REKLAMA

Piwosze mogą się srogo naciąć. Producenci po cichu zmienili skład piwa

Składniki i materiały składające się na cenę butelki piwa drożeją w szybkim tempie, a koncerny nie miały pomysłu, jak sobie z tym poradzić bez ciągłych podwyżek dla klientów. Niektóre browary na Wyspach Brytyjskich wpadły na inny pomysł. Oszczędności szukają w lekkim obniżeniu woltażu. Tego piwosze nie mogli się spodziewać.

coś dziwnego z polskim piwem
REKLAMA

Zjawisko downsizingu jest już dość dobrze znane klientom sklepów spożywczych. Na wszelki wypadek uściślijmy jednak, że chodzi o zmniejszanie gramatury produktów z zachowaniem ich dotychczasowych cen. Konsumenci nie przepadają za takimi praktykami, bo zmiana wagi czekolady ze 100g na 80g niekoniecznie jest do wychwycenia gołym okiem. Koniec końców okazuje się więc, że nieświadomy niczego nabywca dostaje w twarz podwyżką cen (w przeliczeniu na wagę) i nawet tego nie zauważa.

REKLAMA

Brytyjskie media alarmują, że koncerny piwowarskie znalazły jeszcze bardziej perfidny sposób na zrobienie klientów w konia. Nowy plan nie polega bowiem na kombinowaniu z objętością puszki lub butelki. Nikt nie zamierza wciskać zaprawionym w bojach piwoszom opakowań, w których zamiast pół litra złocistego napoju znajduje się np. 0,42 l. Cała zmiana polega na przeprawieniu jednej bądź dwóch cyferek na etykiecie.

I polega na zmniejszeniu zawartości alkoholu w piwie

Zmiana nie są drastyczne. Heineken zredukował zawartość alkoholu w Foster's z 4 proc. do 3,7 proc., zastanawia się nad podobnym ruchem w przypadku marek Heineken, Amstel i Newcastle Brown Ale. Browar Greene King już teraz poszedł szerzej, a cięcia dotknęły piw Old Speckled Hen (z 5 proc. do 4,8 proc.), Spitfire Amber Ale (4,5 proc. do 4,2 proc.) i Bishops Finger (5,4 proc. do 5,2 proc.).

Gazety na Wyspach trzęsą się z oburzenia, że koncerny bawią się w drinkflację i w obliczu lawinowo rosnących kosztów produkcji, próbują oszczędzać na klientach. Akcyza, którą odprowadzają do budżetu państwa, jest bowiem naliczana od ilości czystego alkoholu, a nie piwa jako takiego.

W dodatku od sierpnia danina pójdzie nieco w górę i koncerny piwowarskie będą musiały płacić 21 funtów za litr czystego alkoholu, zamiast 19 funtów, jak do tej pory. Rząd tłumaczy, że taka 10 proc. podwyżka odzwierciedla tempo wzrostu cen w całej gospodarce.

Ten nowy system będzie zachęcał do produkcji i konsumpcji produktów o niższej zawartości alkoholu - podkreślał rzecznik brytyjskiego rządu.

Producenci piwa chętnie przyjęli tę narrację

Obniżenie zawartości alkoholu, tłumaczą, ma na celu zadbanie o zdrowie konsumentów. Mówią wręcz o „promowaniu umiaru”. Klienci oczywiście nie do końca kupują wersję, że koncerny piwowarskie nagle tak bardzo zaczęły troszczyć się o ich samopoczucie. Jeden z pracowników naukowych Uniwersytetu z Sheffield policzył, że gdyby producenci ograniczyli zawartość alkoholu w piwach o 0,3 proc. oszczędziliby na podatkach 250 mln funtów.

REKLAMA

Największe browary zgarnęłyby większość tych oszczędności jako dodatkowy zysk - dodaje ekspert.

Dla miłośników złocistego trunku nastały ciężkie czasy. Nie dość, że ich ulubiony alkohol staje się coraz słabszy, to jeszcze po kieszeniach uderzają ich podwyżki, za którymi stoi inflacja. Wspomniany Heineken ogłosił kilka miesięcy temu, że w tym roku ceny piwa pójdą w górę o jedną ósmą. Przyczyny? Holenderskie przedsiębiorstwo pisze o bezprecedensowym wzroście kosztów najważniejszych surowców wykorzystywanych do produkcji i dystrybucji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA