zł rocznie. W przypadku ogrzewania budynku mieszkalnego powierzchni 100 mkw. węglem rachunki do 2030 r. wzrosną aż o 10311 zł. Eksperci przekonują, że to wywalczone roczne opóźnienie ETS2 nic w tej sprawie nie da. Emisja CO2 dalej będzie bić po naszych kieszeniach.
Najubożsi i tak zapłacą najwięcej - niezależnie od terminu ETS2. Bez odejścia od węgla w ogrzewaniu i realnego wsparcia gmin najbardziej narażone społeczności poniosą największe koszty transformacji - nie ma cienia wątpliwości Zofia Wetmańska, wiceprezeska, Fundacja Instrat.







































