Wiatraki wykręciły rekord wszech czasów. Tyle energii z wiatru nigdy nie mieliśmy. A teraz sprawdźmy węgiel
W ostatnich dniach powiało na tyle, że pobiliśmy polski rekord energii z wiatru. To jednak kropla w morzu potrzeb. Bo jak podaje Polski Instytut Ekonomiczny w minionym 2021 r. osiągnęliśmy największy poziom produkcji energii z węgla od ośmiu lat.
Orkan Nadia rozpędził się w Polsce do 150 km/h. Strażacy w całym kraju musieli interweniować w ostatni weekend stycznia aż ponad 16 tys. razy. Wiało na tyle mocno, że udało wykręcić się polski rekord produkcji energii z wiatru.
W ten sposób w sobotę, 29 stycznia, ok. godz. 17 udało uzyskać się ponad 6,6 GWh. Poprzedni rekord pochodził z 19 listopada 2021 r., kiedy wiatraki w Polsce wykręciły 6,38 GWh mocy, co stanowiło wtedy przeszło 32 proc. całego krajowego zapotrzebowania energetycznego. Ostatni raz 6 GW mocy z wiatru udało się przebić w weekend 15 i 16 stycznia, kiedy produkcja energii przekroczyła 6,2 GWh.
Energia z wiatru czeka na ściągnięcie kagańca
Zgodnie z danymi Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) obecnie dostępna moc zainstalowana farm wiatrowych wynosi 7,3 GW. W sumie moce polskiego OZE szacowane są na 15,7 GW. Wiatr więc stanowi zdecydowanie największy kawałek (44 proc.) tego tortu odnawialnej energii. Teraz nowy rozdział otwiera rozwój farm wiatrowych na Bałtyku. To właśnie na naszym morzu ma w sumie powstać 11 GW wiatrowych mocy, co też ma nam pomóc i w samej dekarbonizacji i w osiągnięciu neutralności klimatycznej.
Ale nawet jakby wiało ze zdwojoną siłą przez cały czas - na przeszkodzie stać będą przepisy. Dlatego Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, przekonuje że głównym celem na 2022 r. jest zniesienie zasady 10H. Wedle tej reguły nowe turbiny na lądzie muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami. Zdaniem wielu ekspertów właśnie ta regulacja jest obecnie głównym hamulcowym rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce.
Nowelizacja tych przepisów przekładana była już kilkukrotnie. Niedawno wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska, w odpowiedzi na poselską interpelację, stwierdził że projekt zmieniający zasadę 10H może do Sejmu trafić w pierwszym kwartale 2022 r. Nowe regulacje zakładają, że zasada 10H przestanie być obligatoryjną. Jeśli będzie taka możliwość, w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego samorządowcy będą mogli brać pod uwagę mniejszą odległość od zabudowań mieszkalnych, przy czym nie może być to mniej niż 500 m.
Z węglem wiatr nie ma żadnych szans
Może zniesienie lub modyfikacja zasady 10H (nie ma co do tego zgody z obozie Zjednoczonej Prawicy) rzeczywiście dodatkowo przyspieszy rozwój energetyki wiatrowej w Polsce. Ale żeby w ten sposób doszło do wypychania węgla z miksu energetycznego - potrzeba będzie dodatkowych i szerszych działań. Na razie bowiem „czarne złoto” nie dość, że ma się u nas całkiem dobrze, to w ostatnim roku nawet jeszcze lepiej. Najnowszy Tygodnik Gospodarczy Polskiego Instytutu Ekonomicznego przywołuje dane PSE, zgodnie z którymi w 2021 r. zużycie węgla w naszym kraju było o 26 proc. wyższe niż rok wcześniej i tym samym osiągnęło najwyższą wartość od 2014 r.
Z kolei Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE) wylicza, że w 2021 r. produkcja węgla w Polsce wzrosła rok do roku o 6 proc. - do 107 mln t. Ale do 2024 r. szacuje, że spadnie ona do poziomu 99 mln t. W raporcie „Węgiel 2021. Analiza i prognoza do roku 2024” czytamy, że w 2022 r. ceny węgla i gazu mają spaść, przez co nieefektywnym elektrowniom węglowym coraz trudniej będzie konkurować z mocami gazowymi.
Dodatkowo coraz większej wagi w następnych latach nabierze też dekarbonizacja. MAE daje przykład Niemiec, którzy do 2024 r. planują wycofać z eksploatacji 2,9 GW mocy w elektrowniach opalanych węglem brunatnym i 6,7 GW w elektrowniach opalanych węglem kamiennym. Szacuje się, że zużycie węgla energetycznego w całej UE spadnie z 380 mln ton w 2021 r. do 274 mln ton w 2024 r.