Konkretna ustawa. Chcą obniżyć rachunki za prąd, a potem zamrozić stawki
Z cenami prądu mogą w najbliższym czasie dziać się cuda. Rząd chce zamrożenia do końca tego roku, ale do Sejmu trafił projekt ustawy, który najpierw zakłada obniżenie stawek, a potem ich utrzymanie bez zmian do końca 2026 roku.
Rząd zdecydował się zamrozić ceny prądu do końca roku. W tym celu dokonał sztuczki legislacyjnej, za którą obecna władza karciła poprzedni rząd Mateusza Morawieckiego. Odpowiednie regulacje w tej sprawie stały się wrzutką do nowelizacji ustawy wiatrakowej. To stawia prezydenta Andrzeja Dudę, który nie jest szczególnym orędownikiem OZE, w kłopotliwej sytuacji. Nietęgą minę mogą mieć też w gabinecie Donalda Tuska, po tym jak posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt ustawy o tarczy energetycznej.
Chcemy przywrócić Tarczę Energetyczną, żeby nie powodować wzrostu cen energii - zapowiedział Mariusz Błaszczak, wiceprezes PiS.
Ceny prądu: gospodarstwa domowe zapłacą mniej?
Pierwotnie mrożenie cen prądu na poziomie 500 zł za jedną megawatogodzinę dla gospodarstw domowych miało obowiązywać do 30 września 2025 r. Potem rząd dokonał wrzutki do ustawy wiatrakowej i zaproponował tym samym przedłużenie tego mechanizmu do końca roku. Ale propozycja PiS idzie o krok dalej. Mrożenie miałoby być wydłużone o kolejne 12 miesięcy.
Przywrócenie tarczy energetycznej będzie dotyczyć tego roku i całego 2026, ma obejmować przedsiębiorców i samorządy - informuje Mariusz Błaszczak.
Więcej o cenach prądu przeczytasz w Bizblog:
Zamrożenie do końca 2026 r. cen prądu ma być receptą dla nadchodzącej, zdaniem posłów PiS, fali bankructw małych i średnich przedsiębiorstw, które ledwo wiążą koniec z końcem w pierwszej kolejności przez rosnące wydatki energetyczne. Dlatego obok propozycji wydłużenia mrożenia cen prądu znalazła się też ta dotycząca niższych stawek. Ta maksymalna dla gospodarstw domowych miałaby wynieść nie więcej niż 412 zł za 1 MWh. Dla przedsiębiorców, rolników oraz samorządowych podmiotów użyteczności publicznej obowiązywałaby stawka na dotychczasowym poziomie 500 zł za megawatogodzinę.
To jest moment weryfikacji zapowiedzi obecnej koalicji, czy naprawdę zależy im na mrożeniu cen prądu - uważa Rafał Bochenek, rzecznik prasowy PiS.
Polska znowu prawie najdroższa w Europie
Trudno wyrokować, jaki los czeka poselską propozycję w sprawie mrożenia cen prądu i niższych stawek. Nie do końca też wiadomo, jak prezydent Duda potraktuje ustawę wiatrakową, którą ma jeszcze zająć się Senat. Pewne jest za to jedno: Polska ma jedną z najdroższych energii w UE.
15 lipca u nas obowiązywała cena na poziomie 108 euro za 1 MWh. Drożej było tylko we Włoszech: 123 euro za megawatogodzinę. Za nami znalazły się takie kraje jak: Słowacja, Słowenia, Rumunia (po 101 euro), Chorwacja, Węgry (po 100 euro), a także Serbia i Szwajcaria (po 99 euro), Bułgaria (98 euro), Czechy (97 euro), Grecja (93 euro), Austria (92 euro), czy Niemcy (91 euro).
Z kolei pod odwróceniu tej tabeli do góry nogami na czele, z najniższymi cenami prądu dla dnia następnego, znajdowały się tradycyjnie kraje skandynawskie ze stawkami od 4 euro w północnej Norwegii, przez 33 euro w Finlandii i 26 euro w centralnej Szwecji, do 73 euro w południowej Norwegii. Znacznie taniej jest też pod tym względem w krajach bałtyckich: 54 euro w Estonii i po 58 euro na Litwie i w Łotwie.
