Zachciało się inwestować na giełdzie, mały robaczku? To skoro masz taką odwagę, to znaczy, że należy cię traktować nie jak małego robaczka, tylko jak grubą rybę. Izba Domów Maklerskich ma fantastyczny pomysł, jak ochronić się przed tym, co spotkało banki - przed pozwami konsumentów i sądami, które chętnie tych konsumentów bronią.

Nastała wielka moda na deregulację. Oczywiście wiadomo było, że prędzej czy później ktoś będzie chciał wylewać dziecko z kąpielą, ale spodziewałam się raczej pomysłów z piekła rodem dotyczących praw pracowniczych, a tu uderzenie przyszło z zupełnie innej strony - od strony rynku kapitałowego. Deregulacyjna moda doszła do Izby Domów Maklerskich, które w liście do sławetnego zespołu deregulacyjnego Rafała Brzoski wystosowały trzynaście propozycji deregulacji, nazywając je Fit for 55 dla rynków kapitałowych. Dwanaście wam odpuszczę, bo padniecie już przy jednym.
Żebyśmy nie skończyli jak bankowcy
Otóż propozycja jest taka, żeby klienta, który skorzysta z usług maklerskich, czyli mówiąc najprościej, inwestuje na giełdzie, kupując akcje, wyłączyć z ochrony przepisów prawa dotyczących konsumentów. Tych samych, na bazie których choćby frankowicze masowo dochodzą swoich praw, później klienci czepiający się WIBOR-u czy teraz chcący uzyskać darmowy kredyt na bazie Sankcji Darmowego Kredytu.
Tak, banki mają z konsumentami gigantyczny problem, z którym sobie nie za bardzo radzą. Jakimś cudem kancelarie i firmy odszkodowawcze jeszcze nie wpadły na to, żeby upatrzyć sobie nowy kawałek tortu na rynku kapitałowym, bo ciągle szukają nowych dojnych krów w sektorze bankowym, więc sektor maklerski chce ich wyprzedzić i zablokować im tę drogę, zanim tamci się pokapują.
Nie, żebym broniła tej otwartej drogi dla różnej maści prawników i jeszcze chciała ją zalewać asfaltem, ale powiedzmy sobie to wprost: to jest skandaliczny pomysł, żeby konsumenta nie traktować jak konsumenta, kiedy korzysta z usług maklerskich. Bo to, że z nich korzysta wcale nie robi z niego profesjonalisty w zakresie finansów. Ba! Jestem przekonana, że zawarcie umowy kredytu hipotecznego jest znacznie trudniejszą operacją dla niewykwalifikowanego finansowo mózgu niż założenie konta maklerskiego i zakup akcji (łącznie ze zrozumieniem, jak składać zlecenia, że trzeba zapłacić prowizję i gdzie szukać bieżących notowań).
Wpychamy szarego człowieka na GPW
No i przypominam, że po pierwsze, to nie jest tak, że na giełdzie inwestują tylko starzy wyjadacze, ostatnie dane Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych mówią o tym, że liczba rachunków papierów wartościowych w Polsce przebiła już 2 mln, a więc śmiało można założyć, że zakup akcji jest już pod strzechami. To po pierwsze.
Po drugie, w listopadzie 2024 r. pisałam, że minister finansów jest intensywnie namawiany przez środowiska giełdy i domów maklerskich, żeby tak zreformować podatek Belki, by płacili go oszczędzający na lokatach, ale zwolnieni zostali ci, którzy oszczędności zamiast do banku niosą na giełdę. To tworzenie preferencji podatkowej, by zwykłych Polaków przekonać do tego, żeby zamiast trzymać bezpiecznie pieniądze w banku ryzykowali na rynku kapitałowym. I co? Gdyby to doszło do skutku, tych Polaków zapędzonych na GPW chcielibyśmy w kolejnym kroku pozbawić ochrony ze strony prawa konsumenckiego?
Wielki inwestor po teście jak dla uczniaka
W liście przytaczanym przez PAP Izba Domów Maklerskich argumentuje, że przecież usługi maklerskie i tak objęte są szeregiem wymogów MIFID, więc po co dublować regulacje?
Domyślam się, że chodzi o to, że zgodnie z MIFID konsument zanim założy konto maklerskie i zacznie inwestować, musi na przykład wypełnić test przy pracowniku instytucji finansowej. Test ten bada poziom jego akceptacji ryzyka, znajomość podstawowych pojęć z rynku kapitałowego i jeśli nie zda testu albo wyniki pokażą, że nie powinien inwestować ryzykownie, instytucja nie powinna pozwolić takiemu klientowi na rozpoczęcie gry na giełdzie albo na zakup bardziej skomplikowanych i ryzykownych instrumentów finansowych.
Więcej wiadomości na temat pieniędzy można przeczytać poniżej:
Tylko w praktyce działa to tak, że test jest prosty i jak go zdasz, to jeszcze nie znaczy że jesteś profesjonalistą, ten poziom trudności powinniśmy serwować dzieciom w szkole podstawowej w ramach edukacji ekonomicznej. Po drugie, sama byłam świadkiem, że taki oblany test nie kończy przygody, pracownik banku czy biura maklerskiego mówi, że ta i tamta odpowiedz jest zła i proponuje klientowi wypełnienie ankiety ponownie. I ponownie. Aż do skutku. Ale IDM w liście do Rafała Brzoski przekonuje, że taki Kowalski to już „inwestor” i stosowanie wobec niego prawa konsumenckiego jest nieadekwatne. Jeszcze raz powtórzę: skandal!