Nagły wzrost cen ulubionego zamiennika węgla. A będzie jeszcze drożej
Minione 12 miesięcy to był rok panowania kotłów na biomasę w programie Czyste Powietrze. Już co drugi beneficjent tych dopłat sięga po taki sposób ogrzewania. Zachęca do tego m.in. cena pelletu, która po zakreśleniu szerokiego koła wróciła do poziomów sprzed kryzysu energetycznego. Ale wszyscy są zgodni: to cisza przed burzą. Bo jak wejdzie w życie ministerialne rozporządzenie dotyczące norm jakości, czeka nas podwyżka.
Jeszcze we wrześniu 2023 r. raptem 16 proc. beneficjentów programu Czyste Powietrze decydowało się na kocioł na biomasę. Wtedy z wynikiem 50 proc. dzieliły i rządziły pompy ciepła. Ale to się szybko zmieniło, przede wszystkim przez dziurawe prawo i nieuczciwych sprzedawców. Od tego czasu obserwujemy też wzrost popularności kotłów na biomasę, który trwa do teraz. W październiku 2024 r. już 53 proc. korzystających z Czystego Powietrza decydowało się na taki model ogrzewania. Ale za chwilę możemy być świadkami wyhamowania tego trendu. Wszystko przez pokazany już w zeszłym roku projekt rozporządzenia Ministerstwa Klimatu i Środowiska (MKiŚ) w sprawie nowych norm jakości dla pelletu drzewnego i brykietu opałowego.
Pojawia się ryzyko wzrostu cen pelletu drzewnego, co mogłoby być wywołane nawet nie samym spadkiem dostępności żądanej jakości pelletu na rynku, ale spekulacją, że tego wyselekcjonowanego biopaliwa zabraknie - przekonuje Agnieszka Kędziora-Urbanowicz, wiceprezes Polskiej Rady Pelletu.
Biomasa. Cena pelletu sprzed kryzysu energetycznego
Prawda jest taka, że pellet zaczął drożeć jeszcze zanim kryzys energetyczny zajrzał nam głęboko w oczy, czyli jesienią 2021 r. Wtedy zaczęła mocno puchnąć cena ekogroszku (tej nazwy już nie można używać w obrocie handlowym, co ustaliły nowe normy jakości paliw stałych), która koniec końców dobiła do poziomu nawet 5000 zł za tonę. Do rekordowej ceny doszła też coraz trudniejsza dostępność. Przez to wielu dotychczasowych użytkowników tego rodzaju paliwa zdecydowało się na pellet, co wpłynęło na większy popyt i też większe ceny.
Potem doszły jeszcze wszystkie konsekwencje kryzysu energetycznego i cena pelletu najpierw przebiła granicę 2000, a potem 3000 zł. Ale te czasy są już dawno za nami i obecnie wróciliśmy do stawek z 2021 r. Na początku 2025 r. za pellet trzeba zapłacić od 1000 do 1900 zł (paleta od 975 do 1050 kg). Kupując online, trzeba pamiętać też o kosztach dostawy (ok. 200 zł za paletę). W ogłoszeniach aukcyjnych na Allegro i OLX znajdziemy też tańsze i wyraźnie droższe oferty.
Można trafić na przykład na pellet drzewny za 19,50 zł za worek 15 kg. Tona wychodzi wtedy po 1300 zł. Ale bez problemu trafimy też na 15 kg worki za 38 zł. Wtedy tona takiego opału wychodzi nas więcej niż 2500 zł. Na OLX można zaleźć oferty dotyczące 65 takich worków (975 kg) za 1100 zł. A na przykład pellet drzewny Olimp wystawiony jest za 1470 zł (975 kg).
Szykują się podwyżki, bo resort chce zmienić prawo?
Jeszcze zanim MKiŚ zaczęło kombinować z normami jakości dla pelletu drzewnego, jego producenci wyliczali, że poziom cenowy, przy którym produkcja staje się opłacalna, to 1100–1200 zł za tonę, co przekłada się na cenę 1700 zł brutto. Ale po wejściu w życie nowych przepisów prawa ma być jeszcze drożej.
Proponowane w rozporządzeniu zapisy doprowadzą do sytuacji, w której na polskim rynku może zabraknąć pelletu drzewnego, a setki tysięcy właścicieli kotłów pelletowych w Polsce zostanie skazanych na dwa razy droższy pellet z importu - twierdzą eksperci Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla w rozmowie z serwisem farmer.pl.
Więcej o biomasie przeczytasz na Spider’s Web:
Polska Rada Pelletu zauważa jednak przy tej okazji, że zaostrzone normy mają dotyczyć biomasy (brykiet opałowy i pellet drzewny) rodzimej i tej importowanej też. Do tej pory ten rodzaj opału nie był objęty żadnym systemem monitorowania i kontroli. Nie ustanowiono także żadnych wymagań jakościowych. Dlatego, zdaniem Polskiej Rady Pelletu, prawdziwym zagrożeniem dla całej branży nie jest publikacja rozporządzenia MKiŚ, a bardziej dalszy brak jakichkolwiek regulacji w tym względzie, co spowodowałoby dalszy napływ pelletu drzewnego i niedrzewnego zza wschodniej granicy do Polski, szacowany na poziomie nawet 20 tys. ton w ciągu miesiąca.
Stanowi on poważne wyzwanie dla krajowych wytwórców biopaliwa. Importowany pellet, charakteryzujący się niską ceną, znacznie utrudnia producentom utrzymanie konkurencyjności - przekonuje Agnieszka Kędziora-Urbanowicz.
Nowe normy jakości, czyli co się zmieni?
Projekt rozporządzenia MKiŚ w sprawie norm jakości dla pelletu drzewnego i brykietu opałowego, to pokłosie wcześniejszych ekspertyz fachowców z Instytutu Ochrony Środowiska oraz Instytutu Technologii Paliw i Energii. W efekcie wymagania jakościowe dla pelletu drzewnego wyglądają tak:
- • średnica od 6 do 8 mm, długość od 3,15 do 40 mm;
- • zawartość wilgoci: maksymalnie 10 proc. w stanie roboczym i 1,2 proc. w stanie suchym;
- • minimalna wartość opałowa: 16,5 MJ/kg;
- • gęstość nasypowa: 600–700 kg/m sześc.;
- • zawartość frakcji drobnej: maksymalnie 1 proc.;
- • maksymalna zawartość dla azotu - 0,3 proc., dla siarki - 0,04 proc. i dla chloru - 0,02 proc.
Z kolei przyjęte w rozporządzeniu normy jakości dla brykietu opałowego zakładają:
- • maksymalna zawartość wilgoci: 12 proc.;
- • maksymalna zawartość popiołu: 3 proc. (w stanie suchym);
- • minimalna wartość opałowa: 15,5 MJ/kg;
- • gęstość ziarna nie mniejsza niż 0,9 g/cm sześc.
- • ograniczenia dla azotu, siarki i dla chloru - takie same, jak w przypadku pelletu drzewnego.