Jacek Sasin uchroni Polaków przed podwyżkami cen prądu. Wszystkich, a nie tylko najuboższych
Rząd postanowił rozegrać z nami partię ping-ponga. Z jednej strony słyszymy, że przed zbyt wysoką ceną prądu uda się ochronić tylko najuboższych. Teraz z kolei dowiadujemy się, że ma to dotyczyć wszystkich, którzy będą tego potrzebować.
O tym, że trwają w rządzie prace nad nową ustawą rekompensacyjną, która ma uchronić Polaków przed coraz droższą energią z węgla, wiadomo od paru miesięcy. Do tej pory komunikat był jednoznaczny: owszem, będzie pomoc w rachunkach, ale nie tak jak parę lat temu - dla wszystkich, a tylko i wyłącznie dla tych najuboższych. Bo wiadomo: pandemia i budżet państwa rozciągnięty do granic wytrzymałości przez politykę socjalną.
Te słowa były jakby rozwinięciem stwierdzenia z marca br. Krzysztofa Tchórzewskiego, byłego wiceministra energii, wielkiego orędownika budowy bloku węglowego w Ostrołęce, który uważa, że „podwyżki cen prądu nie są dokuczliwe, bo coraz więcej zarabiamy”. Teraz z kolei, wicepremier i szef aktywów państwowych Jacek Sasin przekazuje, że w czerwcu poznamy propozycje Ministerstwa Klimatu i Środowiska ws. rekompensat „dla wszystkich, którzy ich potrzebują”.
Cena prądu: dopłaty do energii z węgla
Jacek Sasin obiecuje, że propozycje dotyczące rachunków za prąd poznamy za chwilę. O tym, że zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami mają być tylko dla niektórych, nie wspomina ani słowem. Informuje jedynie, że za wypracowanie stosownych mechanizmów, dzięki którym państwo mogłoby dopłacać do produkcji energii na tyle, żeby w swoich rachunkach mogli to odczuć Polacy, będzie odpowiadać Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego. Ta sama, która ma zebrać po państwowych spółkach aktywa węglowe. Wicepremier Jacek Sasin od kilku dni gdzie tylko się da powtarza, że „bez powołania Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, rachunki za prąd rosłyby lawinowo”. Niestety, tego jak konkretnie NABE ma nas przed tymi zbyt wysokimi cenami uchronić. nie zdradził. Pewne jest za to, że tego typu rekompensaty uszczupliłyby obszar finansów publicznych o 2,4 mld zł w 2021 r.
Ostatnie słowo i tak będzie należeć do Brukseli?
W kontekście rachunków z prąd, jakie przyjdzie niedługo płacić Polakom decydujące mogą okazać się nie pomysły resortu klimatu i środowiska (teraz to ministerstwo jest za te rekompensaty), a zaplanowane negocjacje z Brukselą. Chodzi o parafowaną już umowę rządu z górnikami. W jej ramach zakłada się na przykład. że produkcja węgla w Polsce byłaby przez kilka następnych lat dotowana kwotą 2 mld zł rocznie. Polski rząd utrzymuje, że przez to, że Polska wśród krajów UE jest najbardziej uzależniona od węgla, to powinna mieć wyjątkowo specyficzną ścieżkę dekarbonizacji. Eksperci z kolei argumentuj, że Bruksela - skoncentrowana obecnie na Zielonym Ładzie i neutralności klimatycznej do 2050 r. - może absolutnie tych argumentów nie podzielać. I co wtedy? W wynegocjowanym przez rząd i górników dokumencie czytamy jedynie, że w takich przypadku strony wrócą do rozmów, żeby wypracować porozumienie zgodne z wytycznymi UE.
Cena emisji CO2 winduje nasze rachunki w górę
Prognozowanie bardzo wysokich rachunków za prąd Polaków to żadne wróżenie z fusów, a raczej przyziemna arytmetyka. Cena emisji CO2 jeszcze pod koniec grudnia była na poziomie przeszło 32 euro. Presję na podwyżkę tworzyła m.in. komisja środowiska Parlamentu Europejskiego, która poparła nowy cel klimatyczny UE, mówiący o redukcji emisji CO2 nie o 40 a 55 proc. I rozpoczął się kilka tygodni temu cenowy marsz w górę, który trwa do dzisiaj. 12 maja przebito granicę 55 euro za wyemitowanie tony dwutlenku węgla. W miniony piątek (14.05) to było już 56,56 euro.