Bollywood rośnie jak na drożdżach, więc indyjscy politycy chcą uszczknąć nieco pieniędzy z tego tortu. W stanie Goa zaproponowali, aby nagrywanie w zabytkach wymagało licencji. Jej brak może poskutkować grzywną w wysokości blisko 2,5 tys. zł (50 tys. indyjskich rupii).
Goa to wyjątkowy stan na mapie Indii. Najmniejszy, ale przyciąga turystów złocistymi plażami i wysokim standardem wypoczynku (w porównaniu do reszty kraju). Historia portugalskiej kolonii i duże wpływy kościoła katolickiego sprawiają, że stan nazywany jest Rzymem Wschodu.
Stare Goa - zabytkowa część stanu - cieszy się zaś obecnością na liście Światowego Dziedzictwo UNESCO. Niestety teraz możemy nie uświadczyć już tak wielu nowych filmów z kościołów i bazylik w zachodnim wybrzeżu Indii.
Indyjski Departament Archeologii: najpierw licencja, potem sesja
Departament zajmuje się wydawaniem licencji na nagrywanie w obiektach objętych ochroną. Proponowana regulacja może jednak uderzyć w turystów, którzy Stare Goa chcą uwieczniać czymś bardziej wyspecjalizowanym, niż smartfonem. Moje doświadczenie z podróży po Indiach jest bowiem takie, że za każdym razem, kiedy do świątyni wchodzimy z aparatem przewieszonym przez ramię, strażnicy wymagają oddzielnego biletu - na kamerę.
Więcej wiadomości o Indiach
Teraz może się on stać o wiele droższy. Licencja na filmowanie kosztować na bowiem 25 tys. rupii, czyli połowę proponowanej grzywny. Rachunek jest więc prosty. Lepiej zainwestować w odpowiedni glejt - opłacany każdego dnia. Teraz rząd stanu ma 30 dni na zaopiniowanie proponowanych zmian.
Nagrywanie na ulicy czy fotografia uliczna wciąż pozostaje bezpłatna:
Bollywood rośnie jak na drożdżach
Wzrost cen to odpowiedź na sukces biznesu kinowego w Indiach. Tylko w latach 2021-22 wyprodukował on 2886 filmów. Kina sprzedały zaś nieco ponad 2 miliardy biletów, co oznacza, że przeciętnie każdy mieszkaniec był w kinie 1,7 raza. Tylko 15 proc. biletów dawało dostęp do kinematografii zagranicznej.
Czytaj również inne teksty o Indiach: