REKLAMA

My mamy problem z inflacją, Chiny także. Tylko że w ich przypadku chodzi o to, że jest za niska

Inflacja potrafi być olbrzymim problemem dla gospodarki, ale nie zawsze chodzi o to, że jest zbyt wysoka. Dokładnie odwrotny problem mają Chiny, które nie tylko zmagają się z ekstremalnie niską inflacją, ale wręcz zagrożone są deflacją. Nie pomogło zdjęcie obostrzeń covidowych, kolejne obniżki stóp procentowych oraz pompowanie gotówki w gospodarkę przez bank centralny. Największym zagrożeniem jest wejście w stagnację gospodarczą, z której będzie bardzo trudno się wyrwać.

My mamy problem z inflacją, Chiny także. Tylko że w ich przypadku chodzi o to, że jest za niska
REKLAMA

16,1 proc. inflacji w marcu w Polsce u niektórych wywołało euforię, bo był to wyraźnie niższy wynik niż w lutym, ale w rzeczywistości to tylko pułapka statystyczna, bo wzrost cen w naszym kraju cały czas utrzymuje się na wysokim, bolesnym dla obywateli poziomie. Wysoka inflacja jest też groźna dla naszej gospodarki, dlatego jej zdławienie powinno być teraz priorytetem rządu i banku centralnego.

REKLAMA

Są jednak sytuacje, że groźna dla gospodarki jest zbyt niska inflacja i właśnie coś takiego ma teraz miejsce w Chinach. Ekstremalne obostrzenia covidowe utrzymywanie o wiele dłużej niż w innych krajach, spowolnienie w światowej gospodarce i reperkusje ekonomiczne agresji Rosji na Ukrainę sprawiły, że Chiny złapały mocną zadyszkę. Na tyle mocną, że groźba długotrwałej deflacji jest bardzo realna.

Wzrost PKB niby jest, ale mizerny

Co ciekawe, wskaźnik wzrostu PKB wyniósł w pierwszym kwartale całkiem solidne, wyższe od oczekiwań 4,5 proc., ale wystarczy przyjrzeć się mu bliżej i już nie wygląda to tak różowo. Produkt krajowy brutto został napompowany przez nagły wzrost wydatków na konsumpcję po zniesieniu obostrzeń covidowych, a ekonomiści szacują, że bez tego czynnika wzrost PKB wyniósł około 2,5 proc. Jak na warunki chińskie to bardzo mało.

Problem polega na tym, że niepewność konsumencka sprawia, że zwykli Chińczycy ograniczyli konsumpcję i starają się oszczędzać, a to uderza w gospodarkę, która jest oparta na produkcji. Utrzymywanie się tego stanu będzie prowadzić do dalszego spadku inflacji, pojawienia się deflacji, a także spadku płac. To grozi wpadnięciem gospodarki w trwałą stagnację, zwaną w takim przypadku stagflacją.

Chińskie władze mają świadomość tego zagrożenia i starają się mu przeciwdziałać, ale na razie działania te nie przynoszą spektakularnych efektów. Bank centralny dokapitalizowuje banki i obniża im wymogi kapitałowe, zachęcając je do udzielania tanich kredytów, a temu celowi służy też obniżanie stóp procentowych. Nadpodaż pieniądza na rynku bardziej niż pomagać, wzmaga jednak tendencje deflacyjne.

Czemu inflacja jest zła?

Na pozór deflacja, czyli spadek cen, wygląda na dobrą wiadomość – wydajemy mniej i mamy więcej pieniędzy w portfelach, ale to nie takie proste. Gdy ceny spadają, zarówno konsumenci, jak i firmy wstrzymują wydatki i inwestycje, licząc na to, że za chwilę będzie jeszcze taniej, a to sprawia, że gospodarce zaczyna brakować paliwa i pojawiają się procesy, które dodatkowo nakręcają tę deflacyjną spiralę, a popyt na pracę maleje. To właśnie sprawia, że to tak niebezpieczne zjawisko gospodarcze.

REKLAMA

Zaznaczmy, że wśród ekonomistów nie ma zgody co do kierunku, w którym podąża chińska gospodarka. Zdaniem analityków Credit Agricole ożywienie w Chinach jest wciąż we wczesnej fazie, a to oznacza przestrzeń do przyspieszenia wzrostu w drugim kwartale. Z jednej strony na plus zaskoczyło silne zwiększenie sprzedaży detalicznej w gastronomii, czemu jednak sprzyjały efekty niskiej bazy sprzed roku. Z drugiej strony wolniejszy od oczekiwań okazał się wzrost produkcji przemysłowej, który ograniczany jest przez spowolnienie aktywności w górnictwie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA