REKLAMA

ZUS wziął na celownik matki na umowach o pracę. Prawnik: pracodawcy też nie mogą spać spokojnie

Po ostatnim orzeczeniu Sądu Najwyższego, w którym stwierdzono, że matki podwyższające sobie składki, żeby w ten sposób pobierać potem wyższy zasiłek macierzyński, wcale nie łamią prawa, można było przypuszczać, że za chwilę skończy się gehenna tysiąca Polek, które od paru lat muszą też na salach sądowych udowadniać, że nie chciały oszukać swojego kraju. Niestety, ale jednak żadnego przełomu w ogóle nie ma. A ZUS jak prześwietlał kobiety nawet parę lat wstecz, tak dalej to robi. Ubezpieczyciel zaczyna też poszturchiwać samych pracodawców.

zasilek-macierzynski-kobiety-ZUS
REKLAMA

ZUS kilka lat temu przyjął taki tok myślenia: kobiety zakładają fikcyjną działalność gospodarczą, potem podwyższają sobie składkę i na koniec wyłudzają od państwa zasiłki, otrzymując zawyżony zasiłek macierzyński. Ubezpieczyciel jak pomyślał, tak zrobił i zaczął wzywać tysiące Polek na dywanik, często zarzucając im działanie z premedytacją na szkodę kraju. Przez ten czas opisywaliśmy wiele przykładów kobiet, które musiały tłumaczyć się z rzeczy sprzed nawet kilkunastu lat. Pokazywaliśmy też różną praktykę w tym względzie orzeczeń sądowych, przez co matki do tej pory tak po prawdzie nie mogą wiedzieć na czym stoją. Sytuację miało zmienić orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie kobiety prowadzącej salon fryzjerski.

REKLAMA

Podstawową funkcją zasady zaufania obywatela do państwa jest ukształtowanie relacji pomiędzy jednostką a państwem w taki sposób, aby jednostka była należycie chroniona przed arbitralnością organów państwowych - czytamy w uzasadnieniu.

Ale czy to faktycznie cokolwiek zmieniło? Czy teraz ZUS bardziej przyjaźnie zaczął traktować matki na zasiłku macierzyńskim i przestał z góry patrzeć na nie jak na oszustki? O to i też inne sprawy pytamy Katarzynę Nabożną-Motałę, od lat reprezentującą spierające się z ZUS Polki. 

Jak wygląda dzisiaj los Polek, które wcześniej pobierały zdaniem ZUS zbyt wysokie zasiłki? Dalej jesteśmy świadkami licznych batalii sądowych w tym zakresie?

Katarzyna Nabożna- Motała: Tak naprawdę za dużo się nie zmieniło. Z tą może różnicą, że odpuszczono trochę kobietom prowadzących działalność gospodarczą, a skoncentrowano się na tych pracujących na umowach o pracę. Zwłaszcza jak dotyczy to krótkich okresów zatrudnienia. Reprezentuję teraz panią, która była zatrudniona w 2012 r. i urodziła trójkę dzieci. Na razie nam się udało w pierwszej instancji wygrać. Zobaczymy jak będzie dalej.

Czyli ciągle nie ma wypracowanej jednej ścieżki prawnej? Jeden sad orzeka tak a drugi inaczej?

Katarzyna Nabożna-Motała: Niestety, dalej jest bardzo różnie. Bywa, że sąd stwierdza, że kobieta nie podlega pod ubezpieczenie, bo na przykład miała za niskie przychody albo że za dużo i często chorowała i działalność powinna zawiesić. Na takiej podstawie w jednej sprawie ubezpieczyciel wniósł o zwrot wypłaconego świadczenia razem z odsetkami. W sumie ponad 150 tys. zł. Sprawę udało się nam w Legnicy wygrać, bo Sąd uznał, że kobieta nie musi zwracać tych pieniędzy.

W uzasadnieniu skład sędziowski przekonuje, że te wysokie podstawy ubezpieczenia przez lat nie stanowiły problemu dla Sądu Najwyższego ani dla ZUS, który zresztą tak wysokie świadczenia przez lata wypłacał. Trudno też wymagać od kobiety, żeby sama wiedziała, że coś jest nie tak i że te pieniądze po prostu jej się nie należą. Z drugiej strony mam inną sprawę w Siedlcach, gdzie już przegrałyśmy, a chodziło o podobną sytuację. Sąd uznał, że jeśli działalność nie przynosiła dochodu podczas pobierania zasiłku macierzyńskiego (w sytuacji gdy przed pobraniem zasiłku działalność nie jest podważana), to taka działalność powinna zostać zawieszona i kobieta po jego zakończeniu nie powinna pobierać kolejnych świadczeń.

Jest to kuriozum, bo brak przepisów prawnych, które nakazują zawieszania działalności gospodarczej podczas trwania zasiłku macierzyńskiego, a wręcz orzecznictwo do tej pory wskazywało, że jest okres usprawiedliwionej przerwy w osiąganiu dochodu z działalności gospodarczej kobiety, która ma prawo skupić się na dziecku. Takie profiskalne działania państwa popierane przez niektóre sądy budzą niepokój i niedowierzanie. 

Jak rozumiem, ZUS żąda zwrotów wraz z odsetkami?

Katarzyna Nabożna-Motała: W przypadku samych odsetek również nieco zmieniono zasady. Od pewnego czasu bowiem odsetki naliczane są od daty wypłaty zasiłku, a wcześniej były wyliczane od czasu otrzymania przez kobietę decyzji o wypłacie świadczenia. Tym samym to tak jakby prawo działało wstecz, co jest naruszeniem podstawowej zasady.

Czyli teraz kobiety dowiadują się, że przez lata łamały prawo i pobierały nienależne im pieniądze, dobrze rozumiem?

Katarzyna Nabożna-Motała: Dokładnie tak. Dla przeciętnego obywatela, który uważa, że przestrzega obowiązujących przepisów, to szok i trauma. Na sali sądowej usłyszałam od pani pełnomocnik ZUS, że Zakład jest bardzo uczulony na zatrudnianie kobiet w ciąży w rodzinie lub też na krótki czas. To dla nich podstawa do podważania wypłaconego na tej podstawie świadczenia. Jedna z moich klientek zatrudniła się u teściowej. W pierwszej instancji to wygraliśmy. Czekaliśmy na odwołanie ZUS, ale tak się nie stało. Tym samym wcześniejszy wyrok uprawomocnił się.

Wychodzi na to, że w Polsce kobieta w ciąży, która pobiera zasiłek macierzyński, a jest na działalności gospodarczej lub zatrudniła się u rodziny, to w ogóle nie może być pewna swego.

Katarzyna Nabożna-Motała: Najgorszej, że nawet po fakcie, po wielu, wielu latach. Dobry jest przykład pani zatrudnionej w 2012 r. Miała jedno zatrudnienie na cały etat i drugie krótkie na pół etatu. I wtedy nikt nic nie podważał. Wszystko było w najlepszym porządku i przez lata wypłacano tej kobiecie świadczenia. W sumie uzbierało się 70 tys. zł.

I teraz ta kobieta może mieć gigantyczne problemy.

Katarzyna Nabożna-Motała: Co ciekawe: jej pracodawca też. Kolejny przykład: pan zatrudnił dwie kobiety, jak się okazało obie w ciąży. Po wielu latach do sprawy wrócił ZUS. Prawo do obrony wtedy nie jest łatwe. Świadkowie się wykruszają, nie zawsze gromadzone są dokumenty. Do tego wszystkiego przecież nie każda praca wytwarza jakieś materialne dowody. Te kobiety roznosiły ulotki i zajmowały się pracą biurową. Sąd uznał, że nie ma dowodu na pracę, co wyklucza je z systemu ubezpieczeń. I na tej zasadzie ZUS wyciąga ręce po pieniądze do tego pracodawcy. Zdarza się też, że zahaczamy o postępowanie karne, w którym na przykład kobiety wzywane są na komisariaty i tam przesłuchiwane. 

Rozumiem, że orzeczenie Sądu Najwyższego z marca 2023 r., w którym przyznał rację właścicielce salonu fryzjerskiego opłacającej składki na ubezpieczenie od maksymalnie najwyższej zgodnie z prawem podstawy nic nie zmieniło?

REKLAMA

Katarzyna Nabożna-Motała: To była skarga nadzwyczajna Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców. Tę sprawię skierowano do ponownego rozpatrzenia i nie wiem, co dalej się w tym zakresie dzieje. Jestem w tej sprawie w kontakcie z biurem Rzecznika, który również nie do końca wie, czego może się spodziewać, ponieważ w tym samym czasie Sąd Najwyższy w innym składzie skierował zagadnienie prawne, które to było przedmiotem tego sporu do składu siedmiu sędziów. Mają rozstrzygnąć, czy można podważać zadeklarowane przez przedsiębiorcę podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne, w sytuacji gdy nie jest podważany tytuł do ubezpieczeń.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA