Polakom spodobał się nielegalny hazard. Z kraju wycieka ogromna kasa, będą upadłości i zwolnienia
Branża bukmacherska jest w Polsce ściśle regulowana przez przepisy prawa, a firmy udostępniające graczom zakłady online płacą od zysków bardzo wysokie podatki. Zazwyczaj. Z danych, do których dotarł Bizblog.pl, wynika, że ostatnio wartość szarej strefy gwałtownie wzrosła. Przeciętny klient zostawia już w kieszeniach nielicencjonowanych operatorów prawie 300 zł miesięcznie.
Polacy wydają w kasynach i w zakładach bukmacherskich coraz więcej pieniędzy. Branża nie jest z tego powodu szczęśliwa. Pieniądze coraz częściej lądują bowiem na kontach operatorów działających w szarej strefie.
Jeszcze w 2019 r. uśredniona kwota, jaką klienci kasyn i bukmacherów wpłacali na konta wynosiła 214,23 zł. W 2021 r. Polacy zostawili w firmach działających bez licencji Ministerstwa Finansów średnio już 288,03 zł – wynika z badania przeprowadzonego przez CX Stream, które Bizblog.pl publikuje jako pierwszy.
Jak te dane mają się do legalnych usług bukmacherskich
Licencjonowani operatorzy wciąż trzymają się mocno, ale notują spadki. W 2021 r. średnia wysokość wpłat wyniosła 318,46 zł. To mniej niż rok wcześniej. Wzrost szarej strefy widać również w bardziej ogólnych statystykach. Według EY Polska dwa lata temu obroty całego rynku (z wyłączeniem szarej strefy działającej offline) sięgnęły 61,7 mld zł. Z tej kwoty 7,4 mld zł to pieniądze, którymi obracali legalni bukmacherzy działający stacjonarnie. Kolejne 26,6 mld zł to dzieło legalnych operatorów online.
Kasyna i bukmacherzy działający w sieci bez licencji wypracowali tymczasem 27,7 mld zł. Jeżeli skupimy się wyłącznie na zakładach zawieranych przez internet okaże się więc, że szara strefa jest już większa niż wszystkie licencjonowane firmy razem wzięte!
W lutym licencję MF posiadały 22 firmy. Obecne przepisy regulujące rynek hazardowy funkcjonują od kwietnia 2017 r. Resort finansów wydaje zezwolenia, które mogą obejmować działalność stacjonarną, internetową, albo obie jednocześnie. Prawo zostało wprowadzone m.in. dlatego że przed uchwaleniem regulacji zdecydowaną większość rynku stanowiły firmy spoza Polski, które mogły wyprowadzać zyski za granicę.
A mowa tu o niebagatelnych pieniądzach. Wspomniane obroty nie oddają do końca obrazu rynku. Część graczy przecież wygrywa, co oznacza, że ich wpłaty są mnożone na podstawie kursu i wypłacane z powrotem. O kondycji operatorów więcej dowiemy się z przychodów netto, czyli różnicą między wpłatami graczy a wypłaconymi wygranymi.
Ta w szarej strefie online wynosi 1,5 mld zł. Oficjalni operatorzy zarabiają tymczasem ok. 3 mld zł. Wychodzi na to, że fiskusowi umyka co trzecia złotówka.
Analiza pokazuje, że sektor finansów publicznych, mimo nowelizacji prawa i wprowadzonych wraz z nią narzędzi przeciwdziałania szarej strefie na rynku hazardowym online, traci każdego roku setki milionów złotych z tytułu nieodprowadzonego podatku od gier, do których należałoby jeszcze dodać utracone dochody z CIT czy PIT – mówi dr Marek Rozkrut, Partner i Główny Ekonomista EY na Unię Europejską i region CESA, współautor raportu EY o szarej strefie na rynku kasyn i zakładów wzajemnych online w Polsce.
Wyniki branży bukmacherskiej w cieniu szarej strefy
Branża bukmacherska należy do jednej z najbardziej opodatkowanych. EY szacuje, że efektywna stawka opodatkowania to 50 proc. przychodów netto. Klientów zakładów bukmacherskich do korzystania z usług nielicencjonowanych podmiotów może zachęcać prosty fakt - ci legalni odprowadzają podatek od wygranej z automatu i wypłacają środki pomniejszone o państwową daninę. W przypadku zakładu do 2280 zł wynosi ona 12 proc. Powyżej spada do 10 proc.
Branża liczy, że te kwoty przemówią do wyobraźni rządzących i skłonią ich do bardziej zdecydowanych działań. Problem bywa bowiem przez polityków bagatelizowany. Na początku 2021 r. Ministerstwo Finansów opublikowało dane, które mówiły o zmniejszeniu szarej strefy do... niespełna 10 proc.
Paweł Sikora, prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie dodaje, że w dyskusji o szarej strefie nie można pominąć również aspektu społecznego.
Zagraniczni operatorzy, którzy omijają polskie prawo nie weryfikują m.in. wieku osób, które korzystają z ich usług. Zatem z witryn hazardowych mogą swobodnie korzystać niepełnoletnie osoby. W przypadku legalnych firm to zjawisko nie występuje, gdyż każdy gracz musi mieć skończone 18 lat – podkreśla Paweł Sikora
Nie oszukujmy się jednak – z perspektywy bukmacherów kluczowe są tutaj pieniądze. Wysoki poziom opodatkowania sprawia, że większość branży ma potężne problemy z wypracowaniem zysków. W 2020 r. na plusie znalazły się ledwie trzy firmy – STS, Fortuna i forBET. Coraz większy pociąg Polaków do nielegalnych zakładów może sprawić, że niektórzy licencjonowani bukmacherzy ograniczą działalność, przestaną inwestować, zaczną się zwolnienia pracowników, a potem po prostu znikną z rynku.