Ładnych kilka lat temu rząd PO wyśrubował wymagania stawiane branży bukmacherskiej do niebotycznych poziomów. Dzisiaj ich następcy średnio dbają o to, by te rygorystyczne regulacje były wypełniane, a szara strefa kwitnie w najlepsze. Branża jest wkurzona - w ramach protestu dwóch największych buków w kraju zlikwiduje w najbliższy weekend swoje reklamy na stadionach.
STS i Fortuna zrezygnują z reklam na koszulkach sponsorowanych przez siebie zespołów, a ich logo nie będzie wyświetlane na bandach rozstawionych dookoła boiska. Tak wyglądać będzie 32. kolejka piłkarskiej ekstraklasy, która będzie rozgrywana między 12. a 15. maja.
Zmiana będzie się rzucać w oczy przede wszystkim na koszulkach Legii Warszawa, Miedzi Legnica i Lecha Poznań. STS i Fortuna reklamują się bowiem na froncie koszulek tych drużyn. W najbliższej kolejce zespoły zagrają w trykotach z wielkim napisem "Graj Legalnie". W przypadku Jagiellonii Białystok, Widzewa Łódź, Zagłębia Lubin (STS) oraz Radomiak (Fortuna) zmiana będzie polegać na zakryciu reklam na rękawkach specjalnymi opaskami z logo akcji.
Bukmacherzy tracą przez szarą strefę miliony złotych
Działanie może wyglądać w pierwszej chwili na autosabotaż. Kibice piłkarscy to przecież jedna z głównych grup odbiorców zainteresowanych obstawianiem wyników widowisk sportowych za pieniądze. Z tego względu bukmacherzy co roku kładą na sponsoring polskich klubów piłkarskich grube miliony złotych.
W rzeczywistości dla legalnych bukmacherów większym problemem okazuje się dzisiaj odpływ klientów w stronę szarej strefy, niż niechęć kibiców do grania jako takiego. Pisaliśmy niedawno, że Polacy rozsmakowali się w obstawianiu nielegalnych zakładów. Przeciętny klient zostawia już w kieszeniach nielicencjonowanych operatorów prawie 300 zł miesięcznie.
Efekt? Jeżeli skupimy się wyłącznie na zakładach zawieranych przez internet, okazuje się, że szara strefa jest już większa niż wszystkie licencjonowane firmy razem wzięte.
O co apeluje STS i Fortuna?
W dużym skrócie - o obniżenie podatku od gier. Bukmacherzy wskazują, że obecnie wynosi on 12 proc. od przychodów i jest jednym z najwyższych na świecie. To, zdaniem operatorów, winduje koszty legalne gry, sprawia, że wypłaty są niezadowalające dla graczy i w pewnym sensie wpycha je w ramiona nielegalnych bukmacherów.
Drugim postulatem jest skuteczne blokowanie stron internetowych buków, które działają bez licencji. Obecnie podmioty działające w szarej strefie radzą sobie z tym w bajecznie prosty sposób. Po zablokowaniu jednej domeny, po prostu dodają do jej następczyni jedną literkę bądź cyferkę i przez kolejne miesiące przyjmują zakłady bez większych problemów.