Cena polskiego węgla zwala z nóg. To zupełnie inaczej niż reszta świata
W europejskich portach ARA węgiel jest już po takiej ceny, jakby nigdy żadnej wojny w Ukrainie nie było. Kryzysu energetycznego zresztą też nie. Ostatni raz czarne złoto było tak tanie w pierwszych dniach stycznia 2022 r. No chyba, że zerkniemy na indeksy ukazujące ceny węgla produkowanego z polskich kopalni dla energetyki zawodowej i ciepłownictwa. Tam jest dokładnie odwrotnie i za surowiec trzeba płacić z miesiąca na miesiąc więcej.
W portach ARA (Amsterdam–Rotterdam–Antwerpia) węgiel jest teraz tani jak barszcz. Tona kosztuje raptem ok. 131 dol. A przecież w lipcu ub.r. obowiązywała cena na poziomie nawet 358 dol. Obecnie jesteśmy świadkami tendencji spadkowej, zapoczątkowanej już pod koniec listopada 2022 r. Wtedy węgiel w portach ARA kosztował ok. 279 dol. Pod koniec grudnia to było już tylko 191 dol. A na koniec stycznia - w granicach 136-138 dol. za tonę węgla. Czy w takim razie czekają nas kolejne spadki? Na to składa się wiele czynników. Chiny i Indie już ogłosiły zwiększenie produkcji węgla. Z kolei Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) szacuje, że globalny popyt na ten surowiec będzie utrzymywał się na poziomie 8 mld ton do 2025 r. Ale też eksperci nie mają wątpliwości, że wszystkie paliwa kopalne, w tym węgiel, będą systematycznie wypierane przez OZE. Chociaż to też swoje musi potrwać.
Cena węgla, czyli Polska obraziła się na resztę świata
Wychodzi więc na to, że węgiel nie będzie już taki drogi. Wręcz odwrotnie, w kolejnych latach powinien nawet tanieć. Przynajmniej w portach ARA. Bo te prawidła, jak wskazuje praktyka ostatnich miesięcy, nijak mają się do węgla produkowanego w polskich kopalniach. Ten, jakby w oderwaniu od globalnych, rynkowych realiów, systematycznie drożeje. Najlepiej widać to po cenach surowca dla ciepłowni (indeks PSCMI 2). Jeszcze w lipcu 2022 r. tona węgla kosztowała ok. 455 zł. W sierpniu podskoczyła z kolei do poziomu ok. 1338 zł. We wrześniu to było już 1508 zł. W listopadzie spadliśmy do ok. 1043 zł, ale w grudniu znowu było drożej: ok. 1193 zł. Tymczasem w grudniu 2021 r. to było raptem niecałe 350 zł.
Ciut lepiej wygląda cena polskiego węgla dla energetyki zawodowej (indeks PSCMI 1). W lipcu 2022 r. tona kosztowała ok. 344 zł, a miesiąc później już ok. 641 zł. W listopadzie ub.r. tona węgla kosztowała ok. 551 zł, a w grudniu cena była jeszcze wyższa i wyniosła ok. 535 zł. Mimo że w tym czasie w portach ARA węgiel od tygodni już tylko i wyłącznie taniał. Wygląda to trochę tak, jakby Polska z ceną węgla obraziła się na resztę świata i postanowiła pójść w dokładnie odwrotnym kierunku.
Kolej odpada, a transport statkami też kosztuje
Skąd taka cenowa rozbieżność jeżeli chodzi o węgiel z portów ARA i te z polskich kopalni? Zdaniem Jakuba Szkopka, analityka z Erste Group, na tę relację wpływa co najmniej kilka czynników. Pierwszym są koszty transportu.
I tutaj kłania się nisko w pas przepustowość tych portów, która jest po prostu ograniczona. W polskich portach to ponad 20 mln ton i nic więcej.
Ciepła zima i koszty po stronie PGG
Wcale też nie jest tak, że węgla jest w bród i można wybierać sobie opał do woli. Przecież teraz cała Europa jest na tego typu zakupach i trzeba też trochę rozpychać się łokciami. I panuje jednak trochę nerwowa atmosfera.
Wreszcie analizując cenę węgla w portach ARA i w polskich kopalniach, chcąc nie chcąc, trzeba też pochylić się nad rosnącym kosztem produkcji po stronie Polskiej Grupy Górniczej (PGG). W 2023 r. mining cash cost wzrośnie do 39 zł/GJ. To bardzo dużo. Rok wcześniej było to 25 zł za 1 GJ. A przecież cenowym benchmarkiem dla węgla w Polsce jest właśnie PGG.