REKLAMA

Europa szykuje się do zimy, polski rząd wierzy, że wydarzy się cud. I wszystkich wkurza dobrymi radami

Kraje Unii Europejskiej mają świadomość, że nadchodząca zima 2022/2023 będzie ekstremalnie ciężka. Kilkanaście państw wspólnoty zrezygnowało z dostaw rosyjskiego gazu, od stycznia 2023 r. wchodzi embargo na ropę. Zachód szykuje się na wielkie oszczędzanie, obniża temperatury w urzędach, zabrania oświetlania budynków, uderza w prywatne samoloty. A Polska? Nad Wisłą ceny surowców też szybują, ale planów redukcji zużycia ani widu ani słychu.

Europa zaciska pasa, polski rząd wierzy, że wydarzy się cud. I wkurza ludzi dobrymi radami
REKLAMA

Oszczędzanie nie jest w Polsce ostatnio mile widziane. Być może dlatego, gdy premier Morawiecki napomknął na Twitterze, że Polacy powinni ocieplać domy, wpis błyskawicznie zniknął z sieci zalany wcześniej falą szyderczych komentarzy. Bo nie tak miało to wyglądać. Według narracji płynącej z ulicy Nowogrodzkiej po pandemii mieliśmy przecież ruszyć z kopyta, a krew, pot, łzy i wyrzeczenia to wspomnienia minionych czasów.

REKLAMA

Z takim punktem wyjścia trudno dzisiaj polemizować. Szef rządu powiedziałby o konieczności skręcenia kaloryferów? Zaraz posypałyby się komentarze, że za Tuska była przynajmniej ciepła woda w kranie. Premier zaapelowałby o wygaszanie miast po zmroku? Z miejsca pojawiłyby się głosy twierdzące, że ciemne place i ulice to zwieńczenie kilku lat rządów Prawa i Sprawiedliwości. Jakby nie ugryźć tego tematu, władza centralna stoi na straconej pozycji. A nieśmiałych ostrzeżeń płynących z ust przedstawicieli Rady Ministrów warto słuchać, jak rzadko kiedy.

Rozglądając się po największych krajach Unii europejskiej trudno znaleźć takie, które nie wdrożyło planu oszczędnościowego albo przynajmniej nie myśli o wdrożeniu takowego. W słonecznej i nękanej upałami Hiszpanii rząd wydał dekret zakazujący firmom schładzania biur poniżej 27 stopni Celsjusza.

W zimę natomiast pracodawcy nie będą mogli podgrzać swoim open office’ów powyżej 19 stopni. Swoją drogą podobna koncepcja chodzi po głowie Włochom. Po łapach dostali też właściciele sklepów, którym narzucono odgórnie obowiązek wygaszania witryn po godzinie 22.00.

Miłujący się w luksusie, ostentacji i winie Francuzi przymierzają się do zimy w trzeźwości. Ale takiej energetycznej. Konkretne rozwiązania mają zostać zaprezentowane dopiero we wrześniu, ale już mówi się o zamiarach zmniejszenia zużycia prądu o 10 proc. Żeby dowieźć ten cel gabinet Emmanuela Macron chce skłonić handlarzy do gaszenia neonów w nocy, karać za pozostawianie otwartych drzwi do klimatyzowanych bądź ogrzewanych pomieszczeń.

Trwa także debata co zrobić z prywatnymi odrzutowcami. Miejscowi politycy odżegnują się od pomysłów całkowitego zakazania lotów najbogatszym, ale wygląda na to, że w życie wejdą podatki, które mocno zniechęcą posiadaczy jetów do wzbijania się w powietrze. Wśród propozycji znajdują się m.in. kolejne podatki i nakaz szczegółowego raportowania prywatnych połączeń.

Mimo tych wszystkich propozycji opozycja narzeka na bierność rządu. Francuski prezydent jest krytykowany za brak bardziej stanowczych decyzji.

Miesiąc później niż Francuzi, bo w październiku, swoją oszczędnościową politykę mają zaprezentować Finowie. Przedsmak tego co szykuje się u naszego sąsiada zza morza dał jednak szef państwowej firmy energetycznej Motiva, zachęcając rodziców do czytania książek swoim dzieciom przy świetle latarenek.

Ostro za regulacje biorą się też Niemcy

Nowe przepisy będą testowo obowiązywać przez najbliższe pół roku. Co w nich znajdziemy? Na przykład zalecenie, by nie ogrzewać korytarzy i holów. W budynkach takich jak szpitale czy urzędy wystarczy 19 stopni, a woda lecąca z kranu powinna być zimna.

Najwięcej kontrowersji budzi jednak zapis, który znosi minimalną temperaturę w wynajmowanych mieszkaniach. Klauzule, które mówią, że wynajmujący powinien zapewnić tyle a tyle stopni przestaną obowiązywać, co u najemców budzi mały popłoch, bo przecież nie wiadomo, jaką to temperaturę landlord uzna akurat za właściwą do codziennego funkcjonowania. Niemiecki rząd pomyślał jednak także o tych nieco zamożniejszych, zakazując im podgrzewać swoje prywatne baseny.

REKLAMA

Co robi w tym czasie polski rząd? Premier Morawiecki w kółko nawija o potrzebie utrzymania stałych dostaw prądu, obiecuje pakiety pomocowe dla firm, a gospodarstwom domowym rozdaje dodatki węglowe. Rząd koncentruje się na sprostaniu oczekiwań Polaków, którzy chcieliby przecież konsumować jak zawsze. Tak, jakby kwestia niedoboru gazu i węgla w ogóle nie istniała, a jedynym problemem było to, że w zimę może być trochę drożej niż zazwyczaj.

Nie jest. Komisja Europejska, która wspiera państwa w programach redukcji zapotrzebowania szacuje, że w skali całego kontynentu może zabraknąć 20 mld metrów sześciennych gazu. Po latach dobrobytu wracamy do gospodarki permanentnego niedoboru. Czas zaciskać pasa, bo rząd nie rozmnoży ropy ani gazu, niezależnie od liczby worków z pieniędzmi zrzuconych Polakom z helikoptera.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA